W czwartek 1 października rozpoczęła się 35 edycja jednego z najstarszych festiwali w Polsce - Dźwięków Północy. Miłośnicy folku pierwotnie mieli spotkać się w Centrum Św. Jana jak dotychczas, w lipcu. Tym razem jednak sytuacja odgórna wymusiła zmiany. To kolejny festiwal, który na szczęście ostał się, choć jak wiadomo w nieco zmienionej formie. Tym razem Nadbałtyckie Centrum Kultury zaprosiło do współpracy polskie zespoły, eksplorujące tradycje rodzimego folku i odkrywające je na nowo. Pierwszego dnia festiwalu wystąpiły dwie grupy, które kochają improwizować - duet Maniucha i Ksawery i trio Bastarda.
Punktualnie o dziewiętnastej dyrektor NCK Lawrence Ugwu wraz z kuratorką festiwalu Aleksandrą Kminkowską i sympatycznym konferansjerem otworzyli Festiwal, dziękując publiczności za odwagę, miłość do muzyki i chęć uczestnictwa w wydarzeniu na żywo w tych trudnych czasach. Ci, którzy nie mieli możliwości przybyć do Centrum Św. Jana, mogli wziąć udział w transmisji internetowej wydarzenia.
Kilka minut później na scenie zameldowali się Maniucha Bikont i Ksawery Wójciński. Artyści zabrali słuchaczy w muzyczną podróż na Polesie. Za pomocą głosów i kontrabasu stworzyli magiczny klimat, który udzielił się publiczności. Obdarzona ciekawą barwą głosu wokalistka najpierw tłumaczyła ukraińskie teksty na język polski, opowiadając, o czym są poszczególne kompozycje, a następnie wykonywała je z wtórującym jej kontrabasistą.
Muzycy zaprezentowali nagrania ze swojej debiutanckiej płyty "Oj borom borom...".Przybyli słuchali ich z zapartym tchem, starając się, by nie naruszyć ciszy i wczuwając się w historie o miłości, zmaganiach z codziennością, uniesieniach, tęsknocie, śmierci. Delikatne dźwięki niosły się echem po murach gotyckiego kościoła, oplatając słuchaczy niezwykłą aurą, co pozwoliło czerpać pełnię radości z udziału w koncercie.
Po kilkunastominutowej przerwie nadszedł czas na potężne międzygatunkowe uderzenie. Warszawska Bastarda od początku swojej kariery intryguje nietuzinkowymi interpretacjami muzyki dawnej, łącząc oryginalne instrumentarium z odniesieniami do tradycji jazzowej, lecz także szeroko pojętej awangardy. Nie ma drugiego tria wykorzystującego klarnet tradycyjny, basowy i wiolonczelę.
Tym razem Paweł Szamburski, Tomasz Pokrzywiński i Michał Górczyński zdecydowali się zaprezentować materiał ze wszystkich trzech płyt, po kolei odwiedzając rejon "Promitat Eterno", "Ars Moriendi", wieńcząc występ kilkoma interpretacjami chasydzkich nigunów z tegorocznej "Nigunim". Zagrali jak zawsze porywająco, z pełnym zaangażowaniem i energią. Był to występ niemal doskonały - ze sporą dawką sytuacyjnego humoru, fantastycznym porozumieniem na scenie i mnóstwem dialogów i improwizacji.
Muzyka kipiała od emocji i zmiennych nastrojów, wciągając słuchaczy całkowicie. Po każdym zaprezentowanym utworze rozlegały się gromkie brawa i okrzyki ekscytacji. Publiczność z uwagą chłonęła też opowieści Pawła Szamburskiego, który ciekawie wprowadzał w nastrój i tematykę kompozycji, a także dbał o dobry humor przyjaciół z zespołu oraz słuchaczy, którzy w ten sposób z łatwością mogli zapomnieć o maskowych niedogodnościach i codziennych sprawach. Nagrodzeni gigantyczną owacją po wykonaniu finałowego "Ledovid" muzycy wyszli jeszcze na bis, by zagrać krótki walc i skłonić się nisko.
Był to bardzo przyjemny i sympatyczny wieczór. Po zakończeniu występów przy wyjściu można było zakupić płyty, a także porozmawiać z artystami i osobiście podziękować im za przybycie do Gdańska. Zapraszam na kolejne dwa dni festiwalu - w piątek 2.10 zagrają Adam Strug i Vołosi, w sobotę 3.10 Lumpeks i Radical Polish Ansambl. Tymczasem zapraszam do obejrzenia galerii: