Jak miło wrócić do siebie...- pomyślałam, przekraczając próg ulubionego klubu w piątkowy wieczór, gdy zawitałam do Drizzly Grizzly po kilkutygodniowej przerwie, by posłuchać, jak poradzi sobie w kameralnej klubowej przestrzeni kwintet Soen, który odwiedził Trójmiasto w towarzystwie grup Lizzard i Oceanhoarse. Przekładana kilkukrotnie z powodu pandemii trasa koncertowa, ku uciesze fanów pejzażowego rocka z ostrzejszym zacięciem, wystartowała z przytupem w Gdańsku.
Uśmiechnięci fani już od chwil otwarcia koncertowej sali oczekiwali przy barierkach, aż gwiazdy wieczoru pojawią się na scenie. Zanim jednak nadeszła wyczekana dwudziesta pierwsza, było sporo okazji do radości i wymiany koncertowej energii podczas dwóch poprzedzających koncert Soen występów.
Gdy na scenę Drizzly Grizzly wkroczyli muzycy Oceanhoarse, było jasne, że mocy nie zabraknie. Już od pierwszych minut było bardzo gorąco, nie tylko za sprawą wysokiej temperatury w klubie, a przede wszystkim bardzo nośnej muzyki, balansującej gdzieś na pograniczu dzikiego heavy metalu, garażowego hard rocka i niemal popowej lekkości. Kwartet z Finlandii dosłownie zarażał pozytywną energią. Muzycy bardzo cieszyli się wspólnym czasem na scenie. Uśmiechy nie schodziły z ich twarzy. Nie brakowało też radosnych skoków i interakcji z publicznością, która reagowała żywiołowo na zachęty do wspólnej zabawy. Choć nie jestem wielką fanką tej muzycznej estetyki, będę długo pamiętać ten koncert, bo był bardzo szczery. Było to bardzo pozytywne zaskoczenie.
Nastrój nieco zmienił się podczas występu francuskiej grupy Lizzard. Trio zaprezentowało bardzo solidne i dopracowane technicznie rockowe piosenki z progresywnym zacięciem. Nie do końca miałam tego wieczoru chęć na tego rodzaju brzmienia, ale nie mogę odmówić zespołowi fajnej energii, zgrania i umiejętności. Artyści zagrali naprawdę dobry set, bilansując moc delikatniejszymi, płynącymi fragmentami. Dobrze rozumieli się na scenie, a to jest bardzo ważne, podobnie jak nagłośnienie, które na obu koncertach pozwoliło cieszyć się muzyką.
Trochę trudniej w tej kwestii mieli muzycy Soen, którzy byli zmuszeni rywalizować z trwającą po sąsiedzku weekendową imprezą na Ulicy Elektryków. Przebijający się gdzieniegdzie beat z dyskotekowych rytmów na szczęście nie był jednak aż tak dokuczliwy jak na koncercie Sóley, za sprawą dość mocnego zespołowego brzmienia, któremu nie brakowało soczystego basu i metalowego podbicia. Nie zabrakło też rozmarzonych melodii i harmonii wokalnych, które wywoływały ekstatyczne reakcje publiczność spragnionej pejzażowości, gitarowych solówek i technicznego wyrafinowania.
Przywitani wrzawą muzycy wyszli na scenę z kilkunastominutowym opóźnieniem, ale wynagrodzili fanom oczekiwanie setem pełnym ukochanych przez nich kompozycji. W setliście obok nagrań z ubiegłorocznej, świetnie przyjętej płyty "Imperial" znalazły się kompozycje z poprzednich wydawnictw, w tym debiutanckiego "Cognitive". Choć w dźwiękach dość mocno pobrzmiewały echa takich zespołów jak Tool, Opeth i Riverside, całość była spójna, a melodyjne, refleksyjne ballady przeplatały się mocniejszymi akcentami. Publiczność była zachwycona, a zespół nie oszczędzał się, starając się wykrzesać maksymalne pokłady energii.
Chwilami było bardzo podniośle i miało się wrażenie, że jest się uczestnikiem ważnego święta. Joel Ekelof uśmiechał się do niemal jedzących mu z rąk fanów i wczuwał w każdy śpiewany wers, a towarzyszący mu przyjaciele z zespołu cieszyli każdą chwilą spędzoną na scenie. Przybyli żywo i ochoczo reagowali na zachęty do wspólnego klaskania, śpiewali refreny i wiwatowali.
Niespecjalnie pasowała do charakteru występu pirotechnika w postaci dwóch wyrzutni zimnych ogni, które wybuchały w dość nieoczywistych momentach, sprawiając, że oprawa wizualna wydarzenia wyglądała wtedy nieco kiczowato. Padły też ważne słowa podziękowania polskim fanom za pomoc uchodźcom z Ukrainy, które jeden z muzyków zespołu wygłosił po polsku. Było to wzruszające. Ponad półtoragodzinny set zakończył trzyutworowy bis.
Tym samym mimo że lato jeszcze nie powiedziało ostatniego słowa (przed nami jeszcze między innymi potężny trzydniowy festiwal Summer Dying Loud), jesienny klubowy sezon koncertowy został oficjalnie rozpoczęty. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.
OCEANHOARSE
LIZZARD
SOEN