Delikatne dźwięki pianina, poruszające krajobrazy, czyste piękno - tak było wczoraj w GAKu. Na scenie Gdańskiego Archipelagu Kultury w Plamie w podróż dookoła świata, przy akompaniamencie pianina, zabrał publiczność Roman Wróblewski. Był to wieczór pełen ciepła, spokoju i wyciszenia, tak bardzo potrzebny, by uciec od zgiełku.
Muzyka klasyczna do najpopularniejszych gatunków nie należy - kojarzy się z eleganckimi salami, pełną powagą i podniosłością. To jednak wyobrażenie czysto stereotypowe i bardzo krzywdzące. O tym, jak bardzo uniwersalna jest to twórczość mogli przekonać się wszyscy, którzy zdecydowali się spędzić czwartkowy wieczór w przytulnej sali zaspiańskiego oddziału Gdańskiego Archipelagu Kultury.
Solowy koncert instrumentalny to sprawa niełatwa - nie ma wsparcia zespołu, pozornie na scenie niewiele się dzieje, artysta odpowiedzialny jest za budowanie atmosfery samodzielnie. Romanowi Wróblewskiemu się to udało - nie dość, że stworzył fantastyczny klimat przy pomocy dźwięków, to zadbał jeszcze o przepiękne wizualizacje i postanowił trochę opowiedzieć o sobie i swojej twórczości.
Wróblewski to bardzo pogodny, ciepły człowiek, który lubi dzielić się przemyśleniami. To duża wartość dodana, szczególnie podczas koncertów solowych. Artysta nawiązał z publicznością ciepłą relację - nie tylko wzruszał i mówił o rzeczach ważnych, ale potrafił też rozbawić. Był szczery i przede wszystkim tym zaskarbił sobie sympatię publiczności, która oklaskiwała go gorąco i słuchała z uwagą, na koniec domagając się bisu.
Pianista zadebiutował w kwietniu ubiegłego roku albumem "3:47 a.m.", z którego zabrzmiały niemal wszystkie kompozycje, przenosząc słuchaczy w krainę sennych marzeń i poruszających wspomnień, a także dwie nowe kompozycje, które znajdą się na drugiej płycie Romana. Występowi towarzyszyły wizualizacje wypełnione bardzo subtelnymi i wysmakowanymi teledyskami, wspomnienia z wyprawy do Tajwanu czy fragmenty filmu o surfingu, do którego Roman stworzył muzykę.
Wszystko do siebie pasowało, pięknie oddając charakter tej bardzo intymnej i uniwersalnej twórczości. Szum wiatru, urok zachodzącego słońca, dźwięk uderzających z impetem o brzeg fal, taniec - wszystko było namacalne i trafiało prosto w serce. Był to piękny, bardzo kameralny i bezpośredni występ. Każdy, kto zdecydował się wziąć w nim udział, mógł poczuć się wyjątkowo.
Zapraszam do obejrzenia galerii: