Wokalistka Maja Domachowska, gitarzyści Kajetan Krzemeniewski i Paweł Przyborowski, perkusista Jacek Frąś, i basista Wojtek Chroboczyński - oto skład zespołu Kwiaty, jednego z najciekawszych polskich projektów łączących inspiracje shoegazem, dream popem, bigbeatem, melodiami z lat 80 i 90 i klimatem rodem z Miasteczka Twin Peaks. Jak podkreślają w informacjach prasowych - Kwiaty myślą po polsku, mówią po polsku i śpiewanie po polsku jest dla nich najbardziej naturalne.
Kwintet właśnie wraca z nowym singlem. "Petek Wiosną" to zapowiedź drugiego długogrającego albumu zespołu, który ukaże się w 2022 roku. Z tej okazji postanowiłam wypytać artystów o plany na nadchodzące miesiące, tajniki pracy w studiu, jak im się gra w pięcioosobowym składzie i kilka innych aspektów.
Między Uchem A Mózgiem: Wydajecie właśnie singiel promujący Wasz drugi album. Jak tam prace nad płytą? Finiszujecie? Nie mogę się już doczekać nowej płyty. Możecie uchylić już rąbka tajemnicy o czym będzie i co ją zainspirowało?
Jacek: Druga płyta nie jest jeszcze skończona, a prace nad nią rozpoczęliśmy kilka lat temu - tzn. pierwsze dwa numery wtedy powstały. Na pewno będzie ona swoistym pamiętnikiem Kwiatów, gdyż w ciągu tego czasu bardzo dużo się wydarzyło. Przede wszystkim gramy teraz w piątkę, z Pawłem, który okazał się piątym kołem u wozu. Inaczej jednak niż w tym porzekadle - w chwili obecnej trudno sobie nam przywołać czas Kwiatów sprzed Pawła. Jest więc to główny powód zmian w brzemieniu i kompozycjach - zmian na lepsze.
Paweł: Podstawowe wersje utworów są w miksach u naszego producenta, Mateusza Danka.
Przy każdej nadesłanej wersji staram się być jego prawą ręką, tu na miejscu, i uskuteczniać potrzebne dogrywki i zmiany. Zimowy termin premiery wydaje się być niezagrożony. Druga płyta Kwiatów na pewno jest rozszerzeniem formuły z debiutu ale bez drastycznych zmian.
MUAM: Jak powstają Wasze utwory? Macie jakieś rytuały pracy, pracujecie wspólnie w studiu od podstaw czy przynosicie gotowe pomysły, które później dopracowujecie?
Jacek: Proces powstawania utworów zawsze idzie od strony muzyki: tematy na gitarę i bas - do tego linia wokalu, jeszcze bez słów, i na końcu perkusja. W międzyczasie powstaje aranż całości kawałka. Obecnie dochodzi jeszcze kolejny ważny etap - postprodukcja. Do gotowych baz piosenkowych nagranych najlepiej jak się da pod okiem Mateusza Danka, dorabiamy tła i efekty, których nie dało się nagrać w pierwszych podejściach. Takie piosenki są idealnie doprawione i super się ich słucha na słuchawkach, odkrywając różne pododawane smaczki budujące klimat.
Paweł: Do tej pory materiał powstawał głównie na próbach. Nie byłbym sobą gdybym nie starał się tego zepsuć i wywrócić, więc oprócz tego nagrywamy również nowe demówki w odwróconej kolejności. Zanim ktokolwiek usłyszy pierwszą partię nowego pomysłu jest już on nagrany i rozwijany.
Jesteśmy świeżo po zajęciu pierwszego miejsca na konkursie poświęconym twórczości Grzegorza Ciechowskiego. Cover, który powstał na to wydarzenie został wzięty na próbowy warsztat dopiero gdy piosenka była już nagrana, wyprodukowana i zmiksowana.
MUAM: Serdecznie gratuluję sukcesu! Mam nadzieję, że to otworzy Wam drogę do dalszych działań. Wróćmy jednak jeszcze na chwilkę do tajników pracy w studiu. Powiększyliście skład, dołączył do Was Paweł Przyborowski i jesteście obecnie kwintetem z dwoma gitarzystami. Jak wpłynęło to na proces prac nad drugim albumem?
Wojtek: Wpłynęło na wiele sposobów. Po pierwsze utwory z pierwszej płyty w zdecydowanej większości opierały się na tematach, które przynosił Kajetan. Na drugiej płycie było już to zdecydowanie bardziej zdemokratyzowane. Poza tym ostatnio po raz pierwszy nagraliśmy utwór zanim zagraliśmy go wspólnie na próbie, co jest być może zwiastunem innego systemu pracy - wniesionego do zespołu przez Pawła. Paweł wniósł mnóstwo nowej energii i mnogość inspiracji, które z pewnością odróżnią brzmienie drugiej płyty od pierwszej.
MUAM: Maja, jak powstają Twoje teksty? Są bardzo szczere - z jednej strony delikatne, trochę nostalgiczne, z drugiej mroczne. Bardzo podobają mi się gry słowne. Jest w nich klimat rodem z "Miasteczka Twin Peaks", do którego do dziś bardzo chętnie wracam.
Maja: Różnie to wygląda. Czasami napiszę coś w 10 minut i jest to od razu ostateczna wersja, rzadziej tekst powstaje w bólach przez kilka tygodni. Zawsze teksty powstają ostatnie, po muzyce. Zazwyczaj schemat jest podobny - najpierw same nasuwają mi się jakieś słowa-klucze, które kojarzą mi się z muzyką, później wokół tego buduję. Teksty z pierwszej płyty powstały w dużej mierze jako wykwit mojego życia wewnętrznego, a na drugiej płycie więcej będzie oderwanych ode mnie wyobrażeń i obserwacji.
MUAM: Skąd pomysł na nazwę Kwiaty? Mam wrażenie, że świetnie oddaje ona charakter Waszej muzyki - delikatnej, pięknej, lekkiej, emocjonalnej, a przy okazji łatwo ją zapamiętać. Z drugiej zaś strony jej powszechność może przysporzyć pewne kłopoty w jej wyszukiwaniu w sieci w postaci np. odnośników do kwiaciarni czy nawet innego dość popularnego już zespołu, Kwiat Jabłoni…
Wojtek: Wydaje mi się, że wszystkie te skojarzenia są trafne. Szukaliśmy czegoś, co z jednej strony będzie się kojarzyło z pewnego rodzaju niewinnością, subtelnością, naiwnością, a z drugiej będzie nawiązywało do poważniejszych tematów. Mi zawsze słowo „Kwiaty” kojarzyło się z piosenką zespołu Cela nr 3 o tym właśnie tytule i jej tekstem: „najpiękniejsze kwiaty człowiek dostaje na swoim pogrzebie”.
MUAM: Wasza muzyka, to dla mnie nie tylko okazja do refleksji, ale też taki wehikuł czasu do lat dziewięćdziesiątych, do chwil, gdy sama byłam radosnym dzieckiem, nie martwiłam się o przyszłość, spędzałam beztroskie wakacje, huśtając się na huśtawkach, pływając w jeziorze i budując piaskowe konstrukcje. A Wy jak wspominacie ten czas z dzieciństwa?
Wojtek: - Mam dokładnie tak samo. Jeżeli miałbym wskazać jakiś motyw przewodni w naszej muzyce to byłby to właśnie ten czas dzieciństwa i dojrzewania, z właściwymi mu problemami i wzruszeniami. Słuchając naszej muzyki mam nawet przed oczami konkretne miejsca - jak rodzinne mieszkanie mojej mamy w Lidzbarku Warmińskim, gdzie często spędzałem z bratem wakacje i ferie w dzieciństwie.
Kajetan: Mnie zaskakuje, że Kwiaty muzycznie tak bardzo kojarzą się z latami 90'. Pierwsza płyta tworzona była głównie na bazie riffów, które przynosiłem na próby, a ja jakoś w tamtym czasie (ani wcześniej) nie byłem szczególnie zainteresowany muzyką z tych czasów. Mam wrażenie, że chyba nikt z nas bardzo nie był. Ten efekt nie był zamierzony ale ewidentnie nam coś takiego niechcący wyszło. Ale odpowiadając na pytanie to dzieciństwo, które przypadło na te lata kojarzę z moimi kuzynkami Łucją i Ewą, z którymi w zasadzie się wychowywałem i bardzo przyjaźniłem, z podwórkiem skupionym wokół górki Wieloryb (Żabianka) pełnym dzieciaków, bitwami na korzenie, wakacjami w Kazubiu (zanim nagrywaliśmy tam płytę, ja co roku przez pierwsze 11 lat życia jeździłem tam latem), chorobami, astmą i moimi jamnikami: Figą (które oddała za mnie życie atakując ciężarówkę, która według niej chciała mnie przejechać) oraz Herą. Co do ogólnego wspomnienia to nie potrafię powiedzieć, że była to tylko beztroska. Połowę dzieciństwa leżałem chory w domu z dala od rówieśników i przygód. Oczywiście jedzenie chipsow przed tv, czy granie w Baldurs gate na kompie było super, ale te ciągle rozłąki ze szkołą i kolegami mocno mnie wycofywały. W dzieciństwie byłem dość przelękniony i bardzo niepewny siebie. W sumie wiele się nie zmieniło hehe.
MUAM: Dla mnie osobiście muzyka to lek na zmartwienia, troski, smutki. A jak jest u Was? Czy oprócz tego, że gracie i tworzycie własne dźwięki macie takie płyty, które pomagają Wam zapomnieć o otaczającym świecie, oderwać się od codzienności?
Kajetan: Oczywiście, że mam takie płyty i bez nich nie wiem jakbym sobie radził z codziennością. Punk rock już od kilkunastu lat jest dla mnie takim energetycznym żywiołem, który pozwala mi oderwać się od własnych problemów i dać życiodajną siłę. Z tego gatunku mam masę takich płyt, aż ciężko się zdecydować. Na pewno Johnny Thunders & Heartbreakers- L.A.M.F, The Vibrators - Pure Mania, 999 - The Bigest prize than sport, The Clash - London calling i pierwszy Ramones, Wire - pierwsze dwie płyty czyli Pink flag i Chairs Missing. Mógłbym tak długo wymieniać! To jest właśnie mój lek na troski i zmartwienia. Lubię też zanurzać się w płytach, które oddają mój wewnętrzny niepokój, smutek lub inne trudne emocje. Czasem jest to masochistyczne podkręcanie różnych trudnych stanów i bywa, że uruchamia to różne autodestrukcyjne schematy, natomiast bywa to też bardzo oczyszczające. Wymienię tutaj takie płyty jak: Women - Public strain, Rowland S.Howard - Pop crimes, Deerhunter-cryptograms, Connan Mockasin - forever dolphine love. Dziś mi raczej te łagodniejsze płyty przychodzą do głowy.
Paweł: W gorszych chwilach wracam do rzeczy ulubionych. Nick Cave przekrojowo od góry do dołu, Julia Marcell - Sentiments, Amon Tobin… mógłbym wymieniać jeszcze dłuższą chwilę.
MUAM: Paweł, udzielasz się w wielu muzycznych projektach, które choć różnią się od siebie, to są bardzo spójne - łączy je klimat i atmosfera oraz nawiązania w stylu retro. Nie da się ukryć, że Glątwa, Byty, Kwiaty i Twoje solowe dokonania mają wspólny mianownik i mam wrażenie, że mogą dotrzeć do fanów podobnej muzycznej estetyki. W ramach wymienionych zespołów budujesz własną jakość, a wszyscy razem tworzycie ciekawą niszę. Podziwiam Twoją energię i zaangażowanie w muzyczną pracę. Jak dzielisz czas między te projekty i pracę na etacie? Wydaje się, że to niemałe wyzwanie…
Paweł: Szalonej energii człowiek! Żelazny człowiek! A zupełnie poważnie: nie jest to łatwe ale nie wyobrażam sobie funkcjonować inaczej. Uwielbiam to, że w każdym składzie mogę dać od siebie coś innego. Dobra organizacja kalendarza i praca z inspirującymi ludźmi jest najważniejsza. Gdybym nie cieszył się z czwartej czy piątej próby lub sesji nagraniowej w tygodniu to prawdopodobnie by oznaczało, że nie jestem w dobrym miejscu. Zero pustych przebiegów.
MUAM: Wiem, że kochacie koncertować. Widzieliśmy się już kilkukrotnie na koncertach w Trójmieście, nie tylko w warunkach klubowych, ale też w różnych nietypowych miejscach na koncerty, jak Muzeum Miasta Gdyni czy molo w Brzeźnie. Który występ z dotychczasowych wspominacie najlepiej, jako wyjątkowy, przełomowy, szczególny?
Kajetan: Koncert, który wyjątkowo miło wspominam to ten w 100czni w Gdańsku, organizowany przez Kubę Knerę. O ile pamięć mnie nie myli był to pierwszy koncert po naszej wakacyjnej sesji nagraniowej. Byliśmy wtedy bardzo zgrani, zarówno muzycznie jak i personalnie. Czułem, że mocno się zaprzyjaźniliśmy przez tamte wakacje i ten koncert był cudowny zwieńczeniem tych radosnych chwil. Trochę tęsknię za tymi czasami bo na dzień dzisiejszy są między nami różne kwasy i spięcia. Ale może wewnętrzne tarcia to coś naturalnego i może w jakiś kreatywny sposób wpłynie to na naszą muzykę? We will see what time we will tell.
Jacek: Najlepiej wychodzą nam koncerty bez spiny - czyli takie, po których wcale nie spodziewamy się czegoś wyjątkowego. Myślę, że koncert na urodzinach Mrówy w Gdyni był jednym z najfajniejszych w ostatnim czasie. Ludzie zaczęli tańczyć, był dobry kontakt w dwie strony, ciepły wieczór, itd. Wszystko było na swoim miejscu - jedni ludzie grają a inni się przy tym bawią i coś odczuwają i komunikują to tym grającym. W skrócie o to chodzi w muzyce.
Paweł: Bardzo dobrze wspominam przedcovidowy Space Fest. Byłem w zespole dopiero od miesiąca i bardzo się staraliśmy żeby dowieźć na miejsce jak najlepszy set koncertowy. Reakcje publiczności były bardziej niż zachęcające do dalszej pracy.
MUAM: A myśleliście o tym, by np. udekorować scenę, na której występujecie kwiatami? Może nie w taki sposób, jak zrobili to The Smiths w teledysku do "This Charming Man", ale myślę, że byłby to ciekawy dodatek do klimatu
Maja: świeże kwiaty to cholernie droga sprawa, sztucznych nie lubimy. Takie dekoracje doprowadziłyby nas do bankructwa. Może więc za jakiś czas, jak będziemy bogaci...
MUAM: Dzięki za rozmowę!
Debiutanckiej płyty Kwiatów możecie posłuchać poniżej: