Jest taka jedna płyta, bardzo związana z wyjątkowym dla mnie miejscem - stoczniowym klubem Drizzly Grizzly w Gdańsku. To debiut Orville Pecka, muzyka, który wdarł się szturmem na alternatywną scenę, rzucając nowe światło na stylistykę country. Ta muzyka świetnie sprawdza się jako towarzysz spotkań z przyjaciółmi i idealnie pasuje do wystroju tego klubu. Słucha się jej też doskonale w domowym zaciszu i podczas jazdy samochodem. Nieco ponad rok po "Ponym" muzyk powraca z kontynuacją tej świetnej płyty.
"Show Pony" to ledwie dwadzieścia pięć minut muzyki, ale za to takiej, którą można odtwarzać w nieskończoność, zapętlając utwory na playliście. Nie zmienił się klimat - wciąż jest oldschoolowo, a jednocześnie świeżo. Peck swoim kojącym głosem angażuje słuchacza, muzyka płynie lekko, świetnie nadając się do odpoczynku i refleksji. To bardzo ciepła, miła i sympatyczna płyta. Szkoda tylko, że taka krótka...
Z sześciu albumowych utworów najbardziej wyróżniają się dwa ostatnie - "Legends Never Die" zaśpiewany wspólnie z legendarną Shanią Twain oraz "Fancy" - trochę podniosły, z fantastycznie rozwijającą się partią gitary w końcówce. To muzyka, która trafi w serca miłośników alternatywy, z naciskiem na fanów solowej twórczości Jacka White'a.
Można by rozpisywać się o tym albumie w nieskończoność, ale czy jest sens? Zdecydowanie lepiej posłuchać muzyki i pokołysać się w rytm sympatycznych, akustycznych ballad z ciekawymi tekstami. I jeszcze jedno, jak posłucha się Kanadyjczyka raz, nie ma już odwrotu, będzie się wracało do tych dźwięków o kowbojskiej estetyce często. Ostrzegałam!
76%
Posłuchaj fragmentu: Orville Peck - No Glory In The West