Syczy, kąsa, budzi respekt. Można spotkać ją w lesie czy w parku i wtedy lepiej nie wchodzić jej w drogę. Kto to taki? Żmija w powszechnym rozumieniu zwykle nie wzbudza pozytywnych skojarzeń, jest jednak pewien wyjątek. Taką nazwę przyjął duet, który tworzą Michał Gos i Kuba Świątek, którzy zagrali w tłustoczwartkowy wieczór w gdańskiej Plamie. Był to pełen wrażeń improwizowany lot w nieznane.
Tej muzyki nie znajdziecie na streamingach - można jej doświadczyć wyłącznie w koncertowej odsłonie. Wszyscy, którzy dotarli w czwartek do GAKu na Zaspę mogli poczuć się wyjątkowo. Otrzymali sztukę najwyższej próby i wyjątkowe doświadczenie. Była to gratka dla fanów rytmu, muzycznego dryfowania, transowego klimatu i fanów spontanicznych wycieczek w nieznane.
Dwie perkusje, elektronika i klimatyczne wizualizacje - to połączenie nietuzinkowe, spotykane bardzo rzadko, właściwie jednoznacznie kojarzące się z improwizacją. Michał Gos (Lonker See, Oczi Cziorne, Band A) i Kuba Świątek (Popsysze, Towary Zastępcze) to muzycy doświadczeni i bardzo zdolni, co raz jeszcze udowodnili podczas wspólnego występu. Dali się ponieść chwili. Popłynęli w rytmie szumu fal i wiatru kołyszącego trawy uwiecznionych na wizualizacjach towarzyszących ich występowi, które przygotowała Zofii Bystydzieńska-Dolata. Po raz pierwszy w historii zagrali na dwie perkusje, przechodząc stopniowo od delikatnych szmerów aż do totalnej galopady. Nie brakowało też elementów orientalnych i transowej, psychodelicznej rytmiki. Publiczność słuchała z uwagą i chętnie oklaskiwała zespół. Po świetnym koncercie uśmiechnięci muzycy zagrali równie porywający bis.
Był to bardzo miły wieczór, który pozwolił się zrelaksować po wymagającym dniu.