wtorek, 13 września 2022

Summer Dying Loud 2022 - Dzień 2 [Tiamat, In The Woods..., Tides From Nebula, Grand Magus, Bismarck i inni] 9.09.2022 Aleksandrów Łódzki [GALERIA ZDJĘĆ]

Drugi dzień Summer Dying Loud 2022 przyniósł jeszcze więcej doznań i emocji, które zostaną w pamięci na długo. Piątkowe koncerty miały przede wszystkim jeden wspólny mianownik - klimat i to właśnie na nim przede wszystkim skupiłam się w poniższym wspomnieniowym rozdziale. 








Po czwartkowej walce z opadami tym razem pogoda postanowiła nieco oszczędzić festiwalowiczów, serwując powiew lata. Ciekawym kontrastem dla rozgrzewającego słońca był mroczny występ zespołu Deszcz, który zaserwował pokaźną dawkę ciągnących w otchłań rozpędzonych dźwięków. Wprost w ogień zaciągnął publikę natomiast Ragehammer, który rozgrzał tańczących pod sceną fanów do czerwoności. Przy tak energetycznych dźwiękach nie sposób było stać w miejscu.

To, co zrobił tego popołudnia Fleshworld przejdzie do historii festiwalu jako jedno z najbardziej intensywnych emocjonalnych doznań. Miałam przyjemność podziwiać zespół dwukrotnie w klubowej odsłonie, jednak to, co usłyszałam i zobaczyłam na festiwalowej scenie było jeszcze bardziej przekonujące. Wokalista był tak przekonujący w swojej scenicznej ekspresji, że budził grozę i mroził krew w żyłach. Muzycznie był to świetny post-black metalowy koncert. Night Demon zręcznie połączyli natomiast melodyjność i moc. 

Sympatyków heavy metalu o doom'owym zabarwieniu rozpierała czysta radość, gdy mogli podziwiać na scenie majestatyczny Grand Magus. Zespół zaprezentował się fantastycznie - utwory niosły się po festiwalowym terenie, wchodziły w głowę i sprawiały, że uśmiech pojawiał się na twarzy samoczynnie. 
 
Niezwykle klimatycznie zrobiło się za to na koncercie In The Woods...,  którzy jak przyznał zapowiadający koncerty konferansjer wkroczył do festiwalowego line upu za planowaną niegdyś Anathemę. Muszę przyznać, że była to zmiana niezwykle udana. Zespół zagrał z wyczuciem i stworzył wspaniałą, tajemniczą atmosferę. Fantastycznie brzmiał głos wokalisty, który płynnie balansował pomiędzy black metalową ekspresją i czystym śpiewem. W setliście znalazły się zarówno wyrafinowane, progresywne kompozycje jak i nagrania z okresu doom-black metalowego i nie było w tym żadnego zgrzytu - występ był spójny i bardzo ciekawy, a przy okazji przepięknie wprowadził w klimat przed wyczekiwanym przez miłośników doomu i gotyku koncertem grupy Tiamat
 
Tiamat w swojej bogatej historii zagrał wiele koncertów, które niestety stały na bardzo różnym poziomie. Jeden ze słabszych momentów miał niestety miejsce w Polsce. Dlatego też wielu fanów obawiało się, czy tym razem zespół podoła wyzwaniu. Wśród publiczności dało się nawet wychwycić nieprzychylne okrzyki kierowane w stronę Johana Edlunda w chwilach, gdy wokalista dość niespiesznie wczuwał się w klimat koncertu. 

Obawy okazały się jednak bezpodstawne - występ był bardzo klimatyczny i emocjonalny, co oczywiście mogło nie do końca podobać się miłośnikom wykopu i szaleńczego tempa, jednocześnie niosąc miód na uszy fanom tajemniczości i niepokoju. Po zakończeniu fotograficznej pracy słuchałam drugiej części tego koncertu w nieco spokojniejszej przestrzeni festiwalowego terenu - w otoczeniu drzew i przy bardzo delikatnym, spowitym mgłą świetle księżyca. Wpatrywanie się w piękno zjawisk natury przy akompaniamencie utworów Tiamat było jednym z najwspanialszych koncertowych doznań, jakich miałam zaszczyt doświadczyć. 

Fantastycznym zwieńczeniem muzycznych wrażeń na dużej scenie był występ warszawskiego tria Tides From Nebula, którzy zagrali tak, jak zawsze - z pełną mocą i zaangażowaniem, wlewając w uszy, dusze i umysły czyste piękno. Muzyka przenosiła w wyobraźni ku bezkresnym kosmicznym przestrzeniom i pozwalała marzyć. Dźwięk i oświetlenie były na najwyższym poziomie, co pozwalało odczuwać ten koncert w pełni. Mimo później pory publiczność chłonęła dźwięki z zaangażowaniem, wywołując na twarzach muzyków szczere uśmiechy i niemałe wzruszenie. Ze względu na festiwalowe warunki występ trwał nieco krócej niż w okolicznościach klubowych. W setliście nie zabrakło miejsca zarówno dla znanych i kochanych przez fanów kompozycji jak i nowego utworu, doskonałego "Fearflood". W czasie nie zmieścił się niestety pierwszy nowy singiel, "The Sweetest Way To Die". Dlatego też oceniam ten występ na 4,5/5 w pięciostopniowej skali Stołeczka i już teraz zapraszam Was na listopadową trasę klubową, podczas której TFN odwiedzą kilkanaście polskich miast.

Zaraz zaraz, czegoś tu brakuje... No właśnie, co działo się na małej scenie? Oj było gorąco i bardzo ekscytująco! Rasowego rock and rolla zaserwowali publiczności Fertlie Hump oraz Izzy And The Black Trees, wprawiając publiczność w ruch. Niemałą energią wykazał się też Bismarck, który zaprezentował bardzo solidne i potężne połączenie stoner, doom i black metalu z melodyjnym dopełnieniem. Jednak występem, który najbardziej zapadł mi w pamięci tego wieczoru w kameralnej przestrzeni krypty był koncert tria Dola. O dokonaniach Marasa, Grona i Stempola pisałam już na łamach tej strony kilkukrotnie, chwaląc chłopaków za pomysły, umiejętności i klimat budowany w nagraniach. Tu mogę jedynie dodać, że emocje, które zaprezentowali na festiwalowej scenie były dodatkowo zwielokrotnione i przedstawione na bardzo wysokim poziomie artystycznym. Muzycy stale rozwijają się i doskonalą swój warsztat, budując na koncertach absolutnie wyjątkową atmosferę, która łączy miłośników różnych muzycznych stylistyk i wykracza poza wszelkie ramy. Taki zespół to prawdziwy skarb.

Przed nami jeszcze część trzecia festiwalowych wspomnień, a tymczasem zapraszam do obejrzenia galerii: 

 

 DESZCZ 



















 

RAGEHAMMER

 





































 

FLESHWORLD

 













































NIGHT DEMON

































 

IZZY AND THE BLACK TREES

 














































 

GRAND MAGUS

 













































 

FERTILE HUMP

 

















 

IN THE WOODS...

 













































































 

DOLA

 




























































 

TIAMAT

 






























































 

BISMARCK

 










































 

TIDES FROM NEBULA