Oryginalna muzyka, nietuzinkowy wizerunek, ważne przesłanie, zaangażowana, słuchająca publiczność i dużo pozytywnej energii - tak było w poniedziałkowy wieczór w B90. Stoczniowe progi odwiedził kwartet DakhaBrakha, Zespół, który zjeździł już właściwie cały świat, występując na największych festiwalach, prezentując własną, bardzo współczesną, eklektyczną wizję ukraińskiej kultury, łączącą folkowe tradycje z jazzem,bluesem i rapem. Był to jeden z tych wieczorów, który zaskoczył mnie znacznie bardziej niż mogłam przypuszczać.
"Jesteśmy DakhaBrakha, z wolnej Ukrainy" - tak przywitali się z gdańską publicznością, zbierając zasłużone oklaski. Entuzjastyczne reakcje towarzyszyły występowi od pierwszej do ostatniej minuty i nie ma się czemu dziwić. Dźwięki prezentowane przez zespół z upływem czasu coraz bardziej wciągały i uzależniały - taneczne rytmy bębnów, odrobina elektroniki, melodia akordeonu, a przede wszystkim śpiew na głosy robiły ogromne wrażenie. Nie przepadam za brzmieniem akordeonu, ale w tej odsłonie było ono wręcz niezbędne i świetnie wpisało się w zespołową koncepcję.
Był to koncert pozornie niewidowiskowy. Trzy śpiewające na głosy instrumentalistki, grające na wiolonczeli, perkusji, bębnach, klawiszach i drobnych instrumentach i obdarzony oryginalnym głosem akordeonista, mimo że właściwie siedzieli na swoich miejscach, tworzyli niesamowity spektakl, dopełniony światłami i wizualizacjami. Uśmiechali się od ucha do ucha i stopniowo budowali napięcie. Nie sposób było nie zwrócić uwagi na ich stroje, w tym specjalnie zaprojektowane suknie i charakterystyczne wysokie czapki - czarne u kobiet i białą u akordeonisty. Każdy ten element był niezbędnym składnikiem tego niezwykłego koncertu.
DakhaBrakha powstała w 2004 roku, przy kijowskim teatrze i Centrum Sztuki Współczesnej Dach i rozpoczynała od muzyki do spektakli. To doświadczenie zaprocentowało. Kompozycje grupy są bardzo złożone, różnorodne, momentami filmowe. Muzycy zręcznie łączą różne style, przetwarzając je przez swoją wrażliwość i dodając osobisty pierwiastek. Sam występ miał wydźwięk zdecydowanie antywojenny, niósł pokój, pokrzepienie, radość. Nie zabrakło też stosownych do okoliczności wizualizacji, w tym rozrywającego serce filmu agencji Reuters, ukazującego tragiczną w skutkach rosyjską inwazję na Ukrainę, ale też pięknych kwiatów i kompozycji ornamentów o folkowym charakterze.
Półtoragodzinny występ minął bardzo szybko. Zespół zaprezentował przekrojowy materiał z dotychczasowych wydawnictw, w tym fenomenalny "Monakh", wciągający "Divka-Marusechka" czy oparty na brzmieniach bębnów "Tataryn-Bratko" oraz premierowe dźwięki. Po entuzjastycznych podziękowaniach muzycy powrócili jeszcze na bis i zagrali urokliwy "Baby", wlewając w serca ciepło.
Był to koncert przepełniony szczerością i urzekający pięknem, podkreślający niezwykły talent muzyków i otwartość. Muzyka połączyła ludzi - wśród publiczności byli fani różnych muzycznych stylistyk i różnych narodowości. Bawili się wspólnie świetnie, słuchając z uwagą i wzajemnym szacunkiem i to jest chyba najpiękniejsze.