Stagnacja jest śmiertelna - to motto Lord Of The Lost. Projekt multiinstrumentalisty Chrisa Harmsa, który z biegiem czasu stał się pełnoprawnym zespołem nieustannie prze do przodu i nieustannie się rozwija, z każdym kolejnym wydawnictwem ukazuje swoje nieco inne oblicze. Trasa u boku Iron Maiden, wyprzedane koncerty własnej trasy headlinerskiej i stale rosnące grono fanów tylko potwierdzają, że to słuszny kierunek. Nadszedł czas na kolejne wyzwanie - "Blood & Glitter" to zupełnie nowy rozdział - jeszcze bardziej wielobarwny, jeszcze ciekawiej łączący różne gatunki.
Wydając nowy album znienacka, na koniec roku trzeba być albo bardzo odważnym i pewnym siebie, albo mieć gdzieś wszelkie rankingi i podsumowania roku. W tym wypadku obie wersje są prawdziwe. Lord Of The Lost działają na własnych warunkach i skoro postanowili podzielić się nową płytą tak szybko, zaledwie rok po publikacji poprzedniej i kilka miesięcy po wydaniu EPki, to nic nie stoi na przeszkodzie, by otworzyć następny bezkompromisowy rozdział, już ósmy w zespołowej historii. Mając gdzieś listy przebojów, wskaźniki odtworzeń, rankingi, przedpremierowe promocyjne recenzje zespół wydaje płytę, która jest tu i teraz, dla fanów, chcąc po prostu dzielić się muzyką i przesłaniem. Tu nie ma żadnych norm, stereotypów i uprzedzeń - jest sztuka w pełnej krasie!
Tytuł wydawnictwa dobrze oddaje jego zawartość - to muzyka bardzo "kolorowa", skrząca się od przebojowości, a zarazem nie pozbawiona mocy i wściekłości. To gratka dla miłośników gotyckiego rocka i metalu i wszystkich tych, którzy lubią potańczyć do trochę ostrzejszych dźwięków. Tu gitary przenikają się z elektroniką, a wszystko dopełnia mroczny, mocny głos lidera. Nie brakuje też jednak typowo komercyjnych akcentów, kojarzonych z popem. Ta muzyka momentalnie "wchodzi" w głowę za sprawą skocznych melodii i chwytliwych refrenów. Jedno jest pewne - po kilku odtworzeniach będziecie nucić te rytmy, bezwiednie tupać do nich nóżką, a być może i machać głową.
Ta muzyka sprawdzi się na dowolną okazję - jako towarzysz pracy, album do samochodu (uważajcie, by nie przesadzić z prędkością), na mroczniejszej imprezie. Jeśli wychwycicie tu melodie, które już znacie, nic w tym dziwnego, ta muzyka aż prosi się o wyszukiwanie odniesień.
Wizualną inspiracją dla tej płyty stały się fotografie Micka Rocka, słynnego artysty, który dokumentował muzyczne lata siedemdziesiąte i erę glam rocka. Lord Of The Lost postanowili zestawić te brzmienia z popem lat osiemdziesiątych i przetworzyć je przez własną wrażliwość. Efektem jest trzynaście kompozycji z przesłaniem, bardzo szczerym i bezpośrednim, skierowanym przeciwko mowie nienawiści w sieci, brakowi tolerancji i ogólnemu brakowi akceptacji dla odmienności. Oprócz autorskich kompozycji z wokalem i udziałem kilku gości, znajdziecie tu także wersje instrumentalne oraz nową odsłonę "The Look" z repertuaru Roxette, nagrany wspólnie z niemiecką gwiazdą z lat dziewięćdziesiątych, Blümchen.
Ulubiony utwór? Zdecydowanie "No Respect For Disrespect"! Jednak tak naprawdę każda z tych kompozycji zasługuje na miejsce na tanecznej playliście, głębsze przysłuchanie się, wniknięcie w teksty i zostanie z muzyką na dłużej. Dodatkowym atutem tego materiału jest świetna produkcja. A jak zabrzmi to wydawnictwo w koncertowej odsłonie będziecie mogli przekonać się już w czerwcu - Lord Of The Lost będą gośćmi Mystic Festival 2023.
77%
Posłuchaj płyty: Lord Of The Lost - Blood & Glitter