Piekło, ogień, moc... Mrok, pustka, otchłań... te kilka określeń trafnie opisuje atmosferę twórczości grup, które zaprezentowały się w sobotni wieczór w gdyńskim klubie Ucho. Medico Peste i Mord'A'Stigmata odwiedziły Trójmiasto w ramach trasy Heralds Of Nothingness, przynosząc miłośnikom ciężkich brzmień mnóstwo radości.
Wszyscy odważni i stęsknieni za muzyką na żywo będą pamiętać ten wieczór długo, bo odbył się w niezwykłych okolicznościach. Pandemiczne zawirowania przysporzyły Left Hand Sounds niemałych trudności w ustaleniu możliwych w realizacji terminów, powodując skrócenie ośmiokoncertowej pierwotnie trasy do czterech wieczorów. Z oczywistych względów mniejsza była też liczba uczestników, w wyniku czego koncert stał się wydarzeniem niemal elitarnym.
Organizatorzy zadbali o bezpieczeństwo i zastosowali się do wszelkich
zaleceń sanitarnych. Salę klubu Ucho dokładnie wywietrzono, a bar i
stoisko z płytami i koszulkami zlokalizowano przed klubem po to, by
zapewnić przepływ komunikacyjny. Uczestnicy bezproblemowo przestrzegali
nowych zasad. Pod sceną było spokojnie i bezpiecznie, a jednocześnie
dało się zauważyć radość uczestników, którzy nie ukrywali swojej ekscytacji i wczuwając się w dźwięki dawali się im ponieść, zachowując bezpieczną odległość od współtowarzyszy.
Był ogień, od pierwszej do ostatniej minuty. Muzycy bez zbędnych słów i zachęcania publiczności do zabawy dali z siebie wszystko, zbierając zasłużone owacje. Ze sceny padło dokładnie jedno "dzięki" od wokalisty Mord'A'Stigmata na koniec wieczoru. To była celebracja dźwięków niełatwych i wymagających uwagi, lecz odwdzięczających się za nią niezwykłymi doznaniami i wprowadzających w trans.
Tuż po dwudziestej niespełna godzinne misterium odprawili na scenie muzycy Medico Peste. Zamaskowany i zakapturzony kwintet zaprezentował przekrojowy materiał pełen piekielnych growli, perkusyjnych galopad i gitarowej młócki. Było mrocznie, mocno i bardzo klimatycznie. Warto było zobaczyć ten występ w całości, gdyż okazja ku temu szybko może się nie powtórzyć - zespół koncertuje bardzo rzadko. W tle na dużym ekranie wyświetlały się podkreślające atmosferę wizualizacje.
Troszkę dłuższy set przygotowali panowie z Mord'A'Stigmata. Dźwięki balansujące na granicy black i post metalu dopełnione bardziej pejzażowymi i atmosferycznymi partiami spodobały się publiczności, która reagowała żywiołowo. Nie brakowało gromkich braw, okrzyków i przybarierkowego synchronicznego machania głowami. Zespół odwdzięczył się świetnym występem, pełnym zwrotów akcji, szalonych partii gitar i perkusji. Basista i wokalista zespołu błyszczał, prezentując przeszywający do szpiku kości growl. Większość koncertu wypełniły nagrania z dwóch ostatnich albumów studyjnych grupy, w tym doskonałego "Dreams Of Quiet Places" z ubiegłego roku, jednak znalazło się tez miejsce na powrót do muzyki sprzed kilku lat.
Sobotnie koncerty to niezbity dowód na to, że polskie metalowe podziemie wciąż ma się świetnie, a nasze rodzime zespoły należą do światowej czołówki ekstremalnego grania. Kto nie zdołał przyjść na ten koncert, zdecydowanie ma czego żałować. Dziś jeszcze jedna okazja, by doświadczyć tego spektaklu na żywo, w warszawskiej Hydrozagadce. Tymczasem zapraszam do obejrzenia mrocznej galerii:
MEDICO PESTE