Nastały niełatwe, pełne niepokoju czasy, w których coraz trudniej znaleźć pozytywne aspekty. Gdy już nie wiesz, co ze sobą zrobić, gdy roznosi cię złość, rozpacz i odczuwasz bezsilność, sięgnij po dźwięki, które pomogą rozładować emocje. Punk jest synonimem buntu, sprzeciwu wobec zastanej rzeczywistości. Mocno z tej estetyki czerpią muzycy Touche Amore, którzy po 4 latach przerwy wrócili z nowym albumem.
Amerykanie bezkompromisowo łączą punkową bezpośredniość z melodyjnością rockowych ballad i black metalowym wykopem. Odnajdą się w tych dźwiękach wszyscy potrzebujący bezpośrednich, mocnych dźwięków, miłośnicy punk rockowej, a także metalowej estetyki. Najlepiej słucha się tej płyty gdy potrzeba soundtracku do wyrzucenia z siebie wszystkich spraw, które leżą nam na sercu.
Jest w tych dźwiękach coś z Deafheaven i coś z Code Orange, lecz także sporo nawiązań do popularnego na początku dwudziestego pierwszego wieku nu metalu. Warto wiedzieć, że nad produkcją tego albumu pracował z zespołem Ross Robinson, odpowiedzialny za brzmienie między innymi Limp Bizkit, czy At The Drive In.
To szczery materiał, i oczywiście bardzo emocjonalny. Teksty są bardzo uniwersalne i bezpośrednie. Zagubienie, o którym śpiewa, a właściwie krzyczy wokalista Jeremy Bolm, dotyka każdego z nas, podobnie jak cierpienie z powodu utraty kogoś bliskiego, czy w pewnym stopniu złość na zastaną rzeczywistość. Jak przyznał autor, gdy podchodził do mikrofonu, nie miał konkretnych celów czy założeń, po prostu chciał się podzielić ze światem swoim bólem, przejmującym smutkiem i zmaganiami z niełatwą codziennością.
Nie do końca więc wiadomo było, co z tego wyjdzie, a jednak udało się zarejestrować bardzo szczerą wypowiedź, pasującą świetnie do bezkompromisowej, energetycznej muzyki kwintetu. "Lament" powstał w pewnym sensie spontanicznie i to jest jego największa siła. To dobry materiał, który dotrze do otwartego i wrażliwego odbiorcy, niezależnie od muzycznych upodobań.
86%
Posłuchaj płyty: Touche Amore - Lament