Mrok, niepokój, post punk, dark wave - w środowy wieczór w Drizzly Grizzly królowały klawisze i ciemna strona muzyki elektronicznej. W gościnnych niedźwiedzich progach zagrali Ritual Howls, a wieczór otworzył występ Tastetones. Jak było?
Fani post-punku i mrocznych klawiszowo-gitarowych brzmień mogli się tego wieczoru rozpływać w zachwytach i zanurzać w niepokojących brzmieniach do woli, tańcząc do niewesołych melodii, kołysząc się lub po prostu chłonąc dźwięki. Subtelne oświetlenie i gęsty dym podkreślały atmosferę, a industrialna przestrzeń Drizzly Grizzly sprawdziła się przy tego typu brzmieniach idealnie. Ritual Howls zagrali solidny koncert, ale nie zaskoczyli. Było industrialnie, bardzo mrocznie i z przytupem, a jednocześnie nie zabrakło tej charakterystycznej, post-apokaliptycznej aury. Niski wokal niósł się echem po klubie, dopełniając mocną klawiszową podstawę i partie gitar i basu. Było smutno, dosadnie i konkretnie - miłośnicy gotyckiej estetyki byli zachwyceni.
Zadowolony był też zespół, który szczerze dziękował, że może występować przed polską publicznością, a muzycy podkreślali, że czują się tu świetnie, obiecując powrót na kolejne występy. Każdy, kto potrzebował w danej chwili takich brzmień mógł czuć się w pełni usatysfakcjonowany.
Przed gwiazdami wieczoru zaprezentował się Tastetones - czyli Mikołaj Białobrzewski, producent i realizator dźwięku tworzący mroczną elektronikę. Jego muzyczna propozycja ciekawie dopełniła brzmienia, które usłyszeliśmy później. Było mrocznie, melodyjnie i dość ciężko, czyli tak, jak być powinno w takich okolicznościach. Choć osobiście nie byłam tą propozycją zachwycona, spora część publiczności bawiła się świetnie.
Nie zmienia to jednak faktu, że także i ta wizyta w Drizzly Grizzly była bardzo udana. W tak fantastycznej przestrzeni, stworzonej do kameralnych, emocjonalnych koncertów i w towarzystwie naprawdę fajnej, słuchającej publiczności zawsze spędza się czas z ogromną przyjemnością.
TASTETONES