Jak połączyć przystępność z ambitnym graniem, metal, rock progresywny, alternatywny i kilka innych gatunków, jednocześnie zachowując swój charakterystyczny styl? Jak pozostać sobą, a jednocześnie nie stać w miejscu? Zadanie nie należy do najłatwiejszych, ale Amerykanie z Mastodon poradzili sobie z nim świetnie. Po płytach z rarytasami dla zagorzałych fanów zespół wraca z pełnym albumem i jest to naprawdę dobry materiał.
Czekałam na premierę tej płyty z wypiekami na twarzy i się nie zawiodłam. To wręcz idealny balans tego, co w muzyce Mastodon najlepsze. Już od pierwszych minut albumu słuchacz ma do czynienia ze świetnymi riffami, zmianami tempa i potężnym wokalem. Ciężar, metalowe galopady i moc zrównoważone zostały naprawdę dobrymi melodiami, które nuci się bezwiednie. W singlowych "Sickle and Peace" i "Teardrinker" jest coś z popowej przebojowości, w "Skeleton Of Splendor" nuta balladowej melancholii. Nie brakuje też momentów rozpędzonych do nieprawdopodobnego tempa, jak w "Pushing The Tides" i "Savage Lands", muzycznego ciepła, jak w "Had It All", refrenów, które świetnie się śpiewa i muzycznego wyrafinowania.
To album, który wchodzi w głowę od pierwszego przesłuchania i mimo że jest podwójny, ma aż 15 utworów i trwa prawie półtorej godziny, nie męczy i słucha się go z prawdziwą przyjemnością. Są tu naprawdę miłe dla ucha, nie przekombinowane gitarowe solówki, są dobre teksty, które nawiązują do emocji towarzyszącym wielu z nas przez ostatnie 1,5 roku, z dominacją straty, samotności i niepokoju, ale jest tu przede wszystkim energia, która udziela się odbiorcy. Album produkował David Botrill, który kiedyś z powodzeniem łączył aspekty przebojowości i niebanalności w muzyce Muse, Tool czy Rush.
Z pewnością znajdą się też malkontenci - jedni twierdzący, że za mało tu metalu i zespół się skończył i jest dla słabych, inni, że za długie, więc od razu nudne, jeszcze inni, że wszystko gdzieś już było. Ale czy chodzi o to, żeby za każdym razem było ostro do bólu, nieprawdopodobnie oryginalnie i specjalnie inaczej niż wcześniej? To już pozostawiam do indywidualnej oceny. Moim zdaniem niekoniecznie, tu liczy się przede wszystkim całokształt.
Jak wspominają muzycy jest to pożegnanie Mastodon z długoletnim przyjacielem, Nickiem Johnem, który był ich managerem. To także kolejny naturalny krok w muzycznej ewolucji zespołu, który prezentuje tu jeszcze więcej melodyjnych fragmentów niż kiedykolwiek wcześniej. Ta muzyka hipnotyzuje, porusza i chwyta za serce, a Mastodon dają dowód tego, ze są jedną z najciekawszych grup na współczesnej rockowej scenie. Okazja, by posłuchać tej płyty na żywo już w czerwcu przyszłego roku podczas Mystic Festival.
87%
Posłuchaj płyty: Mastodon - Hushed And Grim