Za dużo wszystkiego? Tym razem mam inną, zdecydowanie lżejszą propozycję - coś absolutnie przyjemnego, całkowicie relaksującego. Czy niezobowiązującego? Niekoniecznie, raczej wciągającego, ale przynoszącego tak potrzebny spokój, wytchnienie, ulgę, odpoczynek.
Przed nami prawie dwie godziny muzyki nieoczywistej, z przewagą tej lekkiej jak piórko, anielsko delikatnej i ultra przyjemnej. Nie byłabym jednak sobą, gdyby nie znalazła się wśród tych przyjemności odrobina mroku, niepokoju i zgrzytów. Oczywiście w kontrolowanej dawce. Ciekawi? Sprawdźcie, może się spodoba.
#heaven is here
Oczywiście, wiem, że playlista z założenia wygląda inaczej - to jak najwięcej utworów z danego tematu, różne polecane fragmenty muzyczne, dużo nowości i wskazówek, by sobie sięgnąć po coś więcej danego artysty, jeśli się spodoba. Z drugiej strony to jednak przede wszystkim klimat, aura, atmosfera i dla mnie osobiście pewien konkret. Zawsze myślałam o takim zbiorze utworów nie pod kątem losowości, lecz jak o opowieści skierowanej w konkretnym kierunku, czymś na kształt audycji tematycznej, tylko że tym razem bez słów. Tu muzyka broni się sama, kierując wyobraźnię ku konkretnym obrazom. Oczywiście sięgnąć po pełną twórczość zawartych na playliście artystów jak najbardziej nie zaszkodzi, a nawet jest to wskazane :)
Tym razem niespełna dwie godziny muzyki - tej najnowszej i ciut starszej, lecz wciąż aktualnej. Tej bardziej i mniej znanej. Usiądźcie wygodnie, zamknijcie oczy i wyruszcie w podróż. Może być ciekawie.