środa, 19 maja 2021

Wata - Alaska (18.04.2021)

Wata - Alaska

Białe włókna z bawełny lub z wiskozy, miękkie, delikatne, puszyste - tak, nie mylicie się, to opis waty, produktu kosmetycznego, który można dostać w każdej drogerii czy markecie. To imię nosi też gitarzystka japońskiej grupy Boris. Ciekawe dlaczego taką właśnie nazwę przyjął też kwartet z Wrocławia, który wydał niedawno swój drugi album. Abstrahując już od tego, czy ma ona jakikolwiek związek z powyżej wymienionymi, muzycy nagrali świetną płytę, która w ciekawy sposób łączy piosenkowy charakter z alternatywnymi brzmieniami.

Wata ma niestandardowy pomysł na piosenki. Trudno je zaklasyfikować w jakiejkolwiek estetyce - są tu gitary, syntezatory, bębny i dobry, charakterystyczny wokal, ale przypisanie ich do indie - rocka, popu, punku czy elektroniki byłoby dużym niedopatrzeniem. To muzyka stworzona z pasją - szczera i bezpośrednia, z jednej strony przystępna i melodyjna, z drugiej nieco eksperymentalna, poszukująca, co czyni ją oryginalną. 

"Alaska" to dziewięć utworów układających się w spójną opowieść przepełnioną niepokojem, tajemnicą i surrealistycznym klimatem. Teksty zaśpiewane zostały w języku polskim, dzięki czemu docierają do odbiorcy z jeszcze większą mocą. Karol Ossoliński obdarzony jest ciekawą barwą głosu i umiejętnością angażowania słuchacza w opowiadaną przez siebie historię, która zostaje w głowie i budzi emocje. Jego wrażliwość bliska jest tej, którą prezentuje Artur Rojek. Pod względem muzycznym bliżej zaś tej muzyce do... no właśnie... Republiki? Happysad? Kult? Myslovitz? Może chwilami, ale na pewno nie cały czas. To piosenki wyjątkowe - nostalgiczne, refleksyjne, z drugiej zaś strony bezkompromisowe, energetyczne. Trochę takie na przekór, wbijające szpilę. Jest tu coś rodem z thrillera psychologicznego czy z horroru, ale także dramatu obyczajowego.

Choć w tekstach można doszukać się odniesień do obecnej sytuacji w kraju, do relacji międzyludzkich, poczucia samotności, braku tolerancji, odosobnienia, wszechogarniającego niepokoju, jest w nich coś uniwersalnego i ponadczasowego. To muzyka wielowarstwowa, wymagająca skupienia i kilku podejść, by docenić jej potencjał. Wtedy porusza serce i zostaje ze słuchaczem na dłużej. To album, po który warto sięgnąć niezależnie od muzycznych upodobań. Jest w tych dźwiękach teatralność i wyrafinowanie, ale też ogromna szczerość.

Właściwie każdy z utworów zwraca uwagę i skłania do zatrzymania się przy nim na dłużej. Świetny jest finałowy utwór "Ufo", który przyprawia o zawrót głowy klawiszowymi zapętleniami i oplata klimatem bliskim dokonaniom Lenny Valentino. Fantastyczny jest surrealistyczny "Ed" i poprzedzający go przewrotny wstęp - "Koniec". Przewrotny tekst "Alaski" i jej "koszmarowej" kontynuacji zmusza do refleksji nad kondycją ludzkości w dwudziestym pierwszym wieku, zmuszonej do życia w wirtualnej, chaotycznej i przesyconej wszystkim rzeczywistości, podobnie jak singlowego "Wunderbar". W niemal punkowym "Ctrl Alt Delete" robi się zaś agresywniej.

Wata na swojej drugiej płycie ugruntowuje swój styl. "Alaska" jest progresywna, postępowa i bardzo osobista. To niestandardowe piosenki dla otwartych odbiorców, którzy stawiają na emocje i przekaz. Mam nadzieję, że Wam też się spodobają.

83% 

Posłuchaj płyty: Wata - Alaska