Głośno, intensywnie i zaskakująco - tak było w niedzielny wieczór w warszawskiej Proximie. Na dwa finałowe koncerty trasy "New Technocracy" powrócili do Polski wielbieni przez miłośników wyrafinowanego hałasu Oranssi Pazuzu. Przed Finami zaprezentowali się zjawiskowy Sturle Dagsland i nieobliczalni Deafkids.
Powiedzieć o tych koncertach, że były ekstremalną jazdą bez trzymanki byłoby zdecydowanym niedopowiedzeniem. To było prawdziwe misterium hałasu, studium transu i akademia psychodelii. Gdy na scenę śmiałym, tanecznym krokiem wkroczył Sturle Dagsland i zaczął śpiewać, publiczność zamarła, nie dowierzając w to, co słyszy. Wysoki głos, chwilami wręcz pisk w połączeniu z rapem, krzykiem i growlem, zderzenie hałasu i ciszy, metalu i folkowego instrumentarium, przesterów i delikatności, a do tego ekspresja w tańcu, uderzenia stopą w perkusyjne talerze. Partie na trąbce, flecie, bębnach, klawiszach i bliżej niezidentyfikowanych instrumentach. Luźne improwizowane formy, zmieniające swoją postać. Dwie osoby na scenie - świetnie rozumiejący się bracia. Elfy, magia, coś totalnie odrealnionego. Sto procent szczerości i sztuki. Występ absolutnie zapierający dech, totalnie zaskakujący, przekraczający gatunkowe granice, wmurowujący w podłogę. Niezapomniany. Trudno coś więcej tu dodać - to po prostu trzeba zobaczyć i usłyszeć na żywo, nie ma innej opcji.
Trio Deaf Kids o plemiennych brzmieniach i transowej psychodelii, której odbiorca poddaje się bezwiednie wie niemal wszystko. Brazylijczycy bez wątpienia potrafią okiełznać chaos i wydobyć maksimum emocji i energii z powtarzalnych jak mantra struktur. Zabrali publiczność w porywającą podróż przez meandry hałasu i hipnozy, w oryginalny sposób zestawiając rytualne brzmienia perkusji z elektronicznymi przesterami i ostrymi gitarowymi zgrzytami, dopełniając je ekspresyjnym krzykiem. Nie pozostało więc nic innego, jak tańczyć - po swojemu, we własnym tempie, unosząc się przy dźwiękach, które przyprawiają o zawrót głowy. Tańczył na scenie zespół, tańczyła publiczność. Było to doskonałe wprowadzenie do emocji, które przygotowali dla przybyłych Finowie z Oranssi Pazuzu.
Mimo, że Proxima nie pękała w szwach, muzycy przywitani zostali ogłuszającą wrzawą, za co odwdzięczyli się koncertem doskonałym, wyłuskując maksimum emocji z rozbudowanych kompozycji, które wprowadzały w trans, by za moment z niego wybudzić totalnym zwrotem akcji. Oranssi Pazuzu potrafią płynnie balansować między usypiającymi czujność plemiennymi rytmami i rozbudowanymi, skomplikowanymi sekwencjami, które narastając i stając się coraz głośniejszymi budują napięcie. Ta muzyka w koncertowej odsłonie to wyjątkowe doświadczenie, które odczuwa się całym sobą. Świdrujące w umyśle partie gitar, rozdzierające krzyki, wykręcone partie klawiszy, połamane struktury - wszystko to buduje niepowtarzalny klimat, który trudno opisać słowami, trzeba go odczuć na własnej skórze.
Ten koncert trzeba przeżyć osobiście, doświadczyć go, wniknąć w te brzmienia - niełatwe, totalnie eksperymentalne, ale całkowicie uzależniające. Gdy dołączy się do tych dźwięków światła stroboskopowe i kameralną przestrzeń klubu, dzieje się magia - muzyka niczym czułki oplata umysł, wdziera się głęboko, siejąc spustoszenie we wnętrzu, dosłownie i w przenośni. To brzmienia, które nie pozostawiają obojętnym i mogą wywołać różne reakcje - od totalnej euforii po furię. Tu nie ma półśrodków, pójścia na łatwiznę - wszystko do siebie pasuje i poraża. Oranssi Pazuzu zagrali rewelacyjnie i udowodnili, że są jednym z najlepszych współczesnych zespołów metalowych.
Nie pozostaje mi tym samym nic innego, jak zaprosić was do obejrzenia galerii.
STURLE DAGSLAND
DEAF KIDS
ORANSSI PAZUZU