Rozpoczynanie albumu od ponad pięciominutowej, sennej, rozmarzonej kołysanki, która bez problemu ukoi zbolałą i zmęczoną duszę do snu to ryzykowny zabieg. Jonathanowi Bree nie tylko udało się jednak nie uśpić odbiorcy, ale przede wszystkim zaintrygować i zatrzymać przy głośnikach do samego końca. Jego piąty album studyjny, "Pre-Code Hollywood" to dowód na to, że jest jednym z najwspanialszych i najbardziej oryginalnych współczesnych artystów.
Ten głos raz usłyszany zostaje w głowie na stałe - Jonathan śpiewa po prostu bezbłędnie. Jego niski, ciepły wokal oplata uszy i koi duszę. Już od pierwszych minut nowego albumu robi się błogo, niczym w pięknej, pełnej uroku bajce - miło, ciepło, przytulnie. Delikatny taneczny puls nagrania tytułowego i kolejnego "When We Met" dodaje płycie głębi i charakteru. Absolutnie rozczula "Miss U" zaśpiewany w duecie z niezawodną Princess Chelsea, z którą niegdyś artysta tworzył grupę The Brunettes. Pięknie robi się we flagowo brzmiącym "We'll All Be Forgotten", tak charakterystycznym dla dokonań Jonathana.
Jest też jednak odrobina niepokoju, którą wprowadza fantastyczny "Epicurean" z pełnymi uroku wokalizami, następujący po nim "Politics", a także pulsujący mocniejszym niespokojnym rytmem "You Are The Man" - oba z przepięknymi partiami smyczkowymi, dopełniającymi brzmienie. Silnie chwyta też za serce dialog w "Destiny". Gdzieniegdzie pobrzmiewają na płycie echa Arcade Fire czy solowej twórczości Damona Albarna, ale to w pełni autorska i niezwykle oryginalna sztuka.
To wyjątkowa muzyka - uniwersalny towarzysz codziennych chwil, ale też przyjaciel, któremu można powierzyć tajemnicę. Jest bezpośrednia, intymna i utrzymana w absolutnie niepodrabialnym stylu - nawiązującym trochę do estetyki retro, ale brzmiącym bardzo świeżo, takim słodko-gorzkim, wyważonym, ze smakiem. Choć początkowo może wydawać się mocno cukierkowa, zdecydowanie zyskuje po kilku odsłuchach, odkrywając tajemnicę i głebię. Przecież każdy, nawet ten, kto dąży do najmroczniejszych otchłani i zakamarków ma w sobie odrobinę ciepła i trochę czułości... Każdy potrzebuje oddechu, odpoczynku, ukojenia i właśnie takie miłe chwile zapewnia ten album, podobnie jak wszystkie poprzednie dokonania artysty, w tym doskonały "Sleepwalking" i trzymający równy poziom "After The Curtains Close".
Choć nie jest to wybitnie zaskakujący i niesamowicie odkrywczy materiał, jest po prostu bardzo dobry. To jeszcze jedna świetna, równa i dopracowana płyta bardzo intrygującego artysty, którego powinien posłuchać każdy otwarty odbiorca, który ceni muzykę nie zważając na gatunki. Pop, awangardowy pop, lo-fi, chamber pop, barokowy pop, alternatywa, dream pop? Nieważne, to jest po prostu wartościowa, poruszająca muzyka!
85%
Posłuchaj płyty: Jonathan Bree - Pre-Code Hollywood
A jak ta sztuka sprawdzi się w wersji koncertowej? Okazja, by posłuchać świeżutkich nagrań z "Pre-Code Hollywood" już na początku maja. Jonathan Bree z zespołem zawita do Polski na dwa koncerty. 5 maja wystąpi w Warszawie w Hybrydach, a dzień później w Gdańsku w Drizzly Grizzly. To będzie przepiękny spektakl!
Bilety na te koncerty znajdziecie tu: www.winiarybookings.pl oraz tu: https://www.tickets.drizzlygrizzly.pl/pl/event/188/jonathan-bree.