Czwarty dzień Soundedit Festival 2021 był gratką dla miłośników muzycznych eksperymentów. Na finał tegorocznej imprezy wystąpili laureaci tegorocznego wyróżnienia "Człowieka Ze Złotym Uchem", czyli zapowiedziany już w poprzedniej relacji duet Skalpel w niepowtarzalnym projekcie "Planetarium Lema" oraz niesamowita i bezpośrednia Lydia Lunch.
Wielki ekran, potężna ruchoma kamera na wysięgniku, dwóch kamerzystów na podwyższeniach, rozbudowane stanowisko dźwiękowców i mnóstwo nietypowych przyrządów na scenie - taki widok przywitał uczestników festiwalu w niedzielne popołudnie. Wszystko po to, aby transmitować na żywo w sieci koncert specjalny z okazji setnych urodzin Stanisława Lema, wybitnego pisarza, który zainspirował Marcina Cichego i Igora Pudło do przygotowania muzyczno-wizualnego widowiska odwołującego się do powieści "Solaris", „Niezwyciężony”,"Eden" oraz „Kongres Futurologiczny”. Podczas nieco ponad godzinnego koncertu zabrzmiały cztery kompozycje, w których djsko-producencki duet wsparli kolejno jazzowy saksofonista do zadań specjalnych, Kuba Więcek, eksperymentator Piotr Romańczuk z zespołu Małe Instrumenty i pianista Piotr Orzechowski, znany jako Pianohooligan. Finałową kompozycję odwołującą się do "Kongresu Futurologicznego" muzycy wykonali wspólnie. Duet Skalpel wspierał też z tyłu sceny Eugeniusz Rudnik, pionier muzyki elektronicznej i elektroakustycznej w Polsce.
Jazz, neoklasyka, elektronika, muzyka eksperymentalna - te dziedziny muzyczne przenikały się, łączyły i spajały, budując niezwykłą, niepowtarzalną artystyczną wizję pełną kosmicznych brzmień. Wciągające wizualizacje fantastycznie pasowały do dźwięków. Jeśli byliście kiedykolwiek na festiwalu Dni Muzyki Nowej, który odbywa się co roku w gdańskim Klubie Żak, być może będziecie w stanie nazwać instrumenty, którymi posługiwał się na scenie Piotr Romańczuk. Jego konstrukcje reprezentowały „nekrosferę”, czyli populację
mechanicznych organizmów, które opanowały Regis III. Artysta poruszał się w labiryncie rurek, łańcuchów, blach i blaszek, klawiszy, smyczków i strun bardzo sprawnie, kreując nieprawdopodobny klimat, który przyprawiał o zawrót głowy. "Planetarium Lema" zaprezentowane zostało fenomenalnie, a publiczność przyjęła je z szacunkiem, uwagą i zachwytem, chłonąc każdy dźwięk i wczuwając się w niezwykłą atmosferę.
Jak wspomniał ze sceny dyrektor Soundedit Maciej Werk, zakończenie festiwalu jak zawsze było nieprzewidywalne. Tym razem organizatorzy postawili na nietypową formę - zaprosili artystkę, która zaprezentowała film dokumentalny, a następnie swój jedyny w swoim rodzaju muzyczno-słowny performance. Lydia Lunch to ikona ruchu no-wave - wokalistka, poetka, pisarka i aktorka. Kobieta wszechstronna, wyjątkowa, obdarzona niesamowitą charyzmą, wulkan energii, wprawiająca w osłupienie, konsternację i podziw.
Po projekcji odważnego, prowokacyjnego, prezentującego działalność Lydii "The War Is Never Over", w którym wypowiadali się między innymi Thurston Moore i Nicolas Jaar, artystka wkroczyła na scenę, by zwrócić się do słuchaczy osobiście, bezpośrednio. W swoim godzinnym wykładzie zawarła wszystko to, co boli, uwiera i nie daje spać wrażliwej duszy. Opowiadając o niezmiennych od lat nieprawidłowościach funckjonowania świata, za sprawą swoich dobitnych, bezkompromisowych wypowiedzi niosła uniwersalne przesłanie wolności i niezależności, tak potrzebne w dobie niepewności, zawirowań i niepokojów. Mówiąc co myśli, będąc w pełni sobą, wiedząc, czego chce, nie obawiając się oceniania stała się inspiracją dla kolejnych pokoleń, by nie bać się walczyć o swoje. Oczarowała głosem, sceniczną ekspresją i świetną formą.
Po występie nadarzyła się okazja, by zadać artystce pytania. Po gorących zachętach ze strony nieśmiałej publiczności padło jedno, którego sedno można zawrzeć w sformułowaniu - jak kobiety powinny walczyć o swoje, by wygrać z dominacją mężczyzn i brakiem szacunku oraz jak przwrócić na świecie ład i równe prawa dla wszystkich. Bezpośrednia odpowiedź nie padła, a artystka spuentowała swoją wypowiedź tym, że gdyby wiedzała, co zrobić, nie stałaby na scenie przelewając swą frustrację współczesnym światem w poezję. Po dłuższej chwili i braku dalszych pytań postanowiła opuścić scenę, ku zaskoczeniu prowadzącego panel dyskusyjny, co nie znaczy jednak, że nie było już możliwości rozmowy - tym razem takiej bezpośredniej, bez fleszy, kamer i centrum uwagi. Taka okazja nadarzyła się podczas podpisywania płyt, z której ochoczo skorzystała część fanów. Uśmiechnięta Lunch przyznawała, że bardzo lubi przyjeżdżać do Polski i dziękowała za wspólny udany wieczór.
Tym samym trzynasta, bardzo udana edycja festiwalu dobiegła końca. Spragnionych powrotów we wspomnieniach do wydarzeń z niedzieli pozostawiam z poniższą galerią. Dziękuję organizatorom za zaproszenie, współuczestnikom za wspólne
przeżywanie emocji związanych z koncertami i miłą atmosferę oraz
obsłudze za świetne nagłośnienie obu koncertowych sal. To była czysta przyjemność.
SKALPEL
LYDIA LUNCH