piątek, 21 stycznia 2022

The Bullseyes + Obrasqi - Gdańsk, Drizzly Grizzly, 20.01.2021 [GALERIA ZDJĘĆ]

Uwielbiam takie momenty, gdy wybierając się na koncert do końca nie wiem, czego mam się spodziewać, a wychodząc z klubu jestem naładowana pozytywną energią. Tak właśnie było wczoraj, gdy opuszczałam Drizzly Grizzly. Tym razem miłośnicy dźwięków różnych mogli posłuchać dwóch zespołów, które niedawno podzieliły się debiutanckimi albumami - trójmiejskiego tria Obrasqi i energetycznego duetu z Leszna - The Bullseyes. 

 



Pierwotnie do koncertowego składu dołączyć miała jeszcze wokalistka i kompozytorka Klaudia Daliva. Artystka odwołała niestety swój występ z powodu choroby. W tym wypadku zespołem, który otworzył wieczór, naturalnie stały się Obrasqi

"Czy miałeś kiedyś porzeczkowy sen?" - zagadkowo pytała wokalistka zespołu Monika Dejk-Ćwikła w jednym z wykonywanych utworów - energetycznym, elektronicznym, skrojonym do radia "Porzeczkowym Raju", jednocześnie porywając do tańca i hipnotyzując mrokiem.

Niejednoznaczne, skłaniające do zastanowienia, intymne teksty i dźwięki z pogranicza mrocznej elektroniki, muzyki akustycznej i art-rocka wypełniły ten godzinny występ. Trio, które wraz z Moniką tworzą jeszcze gitarzysta Artur Wolski i perkusista Jarosław Bielawski, zaprezentowało kompozycje ze swojej debiutanckiej płyty "Dopowiedzenia" i jeden premierowy utwór. Publiczność słuchała tych brzmień z zainteresowaniem, wczuwając się w klimat i historie opowiadane muzyką, przywodzące na myśl psychodeliczne obrazy pozostawiające wolność interpretacji.

Zaprezentowana muzyka była bardzo różnorodna. W utworach słyszalne były echa Dead Can Dance, The Pineapple Thief i...Myslovitz.  Brzmienie zostało technicznie dopieszczone i pięknie podkreślone subtelnymi światłami. Muzyka zespołu pięknie odnalazła się w klubowej, klimatycznej przestrzeni Drizzly Grizzly. 

Po subtelnościach i pastelowych barwach przyszedł czas na dawkę porywającego rock and rolla. Choć ledwie wydali debiutancki album, ich brzmienie jest w pełni ukształtowane i dopracowane. Duet The Bullseyes dokładnie wie, jak chce brzmieć, co chce grać i jak zaintrygować słuchaczy swoją twórczością. To rock and roll w najczystszej postaci, muzyka, która od pierwszego odsłuchu wyrywa z butów i zachęca do podrygiwania w rytm prostych, chwytliwych melodii. The White Stripes? Royal Blood? Mateusz Jarząbek i Darek Łukasik może i czerpią inspiracje z zagranicznych gwiazd, ale robią to z przymrużeniem oka i czystą radością. Świetnie śpiewają, bardzo dobrze grają, mają na siebie pomysł i zarażają pozytywną energią i poczuciem humoru. W końcu niewielu decyduje się zatytułować swój debiut "The Best Of". Słuchając tej muzyki trudno się nie uśmiechnąć, a jeszcze trudniej nie poddać się jej chwytliwości na koncercie.

Ta muzyka doskonale sprawdza się na żywo. Choć frekwencja nie była imponująca, zespół dał z siebie wszystko, by rozkręcić publiczność i zachęcić do wspólnej zabawy. Były śpiewy, klaskanie w rytm, a nawet latarki z telefonu, mające stworzyć romantyczny klimat w trakcie ballady. Była naturalna energia i piękne porozumienie, za co muzycy odwdzięczyli się w niespotykany sposób - rozdali publiczności płyty. Te dźwięki były tak nośne, że spokojnie sprawdziłyby się w większym klubie, festiwalowej scenie czy nawet stadionie. Jestem spokojna o to, że muzycy daliby sobie radę. To jeden z tych zespołów, o którym już niedługo może być głośno. Potrzeba tylko odrobiny szczęścia i dostrzeżenia przez organizatorów muzycznych festiwali.

Zapraszam do obejrzenia galerii:

 

OBRASQI

 



























































































 

THE BULLSEYES