poniedziałek, 4 lipca 2022

Gyda: życie jest jak baśń i wszystko, co się dzieje, jest dla niego ścieżką dźwiękową

Muzyka ma niezwykłą moc - to jeden z najsilniejszych przekaźników uczuć i emocji oraz przestrzeń, która pozwala być sobą i znaleźć się tam, gdzie chcemy. Wie o tym doskonale Gyda Valtýsdottir, islandzka artystka, kompozytorka i wokalistka, która wyraża poprzez dźwięki to, co nienamacalne, nieuchwytne, ulotne i jest w pełni sobą.


Pod koniec ubiegłego roku Gyda wydała nowy, rewelacyjny album "Ox" (recenzja). Miałam ogromną przyjemność popytać ją o zawartość tej płyty, ale także porozmawiać o czymś znacznie ważniejszym - wspomnianej roli muzyki w naszym życiu i uczuciach, jakie wywołuje. To była bardzo oniryczna i osobista rozmowa.

 


Między Uchem A Mózgiem: Cześć, jak się masz dziś?  Ja muszę przyznać, że tak średnio, bo martwię się bardzo o przyszłość, w kontekście wojny i trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej na świecie. Pocieszam się wspomnieniami, między innymi tym związanym z Twoim koncertem na Halfway Festivalu w Białymstoku w 2019 roku. To był letni, ale bardzo chłodny wieczór, ale Twoja muzyka skutecznie rozgrzała, otuliła. Pamiętasz ten występ?

Gyda Valtýsdottir: Tak oczywiście, to był przepiękny festiwal i publiczność była niesamowita. 

 

MUAM: Doświadczyłaś podobnych emocji kiedyś podczas czyjegoś występu?

Gyda: Tak, doświadczam tego też po prostu słuchając muzyki. Ona przenosi do innego wymiaru. Szczególnie miałam tak będąc nastolatką, gdy świat często okazywał się dla mnie zbyt skomplikowanym i trudnym do zaakceptowania. Podczas koncertu dzieje się coś wyjątkowego, gdy publiczność angażuje się całkowicie - wtedy tworzy się taki portal do innej rzeczywistości, rozpływa się czas.


MUAM: Twoja muzyka to czysta magia i przyjemność, tworzysz coś w rodzaju strefy, w której nie istnieje krzywda, sprawiasz, że słuchacz całkowicie się uspokaja i relaksuje, cokolwiek by się nie działo. To trochę jak podróżowanie do innego wymiaru, gdzie wszystko niesie tylko pozytywne emocje i wspomnienia. Co czujesz śpiewając, grając i komponując muzykę?

Gyda: Wow, dziękuję za te słowa. Bardzo się cieszę, że doświadczyłaś czegoś takiego. Podczas komponowania i grania doświadczam całego spektrum emocji. Jestem klasycznie wykształcona, więc jestem wobec siebie bardzo krytyczna i z łatwością niszczę swój zapał i potencjał. Musiałam nauczyć się tego nie robić. Moja osobista muzyczna podróż to w dużej mierze poszukiwanie, kwestionowanie, ciągła relacja z tym procesem twórczym, polegająca na wykonywaniu i otrzymywaniu, pozwalaniu na przepływ energii i jej odbiór.
 

Podczas występów zawsze moim celem jest stawanie się przekaźnikiem tego, co przekracza ludzkie możliwości. Czasem czuję, że moje ciało staje się instrumentem, na którym muzyka gra sama z siebie. To cudowne uczucie, gdy wszystko dzieje się w danej chwili, tu i teraz i czuje się tę energię wśród publiczności, tę wzajemną relację. 



MUAM: Co inspiruje Cię do pisania muzyki? Czy to te marzycielskie islandzkie krajobrazy, życie, a może sny? Tak ogólnie, ale też w kontekście nowej płyty - "Ox" brzmi jak sen, jak marzenie. 

Gyda: Dawno o tym nie myślałam. Na pewno pisanie muzyki ma w sobie element kreowania i otwierania innego wewnętrznego wymiaru w naszej rzeczywistości, który kieruje ku tworzeniu. To nie musi być koniecznie miejsce, w którym czujesz się dobrze, to może być po prostu miejsce, przestrzeń, która umacnia zmysły i świadomość, to może być nawet coś nieprzyjemnego, jakaś myśl czy odczucie, przed którym próbujesz uciec.


MUAM: "Ox" jest zawieszony gdzieś pomiędzy światłem i ciemnością, tym, co w środku i na zewnątz. O czym jest?

Gyda: Nie skupiam się na tym, by pisać o czymś konkretnym. Gdy moja muzyka zaczyna nabierać kształtów pozwalam się stawać tym, czym chce zamiast ją kształtować w kierunku wymyślonego wcześniej konceptu. Myślę, że tak jest bardziej ekscytująco i organicznie. Czułam to, co dzieje się na "Ox", widziałam różne barwy, zanim ta płyta została ukończona. Temat przeplatania się światła i ciemności narodził się zupełnie naturalnie. Ale by to osiągnąć, musiałam świadomie dać sobie wolną rękę i dopiero wtedy odnalazłam tę wolność.


MUAM: "Evolution" i "Ox" mają wiele wspólnego na kilku poziomach, to dowody na Twój własny, unikalny styl. Na nowej płycie eksplorujesz jednak zupełnie nowe kierunki i to jest bardzo ekscytujące. Spróbowałaś nowych technik wokalnych w "Black Swan",  które mogą kojarzyć się z hiphopem/rapem. Co Cię zainspirowało?

Gyda:  "Heavenly Piracy" to tak naprawdę bardzo stary utwór, często śpiewałam go A Capella podczas koncertów, ale nigdy nie znalazł się na albumie. Prawdopodobnie dlatego, że były tam słowa, które recytowałam czy w hiphopowym stylu, jakkolwiek to nazwiesz. Myślę, że w końcu zdecydowałam się na opublikowanie tej piosenki właśnie z powodu tej wolności, o której mówiłam wcześniej, dzięki temu, że przestałam filtrować to, co uważam za akceptowalne w tej "mojej muzyce". Nie chciałam się definiować poprzez konkretny gatunek czy styl. Tekst tej kompozycji był emailem do ukochanej osoby. "Black Swan" został napisany pod wpływem strumienia świadomości podczas choroby. Nie jest adresowany do ukochanej osoby, jak niektórzy mogą myśleć, ale do mrocznej strony mojej osoby.

 

MUAM: Jesteś bardzo utalentowaną, wszechstronną artystką - świetnie śpiewasz i grasz na wielu instruemntach. Jak wyglądał proces pisania tej płyty? Czy to była w pełni samodzielna praca?

Gyda: Nagrałam dużą część samodzielnie w Brooklynie w Nowym Jorku w czasie pandemii. Grupa przyjaciół rozpoczęła projekt "jednej piosenki dziennie", by nas zaangażować, gdy prace były wstrzymane. Trzy kompozycje z albumu pochodzą właśnie z tego czasu i "Tell It" do demo lo-fi, które nagrałam pewnego dnia. Podobało mi się na tyle, że nic nie zmieniłam w ostatecznej wersji. "Alphabet" i "Amaying" zostały nagrane z zespołem. Zebrałam te wszystkie pomysły i nagrania i udałam się z przyjacielem i wieloletnim współpracownikiem Úlfurem Hanssonem do domku letniskowego na Islandii, gdzie dokończyliśmy płytę. Dograliśmy wokale, partie wiolonczeli, zrobiliśmy mix. Na tym albumie zagrali fantastyczni muzycy i każdy z nich zostawił na nim część swojego DNA, swoją esencję, która wzbogaca te dźwięki.

 

MUAM: A jak było z okładką? Skąd przyszedł pomysł?

Gyda: Pisałam z Jónsim, moim przyjacielem i zapytał mnie, co chciałabym zamieścić na okładce. Wytknęłam na wierzch język, zrobiłam zrzut ekranu i wyłałam mu. To był żart, ale później ten pomysł mi się spodobał i stwierdziłam, że pasuje.


MUAM: Podczas swojej wspaniałej kariery nagrywałaś już muzykę do filmów, artystycznych instalacji i pokazów tanecznych. A myślałaś o napisaniu czegoś do baśni?

Gyda: Życie jest baśnią i wszystko, co się dzieje jest dla niego ścieżką dźwiękową

MUAM: Pracowałaś z tak wieloma artystami, z Colinem Stetsonem, Kronos Quartet, Jónsim, Damienem Ricem, The National i wieloma innymi. Czy jest jeszcze ktoś wśród muzyków, z kim chciałabyś współpracować?

Gyda: Mam kilka niezrealizowanych projektów, nad którymi chciałabym się skupić jeszcze w tym roku. To między innymi duet z  Úlfurem Hanssonem i współpraca z trio Palace Musses z moimi serdecznymi przyjaciółmi i wspaniałymi muzykami Ásta Fanney Sigurðardóttir & Jófríður Ákadóttir ( JFDR ). Są fantastyczni!


MUAM: Twoja sztuka jest bardzo intymna i odbiorca może poczuć tę relację na poziomie emocjonalnym. Z drugiej strony tworzenie tak osobistych rzeczy może być we współczesnym świecie pełnym chaosu i przesytu informacji bardzo trudne. Jak postrzegasz współczesną scenę muzyczną? Czy w erze Internetu łatwiej jest artystom czy jest zupełnie odwrotnie?

Gyda: Uważam, że w obecnych czasach jest to niezwykle trudne i wymagające, a szybkość wszystkiego, co się dzieje jest szalona. Chociaż o wiele łatwiej jest odkryć nową muzykę, efekt uboczny jest taki, że jest tak wiele do odkrycia, że nasza koncentracja jest coraz krótsza, że nie poświęcamy należytej uwagi niczemu, przez co trudniej jest dotrzeć do ludzi artystom tworzącym sztukę wymagającą uwagi, głębszego odsłuchu i cierpliwości. 

Tęsknię też za znaczeniem albumu, dlatego, że uwielbiam wykonywać tę całą pracę związaną z układaniem utworów tak, by tworzyły konstelacje, nawiązywały ze sobą dialog, budowaniem historii, która rozgrywa się, gdy odbiorca słucha jej od początku do końca. Playlisty i losowe odtwarzanie na Spotify sprawiły, że album stracił na znaczeniu. Ale są też pozytywne strony. Ekscytująca jest ta instensywność i szybkość oraz zaproszenie do tego, by nie traktować siebie tak serio. Jestem słuchaczom coraz bardziej wdzięczna za to, że są i zależy im nadal na nawiązaniu relacji. Za to, że muzyka jest dla nich ważna.

 

MUAM: A masz jakieś plany koncertowe na ten rok związane z Europą?

Gyda: Mam w planach trasę w 2023 roku. Ale nie mogę się już doczekać grania na żywo, więc... zaproście mnie to przyjadę!


 

ENGLISH VERSION

 

Music has an incredible power - it's one of the strongest portals to express feelings and emotions and the space enabling us to be ourselves and stay in a place we want to be. Gyda Valtýsdottir, the Icelandic artist, vocalist, cellist, composer and multiinstrumentalist knows it so well. She expresses through sounds everything what's elusive and sensitive, being totally herself and one of a kind. 

She released an amazing new album "Ox" in the end of 2021 and I had an honour and pleasure to ask her a few questions not only about this incredible record, but also talk about something much more important - the mentioned role of music in our lives and the emotions created in it and by it. It was a truly personal and dreamlike interview.


MUAM: Hi, how are you? For me it’s truly hard to say everything’s all right especially these days when people in Ukraine are dying and fighting for freedom. I’m so worried about the future. I still remember your live performance on Halfway Festival three years ago. It was a summer evening, but really cold one and your music made me forget about the world around and poured so much warm in my heart. It was the first time I heard you live and I will never forget those emotions. Do you remember this concert?

Gyda: Yes of course - it was such a beautiful festival & the audience where amazing


MUAM: Have you experienced something similar during someone’s performance?


Gyda: Yes, and just listening to music in general, it can teleport you to another dimension. Specially as a teenager and this world was sometimes too complicated and hard to cope with. During a life performance there is something so unique when there is full engagement from the audience, it is as if we collectively create this vortex of opening a portal where time dissolves.


MUAM: Your music is a pure bliss and magic, it creates something like a no-harm zone, making a listener calm and relaxed, no matter what. It’s like travelling to another world where everything brings only positive emotions and memories. What do you feel while singing, playing and composing music?


Gyda: Wow, thank you for that. So glad you have that experience. There is the whole spectrum of emotions during composing and playing. I am classically trained, so there is also a lot of self criticism & plain self- destruction I had to work my way out of. I guess my individual journey in music has been a lot about seeking and questioning, constant surge for the relationship with the creative process of “receiving” & doing, allowing something to come through you and not be in the way.

My goal while performing is always to be a vessel for something beyond my human capacity. Sometimes it feels like my body is an instrument being played by the music itself. It is a wonderful feeling, everything feels just right & there is such a reciprocity with the audience. 

 

MUAM: What inspires you to write music? Are these dreamy icelandic landscapes, art, life or maybe dreams? I mean in general as well as considering your new „Ox” album, which sounds like a dream.

Gyda:  I haven’t thought of this for a while. But there was surely an element of creating or opening another dimension within in our realty which draw me to music in the first place. It wasn´t necessary supposed to be a feel good place, just a feel place, a space that would heighten your sense and your awareness, even your uncomfortable feeling you’ve tried to escape.



MUAM: The new album, „Ox” is somewhere in between light and darkness, inner and outer existence. What is it about?

Gyda: I do not set out to write an album about anything in specific. When they start to take form I allow it to grow into what it wants to be rather than shape it to a pre-existing idea of what i´d like it to be. I find it more exciting & organic. I could feel Ox & see some of its colours before it was completed. The theme of darkness & light within the album is something that is born naturally, a thread that reveals itself after the tapestry is done. But I had to consciously give myself a freedom to go there and in doing so I found so much freedom.


MUAM: „Evolution” and „Ox” have something in common on many levels, showing your own, unique music style and expression, however you explore some new directions on this new record and that’s truly exciting. You’ve tried a different vocal technique connected with hiphop/rap background in „Black Swan”. What inspired you to sing this way?


Gyda: Heavenly Piracy is actually a really old song - I sometimes perform it A Capella during shows but never thought to put it on an album. Perhaps because it was spokenword or hiphop, whatever you’d call it. I guess the freedom I expressed earlier gave the allowance for me to release the song - to stop filtering out what I find acceptable as “my music”. Not to define myself to a genre or style. The lyrics were originally an email to a lover of mine. Black Swan was written in a stream of conscious state while sick. It is not addressed to a lover as some might assume but to the shadow part of myself.

 

MUAM:  You’re truly talented, comprehensive artist – you sing and play many instruments so well. How did the creation process for this album look like? Was it a complete do-it-yourself process?

Gyda:  I recorded a big part of it by myself in Brooklyn, New York during the pandemic. A group of friends started a “song-a-day” project to keep us engaged while all our work was on hold. Three songs of the album come from that project and actually “Tell It” is the low-fi demo I made one day to send in. I just liked the feeling of it & didn’t re-record it. Two songs, Alphabet & Amaying are recorded with a live band. So I had gathered these recordings and ideas & than I went with my friend & long time collaborator Úlfur Hansson to a summer house in Iceland where we finalised the album, did some vocals & cello recordings, mixing etc. I have amazing musicians play on it and I feel like every musician leaves their DNA on the album, some essence which enriches the music.


 

MUAM: And where did the idea for a cover art come from?

Gyda:  I was texting with my friend Jónsi & he asked what I was going to do for the cover art. I stuck out my tongue and took a screenshot and send him. It was a joke at first but than I liked it & it seemed fitting. 

 

MUAM: During your amazing career you’ve created music for films, installations and dance performances. Have you ever thought about writing music for a fairytale?

Gyda:  Life is a fairytale & this is all soundtrack to it


MUAM: You’ve worked with so many artists, just as Colin Stetson, The Kronos Quartet, Jonsi, Damien Rice, The National and many more. Is there anyone else among the musicians who you’d like to collaborate with and why?

Gyda:  I have few unrealised project that I hope to be able to focus on this year. A duo project with Úlfur Hansson & a trio called Palace Muses with my best friends and incredible artists and musician Ásta Fanney Sigurðardóttir & Jófríður Ákadóttir ( JFDR ). They are so much fun!

 

MUAM: Your art is truly intimate and the listener can feel the connection in the emotional level. On the other hand creating such an intimate music might be really difficult in today’s world, full of chaos and information. How do you consider modern music scene? Is the internet era easier for an artist or is it totally opposite?

Gyda:  I find it extremely challenging & the speed of things are insane. Although it is so much easier to discover new music the side effect is how it is taken for granded, there is so much to discover & our attention spans are becoming shorter and shorter, which makes it harder for music that requires deeper listening & patience. I also miss the importance of the Album, just because I love to make that whole body of work as well as the artwork that holds it, how the songs create a constellation & speak to one another, the story that takes place when listened from beginning to the end. Playlist & spotify shuffles have made an album far less important. But there is also exciting elements to the intensity and speed. And an invitation to take yourself less seriously. But I feel ever growing gratitude for my audience & those who still care to make a connection. 


MUAM: Are there any plans for live shows in Europe this year?

Gyda:  There is a tour in planing for yearly 2023 - But I can not wait so long to play more, so… invite me & i´ll come!