Szalone tempo, wściekłość, wrzask, techniczny kunszt i moc, która niemal rozsadziła klubową salę - tak było w niedzielny wieczór w Desdemonie. Mentor i Vrna naładowali energią publiczność kochającą hałas kontrolowany nie tylko na kolejny tydzień pracy, ale pewnie i na dłużej.
Muzyka jest lekiem na wszystko - sprawia, że człowiek się uśmiecha, przestaje analizować, myśleć o tym, co czeka go następnego dnia, co pozostawił nierozwiązane, co spędza sen z powiek. Ładuje pozytywną energią, pozwala się odciąć. Tak właśnie było w niedzielę za sprawą występów Vrny i Mentora.
Jak wspomnieli w wydarzeniu organizatorzy, "vrnʌ to trzech degeneratów z trójmiejskich blokowisk (ich muzyce również zdecydowanie bliżej tam niż do puszczy kampinoskiej). Swoją muzykę określają jako necro-postpunk". I faktycznie, był hałas, chwilami nieco psychodeliczno - psychotyczny - taki, który zostawał w głowie, intrygował. Był to bardzo dobry występ. A, jeszcze jedno - w 2022 ukaże się debiutancki album grupy. Bądźcie czujni!
Mentor zagrał dokładnie tak, jak można było się spodziewać - z pazurem, potężnym wykopem i porażającą energią. Mroczne, ostre partie zrównoważone zostały niemal taneczną energią, której nie sposób było się nie poddać. Fani skakali, szaleli, a nawet tańczyli, bawiąc się w najlepsze. Publiczność w Desdemonie jest szczególna, co potwierdziła reakcja
zespołu na gorące podziękowania i prośby o powrót na scenę po zakończeniu koncertu. Mentor dla
gdyńskich fanów zrobił wyjątek i zagrał bis, zaimprowizowany,
nieplanowany. Wybrzmiały też oczywiście nagrania ze świetnego, trzeciego albumu zespołu, "Wolves, Wraiths and Witches", który miał swoją premierę w listopadzie.
Prawdopodobnie nie było tego wieczoru osoby, która wyszła z klubu z poczuciem niespełnienia i niedosytu. Spowodowały to oczywiście świetna muzyka, domowa atmosfera i fajni ludzie - czego chcieć więcej? Zapraszam do obejrzenia zdjęć. Czemu tym razem czarno-białe? Przewaga fioletu i różu nie do końca pasowała do tego typu grania :)