28 marca 2022 przeszedł do historii jako dzień zniesienia ograniczeń pandemicznych. Nie pozostało więc nic innego, jak świętować to radosne wydarzenie na koncercie. Świetną okazją ku temu był początek europejskiej trasy koncertowej Author & Punisher i MVTANT, którzy spotkali się z polskimi fanami w warszawskiej Hydrozagadce. Poniedziałkowy wieczór upłynął pod znakiem industrialnego metalu z domieszką mrocznej elektroniki. Taka muzyka w surowej przestrzeni Klubu Hydrozagadka zabrzmiała wybornie.
Frekwencja tego wieczoru nie była imponująca, za to ci, którzy zdecydowali się wybrać na koncert, mogli doświadczyć bezpośredniego kontaktu z artystami i naładować baterie za sprawą wciągającego, nietuzinkowego muzyczno-wizualnego spektaklu. Uczestnicy byli świadkami dwóch niedługich, ale bardzo intensywnych koncertów, spowitych dymem, pulsującymi w rytm muzyki światłami stroboskopowymi, porażającą energią i industrialnym klimatem.
Wieczór rozpoczął się występem Mvtant, za którym kryje się zielonowłosy artysta z Teksasu. Godzinny performance zdefiniowały przesterowane klawisze i wokal oraz całkowicie wciągająca ekspresja muzyka, który bardzo emocjonalnie interpretował swoje utwory. Był to bardzo bezpośredni występ, ponieważ artysta postanowił zagrać nie na scenie, lecz wśród publiczności. Swój sprzęt ustawił tuż przed sceną, a śpiewając zwracał się niemal bezpośrednio do widzów. Klimatu dodawały kierunkowe światła migające w rytm dźwięków wydobywanych z instrumentów klawiszowych. Był to koncert bardzo mroczny, atmosferyczny i choć nie metalowy, to o energii bardzo zbliżonej do występów, podczas których prym wiodą gitary i ciężkie, zgrzytliwe riffy.
Mocy i ciężaru, tym razem w połączeniu z większą dawką shoegaze'ujących melodii i melancholii nie brakowało także podczas koncertu Author & Punisher. Tristan Shone tworzy nie tylko wyjątkowe dźwięki, lecz także autorskie instrumenty, zwane przez niego maszynami, na których gra także na koncertach. Tym samym w Warszawie można było podziwiać nie tylko nowy, autorski mikrofon, o którym artysta opowiedział mi w wywiadzie, lecz także instrumenty klawiszowe i maszyny pełniące rolę instrumentów rytmicznych.
Twórca, który gościł już w naszym kraju kilka razy, tym razem wyruszył w trasę z gitarzystą Ecstatic Vision, Douglasem Sabolickiem, który zagrał na siedmiostrunowej gitarze. W tej odsłonie ta muzyka zabrzmiała jeszcze pełniej, jeszcze bardziej przestrzennie i wyraziście. Zgrzyty i przestery dopełnione zostały pięknymi, poruszającymi melodiami i hard rockową energią. Słuchało się tego występu i oglądało go z ogromną przyjemnością.
Podstawę koncertowej setlisty stanowiły kompozycje z doskonałego albumu "Kruller", który ukazał się w lutym br. Usłyszeliśmy między innymi potężny, a zarazem przestrzenny, pięknie płynący "Drone Carrying Dread", bardzo emocjonalny "Incinerator" czy nieprawdopodobny cover Portishead "Glorybox". Wszystko do siebie pasowało, pięknie się dopełniało i poruszało czułe struny w duszy. Publiczność słuchała artystów z zapartym tchem, chłonąc dźwięki, a sam Tristan dziękował szczerze ze sceny i przyznawał, że ta trasa jest dla niego bardzo ważna. Po koncercie chętnie rozmawiał z fanami i podpisywał płyty, dziękując im bezpośrednio.
Krótko pisząc, był to fantastyczny, pełen emocji wieczór. Zapraszam do obejrzenia galerii. :)
MVTANT