Pierwsze tygodnie 2021 roku zgodnie z oczekiwaniami przyniosły wiele ekscytujących muzycznych premier, sprawiając miłośnikom odkrywania nowych dźwięków mnóstwo radości. Z porcją świeżego i świetnego materiału wraca też Sunnata. Czwarty album warszawskiej grupy to psychodeliczny lot nad spowitą mroczną mgłą pustynią.
Rytualność i tajemniczość to wyznaczniki twórczości zespołu. Tu nic się nie zmieniło. Kompozycje na nowej płycie Sunnaty łączą hipnotyczne, psychodeliczne melodie z metalowym mrokiem i energią. Co ciekawe, dodatkowo zyskały przebojowy potencjał, nie tracąc jednocześnie emocjonalności i szczerości.
To bardzo spójna wypowiedź świadomych swoich umiejętności
muzyków. Sunnata wyspecjalizowała się w budowaniu niepokojącego, dusznego, transowego
klimatu, który udziela się odbiorcy. "Burning In Heaven, Melting On Earth" to album, do którego
chce się wracać wielokrotnie. Tej płyty słucha się jednym tchem. Ciężar został zbilansowany urzekającą melodyjnością. Kompozycje są wielowarstwowe, balansują na obrzeżach metalowej estetyki. Brzmią świeżo, a jednocześnie podkreślają wyjątkowy styl zespołu. Jest tu coś z estetyki post-punkowej, gotyckiej i folkowej.
Muzycy stale się rozwijają i poszukują nowych środków wyrazu. W tekstach tym razem postanowili rozważyć zagadnienie fanatyzmu religijnego i poddać w wątpliwość sens poświęcania się dla wiary i ideologii. To opowieść o zmaganiach jednostki z codziennością i powierzaniu swojego losu fałszywym i zgubnym ideałom, czy przywódcom, wskazująca konsekwencje takiego działania. W wyniku tego cele tak postępującej osoby pozostają poza jej zasięgiem do momentu, gdy będzie już za późno, by je realizować. Zestawiając być może jedynie pozorny "ideał" z człowieczeństwem i związaną z nim cielesnością i skłonnością do popełniania błędów, zwanych niekiedy także grzechami odnoszą się do współczesności i ludzkich predyspozycji do ufania nie zawsze właściwym ludziom, uległości wpływom np. nowych technologii, czy pozostawania nie do końca w zgodzie z własnym sumieniem i przekonaniami i dokonywania nie w pełni świadomych wyborów.
Album brzmi potężnie, a zarazem selektywnie. Zespół pracował nad nim wraz z Maciejem Karbowskim z Tides From Nebula, który dodał nagraniom przestrzennego sznytu. To bardzo dobra, równa płyta, która ma szansę trafić nie tylko do miłośników metalu. Zapewnia słuchaczowi nie tylko bogatą paletę dźwięków, lecz także uniwersalny przekaz.