Odwiedzając dość regularnie trójmiejskie kluby wielokrotnie słyszałam rozmowy miłośników muzyki, którzy narzekali, że większość gwiazd z różnych przyczyn, przeważnie logistycznych, omija Trójmiasto, wybierając na koncerty w ramach swoich europejskich tras przeważnie stolicę lub południe naszego kraju. Tym razem jednak szczęście uśmiechnęło się do fanów cięższych brzmień z północy. Arch Enemy powrócili do B90 po niemal siedmiu latach i rozgrzali publiczność do czerwoności w środowy, deszczowy wieczór.
Mocne, gitarowe utwory pełne technicznego kunsztu, potężny growl i charyzmatyczna wokalistka, która doskonale wie, jak panować nad publicznością - Arch Enemy bez wątpienia mają wszystkie argumenty, by określać ich mianem gwiazd metalu. Na swój status pracowali długo i wytrwale, przez niemal trzy dekady. Zaskarbili sobie sympatię kilku pokoleń fanów ciężkich brzmień, czego dowody można było usłyszeć w środę w Gdańsku. Zespół, a szczególnie jego wokalistka, śpiewająca w Arch Enemy od 2014 roku Kanadyjka Alissa White - Gluz budziła podziw fanów i wywoływała gorące owacje już od pierwszych minut występu. Jej porażający, pełen energii i mroku growl przyprawiał o dreszcze. Poruszała się po scenie z gracją i pewnością siebie, budując atmosferę. Doskonale wiedziała też, jak zaangażować publiczność, która ochoczo śpiewała z nią, klaskała i bawiła się w najlepsze.
Zespół zagrał świetnie, dając fanom dokładnie to, czego oczekiwali. Wrażenie robiła już sama potężna ściana wzmacniaczy i zestaw perkusyjny na specjalnym podwyższeniu. Zgadzało się wszystko - blasty, potężne sekwencje gitar oraz melodyjne, atmosferyczne solówki. Przekrojowy zestaw utworów wprawił publikę w ruch. Było nieodłączne machanie włosami, skoki i tańce w rytm ekstremalnie szybkich partii i okrzyki radości. Ze sceny nie padło zbyt wiele słów - wystarczyły krótkie podziękowania i gesty. Był to równy, bardzo dobrze nagłośniony i pełen mocy występ - świetnie brzmiał zarówno z przodu przy scenie, w fosie, także tuż obok głośników (oczywiście po założeniu niezbędnych w takich warunkach zatyczek chroniących uszy i przy okazji wytłumiających niepotrzebne pasma) jak i z tyłu sali. Dokładnie tak, jak przystało na gwiazdę, która doskonale wie, jak uszczęśliwić swoich fanów. Półtorej godziny koncertu zleciało momentalnie. Nie można tu jednak mówić o jakimkolwiek niedosycie - po podstawowej części występu Arch Enemy zaserwowali długi, pięcioutworowy bis.
ARCH ENEMY
All the photos published on this website, signed with the name and the name of the website, belong to the author and may not be copied for private and commercial purposes. I do not agree to for the publication of the individual photos in social media without prior arrangement. Sharing of photos is only possible using links to this website.