Przestrzeń, bezkres, falowanie. Delikatne unoszenie się na wodzie, dryfowanie. Przyjemny chłód, czasem mroźny powiew. Świeżość, spokój, z drugiej zaś strony niepewność, niepokój. Delikatność i wzburzone fale, cisza i przeraźliwy szum. Morze jest cudem natury, każdego dnia innym, niespodziewanym, zachwycającym. To "organizm" niesamowicie dynamiczny i zmienny, a dzięki temu bardzo inspirujący. Nic więc dziwnego, że stał się motywem przewodnim dla licznych artystów. Trójmiasto z racji swojego położenia ma z nim stały kontakt. Od 2019 roku także poprzez muzykę. Zespół Morze wraca z drugą płytą. Po "Zgrzytach" nadszedł czas na "Orkę".
Orka to oczywiście zwierzę, ssak z rodziny delfinowatych. Potężny, niby łagodny, a jednak budzący grozę. Zupełnie jak morze, które skrywa w sobie wiele tajemnic. Orka to też ciężka praca - nie tylko ta kojarząca się ze spulchnianiem gleby. Praca mrówcza, wymagająca dokładności, dopieszczania, szczegółowego drążenia i dążenia do celu małymi krokami, często ponad siły. Czasem bezowocnego, a czasem po długim, wyczerpującym czasie przynoszącego rezultaty.
To jak jest z tym drugim albumem Morza? Równie dobrze, jak z debiutem. Raz intensywnie, innym razem niespiesznie. Raz mrocznie i ciężko, innym razem atmosferycznie. Muzycy konsekwentnie budują klimat, w którym narasta napięcie. Nic tu nie jest jednoznaczne, nic nie jest tu do końca klarowne.
To bardzo trójmiejska płyta. Wymyka się gatunkowym szufladom, sięgając do psychodelii, noise'u, shoegaze'u, post rocka, jazzu i awangardy i łącząc te wpływy w autorskie brzmienie - nieco zgrzytliwe, a jednak kojące. Przez gitarowe ściany i struktury przepływa powietrze i przenika wyrafinowanie. Wyraźnie wyczuwalne są tu wpływy Tomasza Gadeckiego, którego charakterystyczny styl, znany między innymi z płyt Lonker See jest rozpoznawalny od pierwszych nut.
Wyraźnie słychać też, że muzycy cieszą się wspólnym budowaniem opowieści. A ta nie pozostawia obojętnym. Hipnotyzuje. Z każdym kolejnym odsłuchem wciąga coraz bardziej, intryguje, skłania do refleksji. To muzyka dobra to wieczornej kontemplacji i odpoczynku, jak i dobry soundtrack do dnia codziennego. Wszystko zależy tu od nastroju.
Mogłabym napisać tu jeszcze więcej zgrzytliwo-hałaśliwych odniesień przeplatanych skojarzeniami, ale nie chcę się powtarzać, bo pewnie zaraz znajdzie się w tym tekście coś, co zostało już zapisane przy okazji recenzji pierwszej płyty. O nim możecie poczytać tu: Morze - Zgrzyty A tymczasem zostawiam was z muzyką :)
85%
Posłuchaj płyty: Morze - Orka