No to wszystko jasne! Znamy zwycięzców konkursu Road To Mystic. Na festiwalu w Stoczni Gdańskiej zagrają dwoje z czterech finalistów! Decyzją jury zwycięzcą konkursu został zespół Comepass z Poznania, a dzika karta została przyznana muzykom grupy Planet of Hell. Rozstrzygnięcie zabawy odbyło się w piątkowe popołudnie, 29 kwietnia, w warszawskiej Progresji i poprzedziło występy Igorrr i Otto Von Schirach. Jak było?
Krótko pisząc bardzo ciekawie, choć frekwencja nie do końca dopisała. Mimo że stopniowo w Progresji zjawiało się coraz więcej osób, wyznaczona na rozpoczęcie wydarzenia godzina siedemnasta w piątkowe popołudnie, w obliczu końcowotygodniowych korków i majówkowych wyjazdów okazała się dla wielu uczestników kłopotliwa. Było za to mnóstwo wrażeń muzycznych, multum emocji i bardzo różnorodna muzyka na bardzo wysokim poziomie, a ci, którzy stawili się wcześniej, gorąco dopingowali występujące zespoły.
Jury w składzie Adam Brzeziński (Mystic Production), Łukasz Dunaj (Noise Magazine), Jarosław Anzhellmo Giers (Antyradio), Marek Prezes Laskowski (Progresja) i Jarek Szubrycht (Gazeta Wyborcza) miało naprawdę niełatwe zadanie typując już z wybranej wcześniej pięćdziesiątki czwórkę finalistów, a co dopiero wybrać z nich grupę, która znajdzie się w festiwalowym line-upie. Niełatwe zadanie stało też przed muzykami, którzy nie tylko musieli pokonać tremę związaną z występem w tak dużym i prestiżowym klubie jak Progresja, a także przekonać jurorów podczas minikoncertu - wykrzesać z siebie maksimum w ciągu zaledwie kilkunastu minut., czyli trzech kompozycji. Które utwory wybrać, w jakiej kolejności je zaprezentować, na co postawić?
Kolejność występów ustalono w drodze losowania. Jako pierwszy zaprezentował się Asperatus, stawiając na brzmienie gęste, soczyste i piekielne. Ten bardzo techniczny, brutalny death metal zabrzmiał potężnie i ostro i zebrał zasłużone oklaski publiczności. Otwieranie wieczoru to zadanie niełatwe, ale zespół poradził sobie świetnie, stawiając bardzo wysoko poprzeczkę pozostałym uczestnikom. Z przeskoczeniem jej nie mieli najmniejszego problemu muzycy grupy Comepass, którzy zachwycili niebanalnym połączeniem emocjonalności i ciężaru. Ich bardzo dojrzałe i przemyślane, pełne melodyjności i szczerości, ale nie pozbawione ogromnego ładunku mroku utwory porwały publiczność, a zespół zyskał nowych fanów, w tym osobę piszącą ten tekst, która już po kilku minutach pierwszej kompozycji poczuła, że czekała na takie brzmienie i emocje od dawna.To jednak kwestia bardzo indywidualna i w żaden sposób nie umniejszająca wartości pozostałych trzech występów.
Na progresywność i wyrafinowanie postawili członkowie Source Of Mary. Podczas tego występu uwagę zwracał wokal - ten czysty należący do basisty grającego na pięciostrunowym instrumencie, jak i ten mroczny, growlujący, którego posiadaczem jest perkusista. Wyczuwalna była też energia między muzykami, którzy rozumieli się świetnie na scenie. Tu też było bardzo profesjonalnie, a ciężar przeplatał się z melodyjnością. Nietuzinkową, nieco kosmiczną odmianę metalowego brzmienia zaprezentował Planet Hell, umożliwiając słuchaczom podziwianie przy akompaniamencie mrocznych dźwięków mórz mgławic, konstelacji gwiezdnych i czarnych dziur. Ta planeta może jest i piekielna, ale jest jednocześnie fantastycznym muzycznym domem dla wymagającego odbiorcy.
Tak naprawdę każdy z występujących finalistów obronił się świetnie Wszystkie cztery koncerty przyniosły moc wrażeń i nowych doświadczeń zarówno samym zespołom jak i publiczności. Był to zdecydowanie jeden z najciekawszych konkursów, jakich miałam przyjemność doświadczyć w swoim życiu. O tym, co działo się dalej tego wieczoru, podczas koncertów Igorrr i Otto Von Schirach opowiem już niebawem w kolejnej relacji, tymczasem zapraszam do obejrzenia zdjęć :)