Są młodzi, bardzo zdolni i nie boją się eksperymentować. Po fantastycznym występie na Off Festivalu kilka lat temu i zauważeniu przez rozgłośnię KEXP przeszli długą drogę od rozmarzonych akustycznych ballad, aż po nowoczesną elektronikę i hip hop, za każdym razem podpisując swoją twórczość znakiem najwyższej jakości. Coals są obecnie jednym z najpopularniejszych polskich młodych zespołów alternatywnych i dało się to wyraźnie odczuć podczas ich występu w Muzeum Emigracji w Gdyni w ramach cyklu "Koncert z widokiem na świat".
Każdy, kto w ostatnich tygodniach próbował nabyć bilety na koncert z pewnością przekonał się, że głód takich wydarzeń jest w Trójmieście ogromny. Występ Coals był kolejnym, który wyprzedał się do ostatniego miejsca, za co artyści nie omieszkali podziękować publiczności, okazując ogromną wdzięczność i wzruszenie za ciepłe przyjęcie.
Taras w budynku Dworca Morskiego z widokiem na urokliwe fale i
wypływające z portu promy to nietypowe i bardzo ciekawe miejsce na kameralny koncert. W tym przypadku sprawdziło się świetnie. Dodatkową atrakcją do niebanalnej, wymagającej muzyki był zachód słońca na tle stoczniowych żurawi
i portowych budowli, a także możliwość podziwiania z bliska robiącego
ogromne wrażenie promu Stena Vision, który wypłynął około dwudziestej
pierwszej w kierunku Karlskrony.
Co bardzo istotne, mimo trudnych warunków występ udało się świetnie nagłośnić i oświetlić, co pozwoliło na pełnię koncertowych doznań. Aby wzbogacić swoje brzmienie Coals wystąpili jako trio. Do obdarzonej
niesamowitym głosem wokalistki Kachy Kowalczyk i producenta Łukasza
Rozmysłowskiego dołączył grający na basie i gitarze elektrycznej
przyjaciel zespołu, Bobkovski.
Eteryczne, międzygatunkowe dźwięki dryfowały razem z kołyszącymi się falami. Kasia hipnotyzowała rozmarzonym głosem, gdzieniegdzie kierując się też w stronę rapu, czy też tocząc wokalne dialogi z Łukaszem. Wszystko pasowało do siebie idealnie - głosy, muzyka, ubiór, światła, sceneria. Muzycy zręcznie balansowali pomiędzy nowoczesną elektroniką, hip-hopowymi podkładami i dream popową lekkością. W setliście znalazły się kompozycje z debiutu "Tamagotchi" oraz drugiego albumu "Docusoap", wydanego nakładem prestiżowej belgijskiej wytwórni PIAS.
Było bardzo nowocześnie, a jednocześnie nieco nostalgicznie, chwilami niepokojąco. Gdyby występ odbył się w małym klubie czy kawiarni, mógłby skojarzyć się z kilkoma scenami rodem z serialu "Miasteczko Twin Peaks". Publiczność przyjęła bardzo ciepło tę klimatyczną i niezwykłą muzykę słuchając jej z uwagą i z utworu na utwór reagując coraz żywiej, kołysząc się w rytm transowych dźwięków, powoli zatracając się w hipnotycznym tańcu i gorąco oklaskując młodych muzyków, wywołując ich na bis. Szczególnie gorąco przyjęte zostały single, z "Latem 2002" na czele.
Koncert odbył się z zachowaniem sanitarnych wytycznych. Publiczność słuchała muzyki w spokoju i skupieniu, w maskach, a przed wejściem każdy z uczestników został zobowiązany do złożenia stosownego pisemnego oświadczenia i dezynfekcji rąk. Mimo niedużej tarasowej przestrzeni było bezpiecznie.
Oprócz ogromnej chęci kontaktu z muzyką na żywo był jeszcze jeden bezpośredni powód zlokalizowania koncertu Coals właśnie w Muzeum. Jak informują organizatorzy w materiałach prasowych związek polskiej grupy z belgijską wytwórnią nawiązuje bezpośrednio do tematu działalności programowej Muzeum w bieżącym roku. Jej głównym punktem jest przygotowywana na wrzesień wystawa czasowa Carboland, przedstawiająca historię emigracji Polaków do pracy w kopalniach węgla we Francji i w Belgii w dwudziestoleciu międzywojennym. Z pewnością warto będzie ją zobaczyć.
Na koniec jeszcze dobra wiadomość dla tych, którzy nie zdążyli nabyć biletów lub nie mogli z różnych przyczyn przyjść na koncert. Już niedługo zapis video całego występu będzie też dostępny w sieci. Tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć z czwartkowego wieczoru.