poniedziałek, 14 lutego 2022

Black Country, New Road - Ants From Up There (4.02.2022)


Nowatorskie podejście do jazzu? Nowe oblicze rocka progresywnego? Powrót świetności brzmień z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku? O Black Country, New Road pisano już różne rzeczy, także to, że są najlepszym zespołem na świecie, kreatorami nowego oblicza jazzu, przyszłością muzyki. Ich debiutancki album "For The First Time" wywindował zespół bardzo wysoko i postawił porzeczkę na poziomie dla wielu niemal nieosiągalnym. Czy drugi album kolektywu dorównał debiutowi, przebił go, a może okazał się totalną klapą? 

Oczywiście takich radykalnych osądów wydawać nie zamierzam, bo i po co? Gusta są różne, zapotrzebowanie na konkretny rodzaj emocji także. Wpływowe media lubią czynić z zespołów gwiazdy, a następnie strącać je z piedestału, pompować nadzieje, a następnie krytykować. Tu na szczęście przyczyn, by wypisywać negatywne komentarze nie ma, bo to bardzo dobry album.

Dla Black Country, New Road jednak ten materiał mimo bardzo ciekawej zawartości muzycznej niekoniecznie jest tym szczęśliwym. Po jego nagraniu, z zespołem pożegnał się wokalista Isaac Wood, tłumacząc swoją decyzję potrzebą zadbania o zdrowie psychiczne. Czy z powodów wyżej wymienionych? Na szczęście muzycy będą kontynuować działalność zespołu i już zaczęli prace nad nowym materiałem. 

"Ants From Up There" to bardzo ciekawy album, z pogranicza jazzu, rocka progresywnego i awangardy - poszukujący, intrygujący, zmuszający do refleksji i zdecydowanie nie dający się ocenić po jednym czy dwóch odsłuchach. Taki, który może wzbudzać skrajne emocje - od zachwytu po niechęć, a co więcej nieść inne odczucia w zależności od dnia i nastroju. Prog rock, indie rock, folk, jazz, pop - wszystko to i jeszcze więcej znajdziecie na tej płycie. Za dużo? Nie tym razem, muzycy doskonale wiedzą, co robią i szlifują konsekwentnie swój styl.

To muzyka zdecydowanie nieoczywista - bardzo melodyjna, refleksyjna, a zarazem bardzo improwizowana, pozostawiająca ogromny potencjał do rearanżacji na żywo. Jest pięknie, jest różnorodnie, wszystko jest dopracowane i zagrane na najwyższym poziomie. Jest w tych dźwiękach nostalgia, tęsknota, a zarazem ciepło i niezwykły urok. Atmosfera "Concorde" i chóralne wielogłosy w "The Place Where He Inserted the Blade" przywołuje wspomnienia Arcade Fire. "Mark's Theme" to urzekająca ciepłem miniaturowa kołysanka, płynnie łącząca się z "The Place Where He Inserted the Blade" z wzruszającym wstępem na fortepianie, rozwijająca się w przepiękną, bardzo jesienną i intymną opowieść. W "Snow Globes" rozbrzmiewają echa solowych dokonań Damona Albarna.

Przyznam, że brzmienie i aranżacje nie powaliły mnie totalnie na kolana tak bardzo, by uznać tę płytę za wybitną, za album roku i top wszech czasów, co nie znaczy, że ten album do mnie nie trafił.  Z każdym kolejnym odsłuchem materiał coraz bardziej do mnie trafia, coraz bardziej porusza i uderza w czułe struny. Jedno jest pewne - po raz kolejny Black Country, New Road udowadniają, że zasługują na szacunek i uznanie, bo potrafią wzruszać i tworzyć niezwykłe dźwięki oraz trafiać do ludzi na całym świecie, godząc fanów metalu, popu, rocka i jazzu i pokazując, że dobra muzyka ma wiele oblicz, a jej gatunek to sprawa czysto umowna.


85% 

Posłuchaj płyty: Black Country, New Road - Ants From Up There