Spieszmy się chodzić na koncerty... - ciąg dalszy tego sparafrazowanego powiedzenia dopiszcie sami. W obliczu kolejnego lockdownu i nieuchronnie nadchodzącej zapaści wszystkiego nadarzyła się jeszcze jedna okazja, by posłuchać na żywo doskonałej, nowatorskiej i nietypowej muzyki. W niedzielny wieczór, przy wtórze ulicznych protestów na kameralnym koncercie w gdańskim Klubie Żak zagrała austriacka perkusistka Katharina Ernst.
Choć zdawać się może, że jej twórczość lepiej pasowałaby do konwencji Dni Muzyki Nowej, w formule festiwalu Jazz Jantar odnalazła się znakomicie. Jazz to przecież improwizacja, poszukiwanie nowych brzmień i nowych form ekspresji. Katharina zaprezentowała w Żaku swój pierwszy solowy album "Extrametric", zbudowany z eksperymentalnych form łączących brzmienie instrumentów perkusyjnych i elektronicznych.
Jak wiadomo, koncert odbył się w niezwykle ważnym i trudnym czasie, o czym nie omieszkała wspomnieć pochodząca z Wiednia artystka. Na wstępie swojego występu szczerze i ciepło podziękowała za zaproszenie organizatorom, przyznając, że zdecydowanie popiera walkę o wolność, która właśnie toczy się za klubowymi ścianami. Otrzymała za te ważne słowa owację. Następnie zabrała publiczność w podróż po meandrach polirytmicznych hipnotyzujących struktur dźwiękowych, będących efektem jej siedmioletniej pracy nad doskonaleniem brzmienia i dopracowywaniem koncepcji do perfekcji.
Publiczność oklaskiwała ją gorąco po każdym wykonanym utworze, a po zakończeniu koncertu głośno domagała się bisu, który multiinstrumentalistka zrealizowała ochoczo, dziękując ze wzruszeniem za tak ciepłe przyjęcie. Ernst zachwyciła umiejętnościami, charyzmą i budowanym krok po kroku mrocznym, niepokojącym klimatem. Zręcznie balansowała pomiędzy energetycznymi i bardziej melodyjnymi partiami. Oprócz perkusji, efektów gitarowych, instrumentów elektronicznych i przesterowanej kalimby skorzystała też z ogromnego gongu wyposażonego w drobne elementy rytmiczne, które uderzane z odpowiednią mocą generowały niesamowite dźwięki.
Trudno orzec, czy było w tej prezentacji więcej jazzu, techno, czy może rockowej ekspresji. Z pewnością natomiast przypadła ona do gustu miłośnikom muzycznych eksperymentów. Chwilami miała w sobie taką moc, że niemal porywała do tańca, co było trudno wykonalne ze względu na siedzący charakter pandemicznego wydarzenia. Był to fantastyczny występ i mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja by doświadczyć go ponownie w przyszłości.