Jazz niejedno ma imię. Dla jednych jest to muzyka zanurzona w tradycji nowoorleańskiej, oparta na brzmieniach big bandów, z drugiej zaś strony z jazzem bezpośrednio związane są dźwięki skupione na czystej, nieskrępowanej konwencjami improwizacji i gatunkowej fuzji. Zdecydowanie bliższy tej drugiej interpretacji tego rodzaju muzyki jest islandzki zespół Hist Og. Rok po przepięknej debiutanckiej płycie "Days Of Tundra", muzycy wracają z nowym, intrygującym materiałem.
Trudno jednoznacznie orzec, jak zaklasyfikować tę muzykę, by nie popaść w sidła szufladkowania w nieco jednak banalnym określeniu "eksperymentalny", czy "awangardowy". Hist Og grają jazz w sposób nieoczywisty, łącząc go z niemal metalowym mrokiem, elektroniczną przestrzennością i psychodeliczną tajemniczością. To muzyka dla odbiorcy otwartego i poszukującego w dźwiękach emocji, nieoczywistości, nietypowych połączeń.
Jak wspominałam w recenzji debiutu grupy kwintet miał być początkowo jednorazowym przedsięwzięciem na potrzeby współpracy z Sigur Rós. Islandczyków połączyła jednak przyjaźń i tak narodził się zespół. Ich nowa płyta jest równie intrygująca, co debiut. Trans, hipnotyczność i taniec spotykają tu ujmujące melodie i improwizacje z formą.
Album pełen jest zmian tempa i nastrojów. Smutek zderza się z uśmiechem, energia z nostalgią. Z każdym kolejnym odsłuchem odkrywa się coś nowego. To trochę jak przemierzanie labiryntu i odnajdywanie nowych ścieżek, prowadzących w nowych kierunkach.
Krótko pisząc to piękna płyta. Niezwykła. Bardzo wciągająca. Może nie ma na niej hitów, ale jest spójna, intrygująca opowieść. Zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
88%
Posłuchaj płyty: Hist Og - Hits Of