niedziela, 5 czerwca 2022

Mystic Festival 2022 - DZIEŃ 2 (Judas Priest, Saxon, Mgła, Mayhem i inni), 3.06.2022 [GALERIA ZDJĘĆ]

Trzeci dzień Mystic Festival 2022 i drugi dzień regularnego festiwalu przyniósł koncerty wielkich gwiazd i jeszcze więcej emocji na mniejszych scenach. Ten dzień upłynął pod znakiem masek, mroku i post metalu. Ale jak to, skoro tego dnia królował heavy metal i wielkie hity? Wszystko będzie jasne po przeczytaniu tego tekstu.


Czując nieco zmęczenia w nogach i kręgosłupie po dwóch dniach intensywnych spacerów między scenami postanowiłam rozpocząć ten dzień od koncertu Fleshworld na Sabbath Stage, funkcjonującym na co dzień jako Drizzly Grizzly. Panowie swoją wizją post metalowej ekspresji wybudzili mnie z letargu i naładowali mroczną, hipnotyzującą energią na kolejne godziny. 

Bardzo gotycko zrobiło się podczas występu Tribulation, którego mimo wczesnej pory i pełnego słońca słuchało się świetnie. Fantastycznie oglądało się tez uśmiechniętych muzyków, co kontrastowało z wykonywaną przez nich mroczną, smutną muzyką. Mrocznie, ale nieco bardziej punkowo i skocznie było zaś podczas koncertu Okkultokrati. 

Przed ogromnym dylematem stanęłam tuż przed godziną 20, będąc zmuszoną wybierać między występami Hangman's Chair i legendarnego Saxon. Z bólem serca wybrałam ten drugi, bo choć dusza krzyczała by biec na Sabbath Stage i dać się ponieść gotyckim melodiom, rozsądek podpowiadał, że być może nie będzie kolejnej okazji, by usłyszeć gwiazdy. Saxon zagrał porywająco, z wyczuciem i energią. Był to naprawdę świetny występ, z dużą dozą dobrego humoru. Nie zabrakło też wspólnego śpiewania przebojów. Coś jednak wisiało w powietrzu...

Absolutnie (jak zawsze zresztą) zachwyciła Mgła - atmosferą, techniką, dopracowaniem swojego scenicznego spektaklu. Mimo że nie było zaskoczeń, w mojej osobistej, bardzo subiektywnej ocenie, był to najlepszy występ tego dnia. Idealnie zresztą korespondujący z mrożącym krew w żyłach wilgotnym, nadmorskim wieczornym powietrzem. Piekielnie mrocznie i zimno było też podczas zamykającego dzień na Park Stage występu Mayhem, a dysfunkcyjne, wwiercające się w mózg brzmienia wpasowały się w nastrój i atmosferę idealnie. Było też jak przystało na zespół bardzo widowiskowo - kult, rytuał, black metal - wszystko się zgadzało.

Ale zaraz zaraz... Mayhem zamykał dzień o 1, Mgła była po 21.30, a co pomiędzy? No właśnie... Judas Priest - zespół, który znają i cenią wszyscy. Oczywiście był to prawdopodobnie najważniejszy koncert festiwalu, fantastyczny jubileusz pięćdziesięciolecia na scenie, gigantyczna, powalająca scenografia, rewelacyjna forma wiekowych już muzyków, szaleństwo, wielkie hity wciąż brzmiące porywająco, a nawet wjazd na motorze. Byłam, słyszałam, widziałam, było niesamowicie. Niestety nie mogę Wam tego zobrazować na fotografiach, bo decyzja o nie wpisaniu na imienną listę zapadła niezależnie ode mnie na wysokich szczeblach. Na pewno widzieliście już wiele pięknych zdjęć z tego niezapomnianego występu.

Przyznam, że troszkę się na niego spóźniłam, ponieważ wykorzystałam "szansę" i podczas gdy niemal wszyscy parli pod scenę główną, zajrzałam przed koncertem gwiazd raz jeszcze na Shrine Stage, by posłuchać Francuzów z Deluge, których twórczość miałam przyjemność poznać w czasie pandemii, przed koncertem w poznańskim Pod Minogą, gdzie supportowali Dvne ubiegłej jesieni. Teraz też zagrali świetnie, a ich post metalowy potop dźwięków poruszył do głębi. Szkoda tylko, że byli tymi pechowcami, którzy znaleźli się w festiwalowej rozpisce w tym najmniej korzystnym terminie. 

Był to jeszcze jeden niezapomniany, pełen tym razem bardzo sprzecznych emocji. Zdecydowanie pouczający. Zapraszam do obejrzenia galerii, mam nadzieję, że znajdziecie tu coś, co was zainteresuje.


 

FLESHWORLD













































 

 

TRIBULATION

















































 

 

OKKULTOKRATI 












































 

SAXON












































 

 MGŁA



































 

 

DELUGE














































 

 

JUDAS PRIEST 

...


MAYHEM