środa, 1 marca 2023

Szczęśliwa trzynastka #34 - Oranżada

"Psychodelicje" - takim terminem swoją twórczość opisuje zespół Oranżada. Trudno o bardziej trafne określenie tej hipnotyzującej i refleksyjnej muzycznej podróży. Grupa prowadzi odbiorcę przez swój świat, w którym jedynie pewne jest słońce. Słuchacz meandruje przez gęstwiny technologii i codziennych spraw, uciekając ku własnej wyobraźni tam, gdzie czuje się bezpiecznie i spokojnie.

Oranżada to jeden z najbardziej wyjątkowych zespołów na polskiej scenie. Powstał w 2002 roku w Otwocku i od tamtego czasu przebył długą ścieżkę na scenie niezależnej. Teraz powraca z płytą‘Karma Tango’, pierwszą od dekady. To dziesięć nowych autorskich kompozycji - pięć po polsku i pięć po angielsku i świetna okazja, by poznać twórców tej muzyki nieco bliżej. 

Na trzynaście cyklicznych pytań bardzo wnikliwie odpowiedział Robert Derlatka -  basista i wokalista Oranżady oraz autor tekstów zespołu. 

fot. Maciej Łabudzki

 

 

 


1. Moim bohaterem w dzieciństwie był…



Nie jestem super kozakiem w tej kwestii. Sprawa jest mega prosta. Janek z "Czterech Pancernych". Miał super psa, karabin i zdrowy uśmiech. Niczego więcej nie trzeba było by zawładnąć moją świadomością. Te pierwsze odcinki serialu były dość mocne i łatwo mógł stać się bohaterem. Co prawda tylko na kilka pierwszych tygodni. Po paru kolejnych odcinkach moja młoda głowa zdecydowała się na kolejnego bohatera z tego serialu czyli Tomka. W nim, chłopaku z sąsiedztwa było mi łatwiej dostrzec podobieństwo, niż w pięknym Gajosie. W latach 70 tych przy mikro skali dostępnych bodźców zewnętrznych polskie czarno-białe kino było smaczne ale ciężkostrawne jak na dzisiejsze czasy. My odbiorcy mieliśmy na tyle dużo czasu by łykać podprogowo cały przekaz bez żadnych zahamowań. Oczywiście nie tylko to, w jakieś mierze było to związane z niskim progiem wymagań ale też z możliwością oglądania dobrych aktorów w ich wczesnych fazach rozwoju. To wspólne niejako wzrastanie z perspektywy czasu jest na pewno in plus. Oczywiście podglądanie tego co oglądali rodzice zza otwartych drzwi od szafy dało mi możliwości złapanie szerszego horyzontu. Tak poznałem "Kojaka: czyli Terego Savalasa, który wtedy mocno mi zaimponował swoim stoickim podejściem to intrygi, którą właśnie rozwiązywał z przełamanym "amerykańskim luzem", którego kompletnie nie mogłem doszukać się w moich bliższych lub dalszych krewnych. Sorry nie byli moimi bohaterami, żądni władzy historycznie ważni wojowie i naukowcy, tudzież bohaterowi skromnej wewnętrznej biblioteki jaką posiadam w pamięci.

 


2. Wydarzenie z życia, które mnie ukształtowało to…



Na pewno było ich klika. Pierwsze to dość mocna rzecz. Był to rozwód moich rodziców. Miał w sobie jakiś teatralny pierwiastek. Oprócz rzeczywistego dramatu trojga ludzi był w nim beznadziejnie głupi przelot z pustymi ścianami bez mebli, rozrzuconymi po podłodze ubraniami, kamerą 8mm, unoszącymi się w powietrzu dziwnymi klimatami, których nie rozumiałem. Były tam ważne słowa, płynące od obojga rodziców. Nie chcąc ich słuchać i niewiele rozumiejąc z sytuacji uciekałem w sny. W wieku 5 lat po prostu się nie rozumie takich rzeczy. Serią wydarzeń, które miały na pewno na mnie wpływ i nie mogę jeszcze tego do końca pojąć i uformować w sobie były wielkie rodzinne imprezy, odbywające się na podwórzu naszego starego drewnianego domu w Otwocku. W dzielnicy pełnej małych domków zatopionej w zieleni stawał na powietrzu kilkumetrowy stół. Pod stuletnimi sosnami odznaczał się bielą obrusów i kolorowych naczyń. Wiał wiatr, a na stół sypały się z drzew szyszki. Widoki jakie pamiętam zbierane z poziomu stołu to: karafki z alkoholem, biesiadnicy, nieduża lecz rozmowna i rozśpiewana rodzina. Widziałem jak się bawią a potem rozmazują się podczas zasypiania na stosie kurtek. Zmieszany z wyziewami zapach palt, perfum ciotek i wujów, krzyki, śpiewy, ludzkość, bliskość ale też płacz i rozpacz a nawet awantury. Na koniec zapach benzyny i odurzających zapach spalin dwusuwowych silników. Wszystko czego byłem świadkiem wpływało na perspektywę w jakiej potem oglądałem już uspokojony świat dorosłych, w niedzielę rano, wciskając się między rodziców w ich łóżku.

 


3. Płyta, która miała największy wpływ na to, kim jestem to….



To pytanie jest nie fair. Ale będę szczery są dwie: TSA - Heavy Metal World - skatowałem tę płytę pewnie kilkaset razy. Puszczałem ja nawet pracując w lato na budowach, żeby dorobić. Zabierałem gramofon i starzy budowlańcy z pobolewaniem kiwali głowami, palili fajki, pili browary, ale nie krytykowali i dawali słuchać.

Potem był Joy Division nie przekąskowy inny świat. Płyta " Unknown Pleasures " to płyta kupiona w drodze powrotnej ze szkoły w małej księgarni. Stała ze cztery miesiące na witrynie, wstawiona tam mimochodem i było mi jej szkoda, że też tak stoi obok kolorowych, wesołych książek dla dzieci, sama, smutna. Była już przeceniona. Po założeniu na talerz brzmiała tak samo na początku i na końcu, ale wtedy bardziej myślałem, że coś jest nie tak z tą płytą, że jest zepsuta. Że ktoś się pomylił i zrobił coś i w to brnął, bo mu coś kazało iść w tą nicość w tą udrękę. Pamięta, że nie mogłem dwoma gałkami od wysokich i niskich nic zrobić, perkusja była taka sucha i wszystko było takie dziwne, takie nieoczywiste. Puściłem kilku znajomym i wszystkich wyginało, nikt nie chciał tak naprawdę tego słuchać.


 



4. Gdybym nie został muzykiem byłbym…


Bez wątpienia byłbym aktorem. Od dziecka wykazywał zdolność do rozmieszania innych, uwielbiałem to. Umiałem też grać na ludzkich emocjach, nie sprawiało mi to wielkiej trudności, co gorsza nie miałem nigdy z tego powodu wyrzutów sumienia. Bo wymyślanie scen i wchodzenie w różne role traktowałem z właściwym dystansem. To aktorstwo oczywiście nie miało szerokiej publiki albo "publika" była jedynie w mojej głowie. Moja cioteczna siostra, z którą się wychowywałam w trakcie moich wygłupów zaśmiewała się do posikiwania się w majtki włącznie. To był pułap, na którym mi zależało, by kogoś przewróciło ze śmiechu. Potem było więcej nauki i szkolny terror - niećwiczone, sceny i gagi umierały. Pamięć nie orana tekstem, a technicznymi wzorami nie wytwarza owoców.

 



5. Gdybym mógł zagrać koncert/podjąć współpracę z jednym artystą byłby to…


Tadeusz Nalepa. Wszystko by się zgodziło, blisko jest Świder, obok którego mieszkał, a teraz ja będę miał mieszkanie. To rzeka, która łączy a nie dzieli - taka " rzeka dzieciństwa" - zgadza się słowo i klimat, więc byłoby bardzo dobrze.




6. Najdziwniejsza rzecz/wiadomość, jaką dostałem od fanów to…


Było pytanie : czy użyte w takim a takim utworze " ronda " są specjalnie powtarzane czy jest to zabiegiem kompozytorskim zrobionym z premedytacją !



7. Kino, teatr, a może książka? Po którą formę kultury sięgasz najczęściej i dlaczego?

Książka jest wyborem pierwszym i najważniejszym. Literatura to miejsce święte, teatr jest na miejscu drugim, kino tak, ale w domu.



8. Lata osiemdziesiąte były lepsze, bo…

No były lepsze, bo nikt nie wiedział czasem nawet 3 tygodnie gdzie jestem. Cały ten ciągły, ale spokojny ruch: spacery, górskie wycieczki, piesze wędrowne obozy te organizowane i te robione już samodzielnie, biwaki, wypady różnymi paczkami na Mazury lub Bieszczady, na koncerty, wycieczki rowerowe . Wszędzie na piechotę, pociągiem, rowerem, stopem, wozem, tramwajem, autobusem. Wszędzie obok był drugi człowiek i jego opowieść, dzielenie się miejscem w świecie, po którym się podróżuje, taką masą, w której jesteś czymś osobnym ale zarazem połączonym i wbrew pozorom bardzo bezpiecznym. To se nevrati.

 




9. Moje ukochane miejsce na Ziemi to…

Otwock - miasto się kocha i trudno, nie dyskutuje już tym uczuciem. Tak to jest.


10. Moje najbardziej traumatyczne wspomnienie z koncertu to…

Artur, nasz perkusista podczas jednej z prób na 10 minut przed koncertem, zaczął w tempie żółwia osuwać się na podłogę z pozycji siedzącej. Obsługujący konsoletę poprosił go o wystukanie pary dźwięków. A on w jakiś somnambulicznym tempie zaczął się osuwać i przechylać twarzą lecąc w kierunku podłogi. Zaliczył glebę i koniec. Był wiotki. To było straszne. Po 2 minutach przy naszej niemałej pomocy wstał i się uśmiechał jakoś nieśmiało. No i nic nie pamiętał. To było tak, o czym dowiedzieliśmy się później, że po prostu klika dni balował i nie spał, nie zjadł śniadania, spadł mu wieczorem cukier i po prostu się wysypał. Ale stracha mi narobił.



11. Moim marzeniem jest…

wyjechać na urlop bez telefonu



12. Ulubione zajęcie w wolnym czasie…

Najbardziej ? Hmm...malowanie kubków glinianych w pracowni ceramicznej mojej ukochanej żony. Panuje tam pełen luzik - mamy trzy duże córki, zatem są tam aż cztery moje ukochane kobiety, fajna muzyka, bo moje dzieciaki i Iwonka mają bardzo dobry gust. Siedzę sobie, maluje sobie kubek, w tle leci sobie a to Soundgarden a to Blur, a to coś nowszego jest trochę jak w 90 tych na domówce, ale takiej z klasą, uduchowionej i z sensem.




13. Pytanie, którego najbardziej nienawidzę podczas wywiadów to…

Dlaczego zacząłeś grać na gitarze basowej ? ;-)

 


 

 

 Płyta "Karma Tango" ukazuje się 24 lutego 2023 nakładem Audio Cave. Znajdziecie ją tu:

https://ffm.to/oranzadatyledrog