Trudno w takich dniach, jak te, które przeżywamy od końca lutego rozpisywać się na temat radości towarzyszącej występom na żywo, chemii rodzącej się między artystami i publicznością, emocjach, które niesie ze sobą słuchanie muzyki na żywo i spotkania z ludźmi. A może właśnie trzeba, skoro muzyka to jeden z najlepszych sposobów na rozładowanie stresu? Artyści chcą grać i spotykać się z fanami, jednocześnie pomagając potrzebującym w Ukrainie. Bluszcz i Bluefaces dochód z koncertów w Gdańsku, Szczecinie i Poznaniu postanowili przeznaczyć na wsparcie dla Ukraińców. Pierwszy z przystanków trasy wrocławskich zespołów miał miejsce w Drizzly Grizzly.
Wieczór rozpoczął duet Bluefaces, który udał się w swoją pierwszą w zespołowej historii trasę koncertową. Publiczność przyjęła Bartka i Kamila bardzo ciepło, zagrzewając do grania, uśmiechając się do muzyków, a chwilami nawet tańcząc w rytm synth-popowych melodii inspirowanych latami osiemdziesiątymi. Klawiszowo-gitarowe melodie z polskimi tekstami wchodziły w głowę i pozwalały choć na chwilę zapomnieć o zdecydowanie niewesołej rzeczywistości.
Napisanie i zaśpiewanie dobrej piosenki po polsku zdecydowanie nie jest zadaniem łatwym - wymaga nie tylko językowej elastyczności, ale przede wszystkim ogromnej wrażliwości. Tę bez wątpienia posiada Jarek Zagrodny, wokalista i autor tekstów zespołu Bluszcz, który wraz z bratem Romkiem wkradł się w serca miłośników retro-nostalgii za sprawą albumu "Kresz". Te nieskomplikowane piosenki na gitarę i klawisze, za to niezwykle trafnie opisujące rzeczywistość i pełne refleksji i tęsknoty za tym, co minęło, poruszyły kilka pokoleń słuchaczy. "Lata Dwudzieste", "Nie Przechodź", "Gepard", a właściwie wszystkie utwory z tej płyty to hity, które siedzą w głowie od pierwszego odsłuchu i zostawiają w duszy ślad za sprawą niebanalnych tekstów.
Gdy zespół wkroczył na scenę Drizzly Grizzly temperatura w klubie jakby podniosła się o kilkanaście stopni - publika zaczęła żywiołowo tańczyć i śpiewać, dając ujście emocjom i uśmiechając się od ucha do ucha. Ta atmosfera udzieliła się muzykom, którzy świetnie bawili się na scenie i wymieniali z fanami energią. Bluszcz zagrał jako trio, na dwie gitary i perkusję, z asystą klawiszy, dzięki czemu piosenki zyskały dodatkową głębię. Koncert minął błyskawicznie, a rozochoceni fani, czując niedosyt wrażeń, wywołali zespół na bis. Niezwykle zabrzmiał wykonany solo przez Jarka, przy akompaniamencie gitary, utwór "Lasy Prywatne".
Po występie fani mogli porozmawiać z zespołem, zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia i kupić płyty, z których dochód przekazany został na pomoc Ukraińcom. Był to wieczór pełen ciepła, życzliwości i dobrej, polskiej muzyki.