Mrok, złość na rzeczywistość, czeluść, otchłań, pustka, nicość... takie skojarzenia wywoływała muzyka, której słuchali na żywo wczoraj miłośnicy ciężkich, nieoczywistych brzmień w gdyńskiej Desdemonie. We wtorkowy wieczór na zaproszenie No More Silence kultowy klub odwiedziły zespoły Back To Skull, Misguided i Hexis. Było głośno, intensywnie i bardzo ekstremalnie, czyli dokładnie tak, jak być powinno.
Frekwencja tego wieczoru była bardzo adekwatna do dnia tygodnia. To jednak nie przeszkodziło w odbiorze sztuki i wzajemnej wymianie energii. Otrzymaliśmy trzy krótkie, kilkunastominutowe strzały, które kipiały od emocji.
Wrzask, a właściwie bardziej piekielny ryk, rozpędzone do granic możliwości partie perkusyjne, zgrzyty, przestery, wściekłe gitary - takie brzmienia nie należą do lekkich, łatwych i przyjemnych, za to charakteryzują się niesamowitą szczerością. Do tego totalna ciemność, która rozbłyska na kilkanaście sekund wściekłym światłem stroboskopowym spowitym dymną mgłą. Szaleństwo na scenie, szaleństwo wśród publiczności. To wszystko tworzy niepowtarzalną atmosferę. Takie koncerty są bezkompromisowe, bardzo bezpośrednie i umożliwiają fantastyczny kontakt zespołu z publiką. Pozwalają też odciąć się od codzienności, zresetować, wykrzyczeć i wyrzucić z siebie piętrzące się zmartwienia, strachy i niepokoje.
Świetnie zaprezentowali się Back To Skull i Misguided, czyli dwa toruńskie projekty, założone właściwie przez tych samych muzyków. Grzechu, czyli wokalista i gitarzysta pierwszego z nich, gra na basie w drugim z wymienionych, oddając tu rolę lidera Igorowi. W obu zespołach doskonale bębni Bartek. Oba występy były kolejnymi kilkunastominutowymi muzycznymi rozdziałami opowieści złożonej z krótkich strzałów przepełnionych złością, agresją, smutkiem i buntem, najpierw w języku polskim, a następnie angielskim. Panowie zagrali bardzo szczerze i z pasją, dając z siebie maksimum.
Dźwięki tworzone przez trio Hexis fantastycznie oddają ducha obecnych czasów, w których piętrzy się informacyjny chaos, zewsząd wylewa się zło, strach i okrucieństwo. Ten chaos w brzmieniu zespołu jest jednak tylko pozorny - tak naprawdę to przemyślana opowieść pod kątem klimatu - poukładana i dopieszczona. Ta muzyka najpełniej odsłania swoje oblicze właśnie na koncertach, które są ekstremalnie krótkie, ale potężne i bardzo intensywne, dzięki czemu pozostawiają trwały ślad i pustkę, którą później ciężko wypełnić czymkolwiek innym. Hexis pozamiatali, nie pozostawiając złudzeń.. Był to rewelacyjny występ, który na długo zostanie w mojej niespokojnej duszy.
Zapraszam do obejrzenia galerii.