Już jest - wyczekana, wyśniona i pewnie już wielokrotnie przesłuchana - nowa, szósta płyta Furii. Dla wielu fanów mrocznych, ekstremalnych brzmień będzie to bez wątpienia album roku, który przy okazji prawdopodobnie zajmie wysokie miejsca w końcoworocznych podsumowaniach redakcyjnych. Jaka jest "Huta Luna"? Choć na pierwszy rzut ucha kieruje skojarzenia dość jednoznacznie ku black metalowej estetyce, jest opowieścią bardzo nieoczywistą i zaskakującą. To jeszcze jedna wyjątkowa podróż, która krok po kroku wciąga coraz bardziej i oddziałuje coraz silniej.
EMOCJE PONAD GATUNKAMI
Mrok, czeluść, otchłań, strach, ucieczka przed zagrożeniem, piekło (?) - takie myśli przychodzą do głowy przyglądając się okładce tego wydawnictwa, na której tajemnicza postać ucieka przed ognistym żarem. Czy coś się pali? Czy to hutniczy piec, co mógłby sugerować tytuł? Czy to płonący dom?
A może to metafora naszej codzienności, w której non stop podsycany jest żar, gniew, hejt, przed którym chcemy uciec? Czy na pewno postać ucieka? A może jednak zmierza ku tej ognistej kuli? By komuś pomóc? By wykonać swą przerażająco niebezpieczną pracę? By rzucić się w otchłań?
Już sama oprawa graficzna stawia wiele pytań, a gdy dołączy do niej muzyka, wyobraźnia pracuje jeszcze silniej... Potężnie oddziałują na podświadomość teksty Nihila - pozornie oszczędne, a zarazem kryjące w sobie głębię znaczeniową. Nieoczywistości się mnożą, płyta wciąga. Wpadasz w trans. Nie ma odwrotu. Dokąd to wszystko prowadzi?
NIEPODRABIALNY STYL
Każdy album Furii, zarówno ten pełnoprawny, jak i mniejsze wydawnictwa jest inny, jest nowym rozdziałem."Huta Luna" to jeszcze jeden brzmieniowy eksperyment - z jednej strony coś nowego, z drugiej zaś czerpiący z dotychczasowych dokonań. Jest black metal, także ten, który znają i kochają ortodoksyjni fani, ale jest też to, czego poszukują miłośnicy różnorodności - tak znana z twórczości Furii "ludowość" podana w ekstremalnym tempie, własny styl i głos - nietuzinkowy, skłaniający do refleksji, wwiercający się w umysł.
Album swoim tempem potrafi przyprawić o zawrót głowy, rozmontować na drobne kawałeczki, zachwycić kunsztem i wykonaniem. Wprawia też w niemałą konsternację i nie pozwala się oderwać. Jest trochę jak yin i yang - pierwsze pół godziny wciąga w mrok, drugie zaś, za sprawą niemal półgodzinnego finału wycisza, koi, uspokaja (?). Stylistycznie plasuje się gdzieś pomiędzy tym, co mogliśmy usłyszeć na "Księżyc Milczy Luty" oraz eksperymentalną podróżą "W Śnialni". Tym, którzy zachwycili się wspomnianym słuchowiskiem, zdecydowanie przypadnie do gustu finałowy "Księżyc, czyli Słońce".
fot. Tomasz Młynarski |
ŻYJ, ŚPIJ, ZGIŃ, ŚNIJ...
W "Zamawianiu trzecim" Nihil, zresztą bardzo słusznie, oznajmia: "znajdziesz, wnikniesz, zrozumiesz i znikniesz". Co ma na myśli? Właściwie prawie każdą rzecz, z którą się zmagamy, której doświadczamy. Cykliczność życia, jego kruchość. W tych czterech słowach zawiera się cała prawda o naszych wyborach, osiągnięciach, dążeniach - odnajdujemy coś, zgłębiamy temat, czujemy, że rozumiemy, a także często uświadamiamy sobie, że na większość rzeczy nie mamy wpływu i nie są od nas zależne, po czym jest nas coraz mniej, wszystko staje się nam coraz bardziej obojętne, odpuszczamy, ZNIKAMY.
To piękna, treściwa i wymowna metafora życia, naszych codziennych zmagań - zarówno tych związanych ze sprawami, które nas dotyczą i tym, co nas otacza, jak i wewnętrznych rozterek, jak bezproduktywne analizowanie, rozmyślanie w bezsenne noce, walka z tym, by choć na chwilę zasnąć, nieważne czy to będzie dzień, czy noc, czy będzie na niebie księżyc, czy słońce. To już bez znaczenia...
Sen to natomiast stan tajemniczy, nieodgadniony, pociągający, który pozwala choć na trochę się oderwać, odetchnąć od codzienności, zebrać siły. Z drugiej zaś strony nie można zasnąć na stałe, bo prześpi się okazję na zmianę, ominie nas coś ważnego...
Świat stoi otworem dla każdego - możesz walczyć, próbować coś osiągnąć. Walczyć do upadłego, aż zginiesz. Możesz śnić o tym, że ci się uda. Możesz też odpuścić, bo w ostatecznym rozrachunku to wszystko nie ma sensu. Z kolei jak nie będziesz walczyć, to już zupełnie nic się nie uda. Chcąc nie chcąc wpadasz w błędne koło, w cykl. Toczysz się razem z prącą przed siebie masą, wirujesz wraz z Ziemią obracającą się wokół słońca i wokół własnej osi. Wstajesz, idziesz, działasz, śpisz, śnisz i tak w kółko, do śmierci, bo wtedy już i tak jest ci wszystko jedno...
Jest w tych słowach coś uniwersalnego, a zarazem osobistego. Jest szczera, bolesna, brutalna refleksja. Taka jest prawda i nic się na to nie poradzi. Huta Luna to natomiast metafora śląskiego krajobrazu, który pozostaje nie bez wpływu na twórczość Furii.
BYĆ SOBĄ
Furia tworzy coś absolutnie ponadczasowego, magicznego, już od dwudziestu lat. Ma swój własny styl, rozpoznawalny od pierwszych minut. Muzycznie absolutnie nie stoi w miejscu, rozwija się i zmienia, tak jak zmieniają nas doświadczenia życiowe, jak wpływają na nasze umysły różne przeżycia, emocje. Miłośników metalu przekonywać z pewnością do tej płyty nie trzeba. A jednak ten album jest przede wszystkim opowieścią międzygatunkową, wielobarwną, skierowaną do wrażliwych odbiorców, którzy cenią szczerość, ale też lubią niejednoznaczności i lubią wyłuskiwać niuanse spod tej bardziej oczywistej warstwy.
Życie to ciągły taniec. To powtarzalność, regularność, systematyczność, cykliczność. Pięknie obrazują to black metalowe zapętlenia Ale życie pisze też różnorodne scenariusze - raz poetyckie, innym razem dobitne i bezpośrednie. Taka właśnie jest Furia. Jest szczera, jest sobą. Jest gdzieś pomiędzy, ma swój charakter i to jest w tym wszystkim najpiękniejsze.
94%
Posłuchaj płyty: Furia - Huta Luna
Wspaniała okazja do spotkania z Furią w koncertowej odsłonie już pod koniec 2024 roku. Grupa
wraz z zespołami Gaahls Wyrd i Aluk Todolo zagra 4 koncerty w grudniu -
kolejno 19.12 we wrocławskim A2, 20.12 w gdańskim B90, 21.12 w
warszawskiej Progresji i 22.12 w krakowskim Hype Parku. Zaprasza Knock
Out Productions, a bilety są na www.knockoutmusicstore.pl