Jedni celebrują na uroczystej paradzie, kolejna grupa spotyka się z rodziną i przyjaciółmi, jeszcze inni odpoczywają i robią to, co lubią najbardziej - jedenastego listopada można obchodzić na przeróżne sposoby. Koncert? Czemu nie - w samym Gdańsku na ten dzień przygotowano aż cztery wydarzenia. Święto Niepodległości mieszkańcy Trójmiasta mogli świętować z polską muzyką najwyższej jakości. W stoczniowym B90 zagrali mistrzowie klimatu Tides From Nebula, którym towarzyszyli Yantra oraz Wishlake.
Wieczór rozpoczął się bardzo nostalgicznie, od czterdziestominutowego, elektroakustycznego występu Wishlake. Artysta śpiewał przy akompaniamencie klawiszy, bardzo delikatnie, refleksyjnie, sięgając po poezję. Można było się przy tej muzyce wyciszyć. Publiczność przyjęła go bardzo ciepło, słuchając z uwagą i chłonąc ulotne, subtelne piosenki.
Nieco inne emocje zaserwował kwartet Yantra, który dał się poznać szerszej publiczności za sprawą festiwalu UnderGramy w Tczewie, spektakularnie wygrywając edycję ubiegłoroczną i dając rewelacyjny koncert podczas tegorocznej odsłony imprezy. Yantra rozwija się z występu na występ, krocząc przed siebie coraz pewniej i coraz odważniej. To, co pokazali w B90 było występem rasowego, doświadczonego zespołu, który doskonale zna wartość swojej twórczości i wie, czego chce. Zagrali porywająco, z pewnością siebie i oryginalnym pomysłem. Zaprezentowali kompozycje z debiutanckiej EPki oraz z nadchodzącego wydawnictwa, dopracowując brzmienie. Maria Wawreniuk śpiewała z pasją, czując każdy dźwięk grany przez kolegów. Oglądało i słuchało się tego koncertu z prawdziwą przyjemnością.
Tides From Nebula to klasa sama w sobie. Trio jak zawsze zagrało z pełnym zaangażowaniem, a publiczność słuchała zespołu z oddaniem. Było pięknie - dźwiękowo zgadzało się wszystko, a muzyce towarzyszyła klimatyczna oprawa świetlna. Jak zawsze można było odpłynąć i dać się ponieść dźwiękom, które kołysały i chwytały za serce. Uradowani ciepłym przyjęciem muzycy uśmiechali się i dali z siebie maksimum. Zachwycali tak przez półtorej godziny, sięgając po nagrania z ostatniej dotąd płyty "From Voodoo To Zen", w tym doskonałe "Ghost Horses" i "Dopamine", bujający "The Lifter", niezmiennie wyrazisty "Purr" czy poruszającą jak zawsze "Siberię". Było dokładnie tak, jak mógł wymarzyć sobie fan.
Jednak największą wartością dodaną podczas występów są sytuacje niespodziewane. Taka miała miejsce w B90. Podczas granego jak zawsze na bis nieśmiertelnego "Tragedy Of Joseph Merrick", który gitarzysta Maciej Karbowski kończył zawsze grając wśród publiczności zdarzyła się rzecz niecodzienna - popsuła się gitara. Po szybkiej próbie naprawy sprzętu nie pozostało nic innego, jak improwizacja. Artysta zszedł więc do przyscenicznej fosy i rzucił się w ramiona publiczności, która poniosła go na rękach. Ta sytuacja sprawiła, że koncert stał się naprawdę wyjątkowy i będzie długo wspominany w rozmowach między fanami i zespołem. Te oczywiście toczyły się także i po tym koncercie. Zespół jak zawsze wyszedł do fanów, by zamienić kilka słów. Na szczęście stało się to bardzo szybko po zakończeniu koncertu, bo w innym wypadku muzycy mogliby już czekających w klubie fanów nie zastać. Zwykle przesympatyczna i serdeczna ochrona klubu miała tego dnia zdecydowanie słabszy dzień (pewnie z powodu toczącej się po sąsiedzku bardzo głośnej i intensywnej imprezy metalowej). Jeden z pracujących tego dnia w klubie ochroniarzy chcąc szybko zakończyć wieczór przerwał dość brutalnie rozmowy przy stanowisku z merchem, nie zważając nawet na racjonalne argumenty zespołu, którzy chcieli kulturalnie spędzić jeszcze kilka-kilkanaście minut z fanami i przyjaciółmi. Rozumiem obie strony, jednak sama sytuacja była bardzo przykra i niesprawiedliwa. Oby następnym razem obie strony dogadały się lepiej.
Zapraszam do obejrzenia galerii.
WISHLAKE