Szturmem wdarli się na niezależny europejski rynek, zdobywając serca miłośników "ejtisowych" brzmień i wyrazistych wokali. Zyskali szacunek słuchaczy przede wszystkim szczerością i bezpośredniością. Białorusini z Molchat Doma śmiało kroczą ścieżką, której szlak torowali przed laty Joy Division i New Order, dodając do tej estetyki własną wrażliwość i doświadczenia. Lada moment światło dzienne ujrzy ich trzeci album.
"Monument" to deklaracja własnego wypracowanego stylu i jakości. Muzycy nagrali dokładnie taki album, jakiego można było oczekiwać po obiecującym debiucie i świetnym, przełomowym "Etazhi" z 2018 roku, który przyniósł Białorusinom międzynarodową popularność. To fantastyczna, emocjonalna, a jednocześnie bardzo przystępna opowieść, z pełną niewiadomych sytuacją, która dotknęła ojczyznę zespołu w tle.
Na Białorusi zdecydowanie nie jest wesoło - o tym wie każdy, kto choć trochę interesuje się tym, co dzieje się na świecie. Muzycy od 2017 roku starają się przekazać z czym zmagają się na co dzień, jakie napotykają problemy i jak wpływają one na funkcjonowanie jednostki w państwie z niepewną przeszłością. Tym razem dodają do tej estetyki perspektywę koronawirusowej pandemii, co czyni ich narrację jeszcze pełniejszą. Opowiadają świetnie, a wokal Egora Shkutko doskonale pasuje do tego typu dźwięków, przywodząc na myśl ekspresję Iana Curtisa w najlepszej możliwej postaci.
Molchat Doma, to tłumacząc na polski "Ciche Domy". Nazwa doskonale oddaje charakter muzyki zespołu - romantycznej, a jednocześnie przepełnionej tajemniczością i niewesołą, nostalgiczną aurą. Pasuje do niej też rosyjski język, któremu zespół pozostaje wierny od początku. To piękne i uniwersalne piosenki o codzienności, o miłości i tym, co w życiu ważne.
"Monument" jest materiałem dopracowanym i przemyślanym. Od pierwszych nut "Utonut" do ostatniej partii "Lubit / Vypolnyat" jest melodyjnie i tanecznie, a jednocześnie bardzo refleksyjnie. To spójny materiał, który z odsłuchu na odsłuch coraz bardziej uzależnia. Muzycy zgrabnie poruszają się między post-punkową energią i nihilizmem, gotyckim mrokiem i nowofalowym klimatem.
Słucha się tego jednym tchem. Fantastyczne, wpadające w ucho od pierwszego kontaktu "Zwezdy" nuci się bezwiednie. Podobnie jest z "Ne Smeshno" czy "Udalil Tvoy Nomer". Przy "Discoteque" można zatracić się w szaleńczym tańcu, a "Leningradskiy Blues" kołyszącym rytmem basu wprowadza w trans.
Biorąc pod uwagę tempo rozwoju zespołu ten materiał jest faktycznie monumentalny. Tu nie ma słabych utworów, a przy okazji właściwie każdy z fragmentów mógłby zostać singlem promującym. Muzycy w niesamowicie krótkim czasie osiągnęli to, o czym pomarzyć może niejeden zespół i za to należą im się ogromne brawa. Trafili idealnie w czas, wpisując się w stylistyczny trend ostatnich lat. Połączyli tradycję z nowoczesnością, a przy okazji stworzyli materiał, który jest jednocześnie przebojowy i niebanalny. Tak się gra post punk na miarę dwudziestego pierwszego wieku.
91%
Posłuchaj płyty: Molchat Doma - Monument