Czy w dzisiejszym muzycznym świecie da się jeszcze być oryginalnym? Czy da się jeszcze stworzyć coś, co zaskoczy? Choć to zadanie może graniczyć z cudem, zdecydowanie da się nagrywać muzykę, która zachwyca emocjonalnością i zostawia trwały ślad w duszy. Wobec twórczości koreańczyków z Jambinai nie da się pozostać obojętnym. Po trzyletniej przerwie wrócili w wielkim stylu z materiałem krótszym, ale za to bardzo treściwym.
Słyszałam już w swoim choć nie przesadnie długim, ale dość intensywnym muzycznie życiu już naprawdę wiele płyt przeróżnych zespołów z różnych muzycznych bajek. Wiele z nich bardzo mnie poruszyło i naprawdę coraz trudniej mnie zaskoczyć. Niezmiennie jednak urzekają mnie szczerość i emocje. Jambinai dokonali tego z nawiązką, nie tylko sprawiając, że słuchałam tej EPki od pierwszych minut niemal zbierałam szczękę z podłogi, ale uroniłam też trochę łez. Właśnie takich dźwięków potrzebowałam.
Choć to tylko dwadzieścia sześć minut muzyki, materiał powala energią. Został dopracowany w najdrobniejszych szczegółach - nie tylko brzmi selektywnie, ale przede wszystkim poraża fantastycznym budowaniem napięcia i wyjątkowym stylem, łączącym tradycyjne rockowe brzmienie z koreańskimi instrumentami, wśród których znajdziecie między innymi geomungo (cytra), saenghwang (instrument dęty), vanggeum (rodzaj cymbałów), piri (bambusowy obój). To podróż do wnętrza duszy, bardzo refleksyjna, pięknie balansująca pomiędzy mrokiem, nostalgią i czystym pięknem. To oda do piękna natury z pięknym przesłaniem, które niesie nadzieję i pokrzepienie w czasach zdominowanych przez pandemię i wojnę.
Cztery kompozycje są zderzeniem żywiołów - wulkanicznych erupcji i przeszywającego, lodowego chłodu. Są jak błysk światła w totalnym, prowadzącym ku otchłani mroku. Są absolutnie niesamowite i jedyne w swoim rodzaju, choć korzystają z patentów, które fanom post-rocka nie są obce. Co ciekawe pojawia się tu też gość. W "From The Place Been Erased" śpiewa k-popowa wokalistka swja (wunwoojunga), która do mrocznej i mocnej muzyki wniosła nową jakość, dodając zespołowemu brzmieniu nowych barw.
Może to wszystko już było, może to po prostu jest kolejna wariacja na temat budowania napięcia przy pomocy przesterów i narastania, tylko nieco inaczej zagrane, zbudowany przy pomocy innych instrumentów, ale jest niesamowicie skuteczny. Kopie, wierci w mózgu dziurę, chwyta za serce, by za moment zalać ja potężną dawką melancholii. Twórczość Jambinai, podobnie jak Japończyków z Mono, ma w sobie potężny ładunek emocji, wobec którego nie sposób pozostać obojętnym. To piękna, poruszająca muzyka, którą chce się chłonąć wielokrotnie. Czekałam na nowe dźwięki od Jambinai od czasu fenomenalnych płyt "A Hermitage" i "Onda". Nie zawiodłam się po raz kolejny.
91%
Posłuchaj płyty: Jambinai - Apparition