Czekacie na nowe dźwięki od Son Luxa? No to już są. Nareszcie jest trzecia, finałowa odsłona "Tomorrows". Czy dorównuje poprzedniczkom?
To żeby nie przeciągać odpowiem od razu wprost - zdecydowanie tak, a chwilami jest nawet lepsza. Trzecia część "Tomorrows" buduje piękną całość z poprzednimi dwoma odsłonami cyklu i jak zawsze w przypadku Son Luxa wzrusza wrażliwością i emocjonalnością, jednocześnie intrygując zabawą z dźwiękiem.
Ryan Lott, Rafiq Bhatia i Ian Chang żonglują konwencjami, nie tracąc charakterystycznego stylu. Grają z serca i z przesłaniem. To album o braku stabilności, o zderzeniach, kontrastach, przedefiniowaniu i przewartościowaniu życia. O tym, że trzeba doceniać drobiazgi, cieszyć się chwilą, lecz także o podejmowaniu wyzwań. Nie trzeba nawet zbyt długo się zastanawiać, by połączyć takie przesłanie z aktualną sytuacją na świecie. Pandemia nauczyła wielu z nas, by nie planować zbyt wiele na przód i doceniać teraźniejszość i nawet te najmniejsze miłe chwile, które nas spotykają.
To piękna płyta, pełna charakterystycznej dla Son Luxa melancholii, lecz także niosąca nadzieję, że wreszcie doczekamy lepszych czasów. Swoich głosów użyczyli tutaj goście - Holland Andrew i Kiah Victoria. Ta lista współpracowników jest jednak znacznie dłuższa, a znajdziecie ją na oficjalnym profilu Bandcamp grupy.
To nie będzie nadzwyczaj długi i wyczerpujący opis, ale wynika to przede wszystkim z tego, że wiele "och-ów" i "ach-ów" zawarłam w recenzjach dwóch poprzednich części opowieści. Jeśli jeszcze nie mieliście okazji posłuchać Son Luxa, jest to dobra okazja, bo to muzyka, która potrafi wzruszyć w najmniej spodziewanych momentach i dotrzeć do serca słuchaczy ceniących różne gatunki.
83%
Posłuchaj płyty: Son Lux - Tomorrows III