Wraz z końcem pandemii fanów koncertowych emocji dopadła klęska urodzaju. Dawno nie było w Trójmieście takiej soboty, która zmuszałaby do dokonania trudnego wyboru, gdzie się udać. Podczas gdy w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim odbywały się koncerty drugiego dnia Sea You Tricity Music Showcase, a w prawie wyprzedanym B90 występował Mrozu, udałam się do Drizzly Grizzly, by posłuchać trzech zespołów spod skrzydeł toruńskiej wytwórni Piranha Music. W gościnnych niedźwiedzich progach zagrały Mag, Tankograd i Hydra i były to świetne koncerty.
Niespieszne doom'owe tempo, potężne blasty, echa Black Sabbath i bardzo ciekawe kompozycje - każdy z trzech zespołów zaprezentował się naprawdę interesująco. Wieczór rozpoczął Mag. Panowie w czarodziejskich czapkach swoim występem przekonali wszystkich wątpiących w to, że potęga magii może być wyrażona niekoniecznie poprzez sztuczki, inscenizację i zabawy z publicznością, lecz dźwięki, które wciągają bez reszty swoją oryginalnością. Warto było wsłuchać się w teksty utworów, by jeszcze bardziej poczuć mrok, tajemniczą aurę i dać się ponieść niezwykłej energii tej muzyki. Krótko pisząc, koncert był rewelacyjny.
Nieco przerąbane w obecnej sytuacji światowej miał ze swoim scenicznym stylem Tankograd, z czego żartował ze sceny lider zespołu. Nic dziwnego - grać muzykę o tematyce nawiązującej do wojny, w mundurach, w sytuacji, gdy toczą się walki na Ukrainie, to prawdziwe wyzwanie. Artyści jednak wybrnęli z sytuacji bardzo zręcznie, zawieszając przy instrumentach i na mikrofonach wstążki nawiązujące kolorystycznie do ukraińskich barw narodowych. Zagrali z pasją i słuchało się ich świetnie.
Wielu przybyłych czekała na Hydrę, choć mimo sobotniego wieczoru tym razem frekwencja (w obliczu innych wydarzeń), aż tak nie dopisała. Pleszewski zespół przyjechał do Gdańska, by promować swój drugi album "Beyond Life And Death", a ich sabbathowskie, bardzo chwytliwe riffy zostały przyjęte bardzo ciepło. Nowy album zabrzmiał w całości, wciągając swoim klimatem i sprawiając, że dotąd dość oszczędnie kołysząca się publiczność wpadła w trans. Fani zaczęli tańczyć, a zespół, widząc reakcje, rozkręcał się z minuty na minutę coraz bardziej. Po odegraniu nowej płyty muzycy bisowali ku uciesze publiczności kilka razy. Był to mój drugi koncert tego zespołu w ciągu miesiąca i drugi świetny, miło spędzony wieczór z tą bardzo dobrą muzyką - w marcu miałam przyjemność podziwiać zespół w warszawskiej Hydrozagadce (relacja), gdzie u boku pleszewskiej grupy zagrały Las Trumien i Narbo Dacal.
Drizzly Grizzly do takich koncertów nadaje się świetnie - industrialny klimat klubu w połączeniu z muzyką niezależną to zestawienie idealne. Będziecie się mogli przekonać o tym w kwietniu kilka razy - po szczegóły zapraszam tutaj.
Tymczasem poniżej możecie obejrzeć trochę zdjęć z wczorajszych koncertów. :)
MAG
TANKOGRAD
HYDRA