Fiński Hooded Menace to od lat książkowa doom/death metalowa bestia z powodzeniem nawiązująca do klasyki takiego grania. W ostatnich latach ekipa, której przewodzi gitarzysta Lasse Pyykkö jeszcze mocniej okopała się w powolnej muzycznej formalinie. Najnowszy, szósty już album "The Tritonus Bell" potrafi jednak zaskoczyć. Grupa zwróciła się w stronę szybszego (jak na ten zespół) tempa, a kompozycje stały się dużo bardziej przebojowe. Tym samym nieco zmurszała krypta została przewietrzona.
Na "The Tritonus Bell" pobrzmiewają lata osiemdziesiąte. Czuć ducha Mercyful Fate i Kinga Diamonda. Z drugiej strony skojarzenia mogą powędrować w stronę kolejnej dekady, w kierunku wczesnego, ale wchodzącego powoli na salony Paradise Lost. Są wpadające w ucho riffy, a także przebojowe partie gitary prowadzącej. Zmiany są jednak kosmetyczne, bo grupa pozostaje wierna swojej stylistyce. Nie rezygnuje z głębokich growli, za które po raz drugi w historii formacji odpowiada Harri Kuokkanen, a takie kompozycje jak "Those Who Absorb the Night" lub "Scattered Into Dark" to rasowy doom najwyższej próby. Jeden rzut oka na znakomitą okładkę autorstwa współpracującego z Autopsy Wesa Benscotera nie pozostawia złudzeń – nadal mamy nastrój rodem z klasycznych horrorów w stylu hiszpańskiej filmowej serii "Blind Dead" albo brytyjskiej wytwórni Hammer.
Słucha się tej płyty rewelacyjnie. Utwory są zazwyczaj długie, wybornie skomponowane, obfitują w melodie i zmiany tempa. Nie sposób uwolnić się od uroku rozpędzonych, zawodzących solówek w stylu Grega Mackintosha (Chime Diabolicus) czy też oprzeć się klimatowi generowanemu przez partie klawiszy (Blood Ornaments). Wokalista doskonale wyczuwa grobowy klimat Hooded Menace, mimo, że czasem jakby brakuje mu brutalnej mocy growlu Lassego, który na starszych płytach odpowiadał również za obowiązki wokalne. Materiał jest świetnie zbilansowany pomiędzy ciężarem, a klasycznym heavy metalem. Dopełnieniem tego bardziej klasycznego wcielenia jest zresztą wieńczący całość cover W.A.S.P. "The Torture Never Stops".
"The Tritonus Bell" nie jest albumem dla każdego. Nie znajdziemy tu bowiem nic nowatorskiego, ani nowoczesnego. Wręcz przeciwnie – zapewnia pełną mocy, ale i nostalgiczną podróż w metalową przeszłość. Dokładnie tego potrzebuję zagłębiając się w kolejne wydawnictwa Hooded Menace. Tym razem ponownie się nie zawiodłem, a nawet pozytywnie zaskoczyłem małym przemodelowaniem stylu zespołu. Jest to zdecydowanie jedna z najlepszych metalowych premier mijającego już powoli roku.
95%
Posłuchaj płyty: Hooded Menace - The Tritonus Bell