Moc i energia, a z drugiej strony uzależniająca melodyjność - jeśli szukasz takiej płyty, nie zawiedziesz się słuchając nowej propozycji Korn. Amerykanie nagrali album bardzo konkretny, intensywny i taki, który momentalnie wchodzi w głowę.
Nigdy nie należałam do grupy zagorzałych fanów zespołu, nie szalałam za kolejnymi albumami, nie ustawiałam się w długich kolejkach do wejścia na koncerty. Cenię od lat twórczość, podziwiam dorobek i zaangażowanie, jednak dotąd nie było tak, że czekałabym na któryś kolejny album z takim zaciekawieniem. Wszystko zmieniło się po premierze singla "Forgotten", który utkwił mi mocno w pamięci i który nuciłam bezwiednie przy dowolnej okazji mimo przesłuchania tak wielu innych, fantastycznych płyt i singli.
Tym rewelacyjnym utworem z fantastycznym basowym riffem zaczyna się ten album, który jest nieprawdopodobnie wręcz krótki. Dziewięć utworów i trzydzieści dwie minuty pozostawiają niedosyt i ogromną chęć na więcej. Jest za to bardzo mocno, melodyjnie i intensywnie. Chwytliwe riffy czepiają się uszu, jak w "Let The Dark Do The Rest", melodie kołyszą jak w "Start The Healing" i "Lost In The Grandeur", refreny nuci się, do rytmu chce się skakać. Tak jest już w zasadzie do końca, a finałowy "Worst Is On Its Way" miażdży riffami i mocą.
Ten album ma taki charakter, że po prostu się podoba, jeśli gustuje się w melodyjnym metalu. Słucha się go świetnie o dowolnej porze, bo jest po prostu idealnie zbilansowany. Pośród tej przebojowości i dynamiki skrywają się ważne teksty, nad którymi warto się pochylić.
To płyta nieco jaśniejsza od poprzedniczek, niosąca promień światła, nadziei, uśmiechu. Mimo niepokojąco przygnębiającego tytułu ma ona właściwie pozytywny wydźwięk. To dokumentacja fantastycznej energii i dobrej atmosfery towarzyszącej muzykom w studiu, o czym wspomniał w zapowiedziach albumu gitarzysta grupy. Wokalista zespołu, Jonathan Davis dodawał, że warstwa liryczna "Requiem" to w pewnym sensie rozliczenie artysty z mrokiem, który przytłaczał go przez lata, krok ku jaśniejszej stronie, wyjście z depresyjnych stanów, które nieustannie go nękały. To nadzieja na to, że kolejny dzień może przynieść dobre wieści, ulgę, ukojenie.
Taka jest ta płyta - niesie promień nadziei w smutku i prawdziwą radość słuchania, zgrabnie łącząc technikę na najwyższym poziomie z przystępnością. Trochę wyeksploatowany przez lata i tracący na znaczeniu nu metal tu odzyskuje swoją świetność i znów może porywać tłumy.
83%
Posłuchaj płyty: Korn - Requiem