Coś jest na rzeczy - zbliża się przełom, decydująca chwila w starciu natury i konsumpcjonizmu oraz postępu cywilizacji. Co się wydarzy? Kiedy nastąpi? Tego nie wiadomo, ale ta zmiana jest nieuchronna. Między innymi o tym opowiadają na swoim albumie członkowie Lost In Kiev. Słuchając tego materiału można mieć pewność, że post rock ma się dobrze i dawno nie był tak aktualny, jak w obecnym czasie.
Wchodzące w umysł gitarowe sekwencje, przyjemne melodie, odrobina refleksji i moc, która daje o sobie znać w odpowiednim momencie - to wszystko jest na tej płycie. Świat nieuchronnie zbliża się do punktu krytycznego, skąd już tylko krok do zagłady, ale czy na pewno? A może da się coś jeszcze zrobić, jeśli spróbujemy o to zawalczyć? Post rockowa estetyka to idealna ścieżka dźwiękowa do takich przemyśleń. Materiał kipi od emocji, w których ścierają się strach i nadzieja, w których organiczność walczy z technologią.
Bardzo ciekawym zwrotem akcji jest utwór "Prison In Mind", który swoim charakterystycznym wokalem ubogaca Loic Rossetti z The Ocean Collective. Loic wykorzystuje tu obie swoje mocne strony - śpiewając czysto i growlując. Kompozycja nabiera dzięki temu jeszcze więcej mocy i emocjonalności, stając się jednym z najjaśniejszych punktów tej płyty.
Nie byłoby jednak dobrych kompozycji bez udziału muzyków Lost In Kiev, którzy grają na tym albumie z pasją i zaangażowaniem, zgrabnie łącząc gitarowy wykop z klawiszową pejzażowością. Ta druga została bardzo fajnie podkreślona chociażby w "Squaring The Circles". Nie brak tu charakterystycznej nostalgii, hipnotyzujących melodii i skłaniającej do refleksji, a niekiedy i wyciskającej łzy melancholii. Bardzo elektronicznie robi się w "Dichotomy", gdzie melodię podkreśla nieoczywisty, zmiksowany wokal, symbolizując postęp cywilizacji i dominację techniki nad naturą. To album, który pięknie koresponduje z jesienną aurą, szczery i niewesoły, a jednocześnie niosący nadzieję i ukojenie. Przejaśniać zaczyna się w "But You Don't Care", porywającym energią i charakterystycznym post-rockowym narastaniem napięcia. Właściwie nie ma tu słabych utworów - klimatycznie jest od pierwszej do ostatniej minuty. Najlepiej "Rupture" odbiera się właśnie w całości.
Zasłuchiwać się w tych brzmieniach zarówno fani jaśniejszego oblicza post rocka, jak choćby Tides From Nebula, jak i wielbiciele jego mroczniejszej strony, np. w postaci melancholii charakterystycznej dla Mono. Oczywiście nie jest to płyta, która zmieni bieg historii muzyki rozrywkowej, która odkryje zupełnie nową ścieżkę w muzyce niezależnej. To wszystko już gdzieś było, dlatego jest to przede wszystkim propozycja dla fanów cięższego instrumentalnego i przestrzennego grania. Z pewnością świetnie obroni się w koncertowej odsłonie, w niedużej, kameralnej przestrzeni wieczorową porą, gdy za oknem będzie hulał wiatr i niekiedy popada deszcz, wprowadzając w odpowiedni nastrój, a także w każdej chwili, gdy pojawi się w duszy chęć na tego typu muzyczne doznania. To naprawdę dobra, równa płyta, z dobrze wyeksponowanym klimatem i selektywnym brzmieniem.
83%
Posłuchaj płyty: Lost In Kiev - Rupture