"Nic" - co to właściwie znaczy? Używamy tego określenia bardzo często, opisując nim przeróżne podmioty, czy reakcje, nie mogąc znaleźć innego, pasującego wyrażenia. Czasem znaczą one niewiele, innym razem bardzo dużo, gdy np. chcemy zbyć rozmówcę i nie rozwijać targających umysłem myśli. Pod nic mogą skrywać się filozoficzne rozważania nad ludzką egzystencją i jej skomplikowaniem i chyba ten punkt będzie najtrafniejszym odniesieniem do dokonań filadelfijskiej grupy, która przyjęła takie miano. Nothing wracają z nową płytą pełną rozmyślań i międzygatunkowych muzycznych wycieczek.
Nothing wielokrotnie w swojej karierze określani byli mianem "głośnych". To upodobanie do ekstremalnie rozkręconych wzmacniaczy i przeraźliwych zgrzytów miało oczywiście poprzez sztukę wyrażać trudy codzienności. Na "The Great Dismal" do shoegaze'owej estetyki dołączają przejmująca melancholia, progresywna zmienność tempa i piękne melodie.
Album porusza bardzo aktualne i uniwersalne zagadnienia jak samotność, izolacja, czy przepełniający ostatnie miesiące nihilizm i poczucie bezradności. Czy jesteśmy na granicy wyginięcia? Czy człowieczeństwo zanika? Jak przetrwać trudny czas? Pięknie podsumowuje te rozterki cytat z "In Blueberry Memories", w którym wokalista stwierdza, że zawsze gdzieś musi być raj, ale z pewnością jest gdzieś indziej. Dopełnia to wszystko dojmujące poczucie tkwienia w pułapce niepewnego losu i wątpliwej przyszłości.
Emocje wyrażone poprzez muzykę i teksty są tu bardzo naturalne. Domenic Palermo śpiewa jak zawsze z zaangażowaniem, łamiąc serca wrażliwych słuchaczy. W połączeniu z gitarową ekspresją brzmi to wszystko bardzo wiarygodnie. Piękno spotyka tu mrok i niezwykłą, przejmującą nostalgię. Ze względu na ten potężny ładunek odczuć nie jest to muzyka łatwa i z pewnością nie na każdy dzień. Jednak gdy trafi się na sprzyjający nastrój, sprawdzi się idealnie, podkreślając wyjątkowość chwili i zapadając w pamięć, a może nawet pomagając przetrwać ten trudny dla wszystkich okres szalejącej pandemii.
Ciekawym zabiegiem jest tu wykorzystanie brzmienia harfy, na której zagrała Mary Lattimore oraz instrumentów smyczkowych, którym wyjątkowe brzmienie nadała Shelley Weiss. Udział pań dodał muzyce kwartetu jeszcze więcej głębi i wyrazistości, pięknie kontrastując z wrodzoną dla Nothing shoegaze'ową zgrzytliwością. Jest tu też miejsce dla urzekających ballad, jak rozpoczynający płytę "A Fabricated Life" i doskonały "In Blueberry Memories". Dużo tu ironii, jak w "April Ha Ha", a także urokliwego indie, jak w "Catch A Fade", czy "Famine Ayslum".
Nothing nagrali świetny, wielowarstwowy album, który spodoba się miłośnikom różnych gatunków. To dowód na wszechstronność i uniwersalny przekaz grupy. Jeśli macie ochotę na porcję przystępnej, a jednocześnie hałaśliwej muzyki, sięgnijcie po tę płytę koniecznie.
92%
Posłuchaj płyty: Nothing - The Great Dismal