Kontrowersyjna okładka, nieskomplikowana, chwilami dość nużąca muzyka, nieco dziwaczna melorecytacja i te wyrzucane machinalnie z siebie teksty o codzienności, będące zlepkiem różnych sytuacji i refleksji - tak mniej więcej prezentuje się nowy album brytyjskiej post punkowej sensacji ostatnich lat - grupy Dry Cleaning. Florence Shaw i koledzy wrócili z drugą płytą studyjną. Jaki jest następca "New Long Leg"?
Przed premierą tego albumu i jego pierwszymi odsłuchami towarzyszyło
mi nieustannie pytanie - czy ten zespół jest mnie w stanie czymkolwiek
zaskoczyć? Jak sobie poradzą po intrygujących EPkach i fantastycznym
debiucie? Cóż... trudno spodziewać się było jakiegoś totalnego przewrotu i zwrotu akcji w kierunku np bardziej rozbudowanych kompozycji. I faktycznie - jest niemal tak, jak wcześniej, z tym że w takiej dawce zaczyna już niestety nieco nużyć.
Oczywiście, jest ta niesamowita, charakterystyczna melorecytacja Florence Shaw, tematów na teksty też nie brakuje i nadal sprawiają one, że odbiorca zatrzymuje się i zastanawia nad tym, co właśnie usłyszał. Dla miłośników tekstowej awangardy i abstrakcji, będącej połączeniem luźnych myśli, refleksji na temat rzeczywistości z odrobiną czarnego humoru to duża wartość dodana. Nie do końca na serio należy traktować też okładkę tej płyty, symbolizującej z jednej strony codzienność, z drugiej mogącą bez problemu stać się elementem nie zawsze zrozumiałej sztuki nowoczesnej. Szkoda jedynie, że niewiele się tu dzieje muzycznie - no dobra, jest saksofon i klarnet, ale mimo wszystko.
Niejednokrotnie wspominano, że drugi album to prawdziwy test dla zespołu i po wielkim sukcesie może przyjść spadek formy. Są dwie drogi - albo powtórzyć formułę z debiutu, albo pójść w zupełnie nowym kierunku. Jasne, można też zrobić coś pośrodku. Dry Cleaning postawili trochę na zachowawczość i sprawdzone patenty, choć w kilku fragmentach Florence spróbowała czegoś na kształt śpiewu. Czy im się to opłaci? Czas pokaże. Z drugiej strony też nie sposób oczekiwać od wokalistki, która wcześniej nie miała totalnie styczności ze śpiewem czegoś nieprawdopodobnego technicznie i nie taki też tu był cel.
Przyznaję, obawiałam się trochę tego albumu i tego, że nie będzie w stanie mnie ruszyć w żaden sposób. Na szczęście aż tak źle nie jest. Choć formuła trochę się wyczerpała, mam nadzieję, że to nie jest ostatnie słowo tego zespołu i czymś jeszcze zaskoczy na kolejnych albumach. Bardzo możliwe, że będę w tej opinii odosobniona i ten tekst zostanie potraktowany jako jeszcze jeden stos narzekań smutnego człowieka. Wiele osób lubi przecież to, co już zna. Właśnie dla nich przede wszystkim jest ta płyta - by mogli się cieszyć ulubionymi dźwiękami w delikatnie zmienionej w postaci nowych tekstów formie. I dobrze, takie płyty też są potrzebne!
68%
Posłuchaj płyty: Dry Cleaning - Stumpwork