Postępująca ignorancja, brak empatii, wiedzy, krytycznego myślenia, powszechny konsumpcjonizm, brak poszanowania dla wszystkiego, co nas otacza, degradacja, zniszczenie. Ekspansywna działalność, nieprawdopodobny rozwój cywilizacji, osiągnięcia naukowe, a przede wszystkim naruszenie ładu, który panował w środowisku od dziesiątek tysięcy lat - choć nie do końca jeszcze zdajemy sobie z tego sprawę, to wszystko i o wiele więcej jest dziełem człowieka - niechlubnym, destrukcyjnym i w konsekwencji przerażającym.
Ziemia ma pasjonującą, pełną zwrotów akcji, piękną, trwającą miliardy lat historię, którą od dawna poprzez dźwięki zgłębiają muzycy The Ocean Collective. Po eksploracji er prekambru, paleozoiku, mezozoiku i kenozoiku nadszedł czas na jej domknięcie w postaci finałowego odcinka i skupienie się na wyżej zdefiniowanej działalności człowieka. O tym właśnie jest "Holocene", który przy okazji otwiera nowy muzyczny rozdział w działalności berlińskiego kolektywu.
Na pewno kojarzycie z lekcji geografii, że holocen to ostatnia epoka geologiczna w historii naszej planety, która trwa do dnia dzisiejszego, obejmując czasy działalności człowieka. To era naszego rozwoju cywilizacyjnego, odkryć, ale też negatywnych, destrukcyjnych konsekwencji dla życia innych gatunków na Ziemi, zmian klimatycznych i zagrożenia katastrofą.
Robin Staps, założyciel, gitarzysta i pomysłodawca The Ocean studiował geografię bardzo dogłębnie i niejednokrotnie nachodziły go refleksje na ten temat, co postanowił przekuć w muzykę - pełną energii, zwrotów akcji, głębi, zawierającą ważne przesłanie. "Holocene" to mroczna, a zarazem piękna płyta, fantastycznie podkreślająca dualistyczny charakter muzyki zespołu. Ciężar i potęga gitarowych riffów spotykają pełen mroku i emocji wokal Loica Rosettiego, a także pełne uroku i uniwersalności elektroniczne melodie z eksperymentalną nutą i porywające partie perkusji. To muzyka, w którą można się zasłuchiwać bez końca i odkrywać krok po kroku. Dokładnie wysłuchana wciąga totalnie i nie pozwala o sobie zapomnieć. Melodie nuci się bezwiednie, a teksty skłaniają do myślenia.
"Holocene" jest albumem, którego najlepiej wchłania się w całości, słuchany od A do Z - wtedy ma się pełny obraz zaprezentowanej na nim opowieści. Brzmi świetnie i jest dopracowany w najdrobniejszych szczegółach, pod kątem zrównoważenia kompozycji, miksu, produkcji i samej historii. To dzieło kompletne, sięgające ku temu, co najlepsze w dotychczasowej twórczości zespołu i ku temu, co nowe, dotychczas nieeksplorowane lub podejmowane w wąskim zakresie. Na pierwszy "rzut ucha" na albumie dominuje elektronika, sięgająca inspiracjami twórczości Massive Attack i Radiohead - nic w tym dziwnego, członkowie The Ocean są oddanymi fanami wymienionych zespołów. Taki charakter brzmienia pasuje też wyśmienicie do tematyki płyty - człowiek dąży ku rozwojowi technologii, której wyrazem w muzyce jest właśnie jej elektroniczna odsłona. Wspomniana elektronika jest też muzyką niekiedy bardzo intymną, pozostawiającą szerokie pole do refleksji. Do tego dołączają wpływy brzmień z lat siedemdziesiątych, wyjątkowe brzmienie wibrafonu i partie orkiestrowe, dodające muzyce charakteru. Wszystko się zgadza, wszystko do siebie pasuje i buduje fenomenalny klimat.
Zmieniło się nieco podejście do komponowania, o czym w materiałach prasowych opowiadał Robin Staps: „Proces pisania każdego albumu, jaki kiedykolwiek stworzyliśmy, zaczynał
się od wymyślenia przeze mnie gitarowego riffu, rytmu perkusji lub
wokalu. Ten album jest inny, ponieważ każdy utwór oparty jest na
muzycznym pomyśle, który pierwotnie stworzył Peter (Voigtmann,
syntezatory). Wymyślił te niesamowite partie syntezatorów, które już
brzmiały świetnie w fazie przedprodukcyjnej, i wysłał mi kilka surowych,
niedokończonych pomysłów mniej więcej w połowie lockdownu w 2020 roku…
Sprawił, że natychmiast chciałem chwycić za gitarę… Właśnie tak się
stało i nie minęło dużo czasu, zanim doszło do inspirującej wymiany
twórczej, która zmierzała w kierunku całkowicie nieprzewidzianych, ale
bardzo ekscytujących muzycznych rejonów”. To nie wszystko - Voigtmann zarejestrował też swoją całkowicie autorską wizję tego albumu, całkowicie elektroniczną, którą znajdziecie na albumie "Limbus" dołączonym do specjalnych wydań "Holocene", który wydał jako SHRVL.
"Holocene" to osiem utworów, w których w warstwie lirycznej dominuje walka przeciwko ograniczeniom umysłowym, ignorancji i intelektualnemu uporowi oraz odniesienia do filozoficznej myśli Tarkovsky'ego i Nietzschego. Znajdziecie tu takie zagadnienia jak poszukiwanie prawdy, walka z konsumpcjonizmem, powstawanie teorii spiskowych w czasie pandemii, chorobliwa pogoń społeczeństwa za młodością za wszelką cenę, wpływ Instagrama na życie. To płyta o niepokoju, wyobcowaniu, utracie rozumu i krytycznego myślenia, narodzinach teorii spiskowych i dekonstrukcji wartości we współczesnym świecie, krytykująca powierzanie swojego losu religii, punktująca nielogiczne i stronnicze myślenie na jej temat oraz na temat relacji międzyludzkich (wiele na ten temat znajdziecie w "Sea Of Reeds", o czym piszę tu: https://www.miedzyuchemamozgiem.pl/2023/03/znamy-trzeci-singiel-z-nowej-pyty-ocean.html). Czym jest miłość? Czym jest wiara? Do czego dążymy? Jakie to ma konsekwencje? Te i wiele innych pytań pozostaje bez jednoznacznej odpowiedzi i skłania do myślenia.
"Holocene" to także fantastyczna, wielowarstwowa muzyczna podróż, która intryguje, relaksuje, koi i wybudza z letargu. To trans, któremu zdecydowanie warto się poddać. Każdy utwór ma w sobie coś wyjątkowego. Muzyka płynie i pobudza wyobraźnię, idealnie pasując do przekazywanych treści.
The Ocean w obecnym składzie to sześć osób - bardzo mądrych, bardzo twórczych i bardzo zgranych. "Holocene" to jedno z ich najlepszych i najbardziej spójnych dzieł. To muzyka nie tylko dla fanów post metalu, metalu progresywnego czy elektroniki z domieszką gitar, a dla wszystkich otwartych odbiorców, którzy szukają w dźwiękach czegoś więcej niż rozrywki towarzyszącej sprzątaniu, pracy umysłowej czy jazdy samochodem. A jeśli to was nie przekonuje, to dodam na koniec jeszcze, że w "Unconformities" zaśpiewała gościnnie wszechstronna, fenomenalna wokalistka Karin Park, którą znacie z Arabrot i z działalności solowej, choćby z tej płyty: https://www.miedzyuchemamozgiem.pl/2021/12/karin-park-church-of-imagination.html
To co, sięgnięcie po ten album? Zdecydowanie warto!
96%
Posłuchaj płyt: The Ocean - Holocene; SHRVL - Limbus
a jeśli chcesz, sięgnij po poprzednie albumy zespołu. Więcej o nich tu:
Phanerozoic I https://www.miedzyuchemamozgiem.pl/2018/11/the-ocean-phanerozoic-i-paleozoic.html
Phanerozoic II https://www.miedzyuchemamozgiem.pl/2020/09/the-ocean-collective-phanerozoic-ii.html