Nikt nie gra metalu tak, jak zespoły z dalekiej Północy - to wiadomo od lat, a można było przekonać się o tym raz jeszcze we wtorkowy wieczór w B90, gdzie wystąpiły dwa znane składy z Finlandii i jeden z Islandii. Amorphis, Sólstafir i Lost Society zaserwowali fanom cięższych brzmień ekscytującą podróż na pogranicze gatunków, może dla niektórych nieco kontrowersyjną, ale zdecydowanie oryginalną.
Lubię melodie, lubię, gdy muzycy w tekstach opowiadają osobiste, a zarazem uniwersalne historie i grają i śpiewają tak, jakby to właśnie od tej chwili zależała przyszłość. Lost Society są właśnie tacy. Są szczerzy, a przy tym bardzo zdolni. W ubiegłym roku zagrali bardzo ciepło przyjęty koncert na dużej scenie Mystic Festival, a teraz wrócili do Gdańska z nową siłą, by raz jeszcze pokazać, że ich metalcore ma głębię, ma moc i fajny przekaz. Lost Society to sceniczne zwierzęta, które uśmiechają się do publiczności i chcą się dzielić z fanami energią. Nie szczędzą im interakcji, a jednocześnie grają bardzo precyzyjnie i z wyczuciem. Choć otwierali ten wieczór zagrali tak, jakby to na nich czekał klub pełen rozentuzjazmowanych fanów. Skakali po scenie i zachęcali do wspólnej zabawy, dając z siebie maksimum. Choć dla miłośników "prawdziwego" metalowego grania takie połączenie niemal popowych melodii, czyściutkiego śpiewu z growlem i wykopem było z pewnością zbyt dużym wyzwaniem do strawienia, zdecydowanie pozostawili po sobie bardzo pozytywne wrażenie.
Sólstafir kochają grać w Polsce i uwielbiają polskich fanów. Z wzajemnością. Odwdzięczają się za wsparcie regularnymi odwiedzinami i pełnymi zaangażowania koncertami. Nie inaczej było i tym razem. Choć zagrali jedynie sześć kompozycji, nie szczędzili fanom energii i pięknych melodii. Wokalista tradycyjnie już przespacerował się po barierce i przybijał piątki z każdym chętnym. Nie zaskoczył mnie ten koncert, tym bardziej, że był bliźniaczo podobny do styczniowego występu w Warszawie u boku Katatonii. Nie zmienia to jednak faktu, że był to jeszcze jeden bardzo przyjemny wieczór spędzony na słuchaniu jednego z najoryginalniejszych zespołów metalowych ostatnich lat.
Amorphis to zespół, który poszukuje od lat nowych wyzwań, nowych brzmień i nowych pomysłów. Reprezentuje przy tym jakość. W Gdańsku fiński kwintet zaprezentował bardzo udane połączenie progresywnej pejzażowości i melodyjnego death metalu, serwując publiczności ambitne, melodyjne utwory, którym nie brakowało pasji, ciężaru i przebojowości. Dla wielu fanów spotkanie po latach z tą muzyką było ogromnym przeżyciem. Dla innych natomiast pierwszą niepowtarzalną okazją, by doświadczyć emocji, która tkwi w tej twórczości - szczerej i ponadczasowej. Okazją bardzo udaną, niezapomnianą i czasem bardzo cennym, szczególnym, spędzonym w jednym z ulubionych miejsc na koncertowej mapie Polski. Dziękuję za nią z całego serca.
LOST SOCIETY
SÓLSTAFIR
AMORPHIS