Poruszające melodie, emocje na dłoni i wciągające opowieści - tak było w sobotni wieczór w poznańskich 2Progach, gdzie w kameralnych okolicznościach wystąpili legendarni Crime & The City Solutions. Występ mistrzów poprzedził solowy półgodzinny koncert nowego gitarzysty grupy, Joshuy Murphy'ego, który przepięknie wprowadził w klimat wieczoru. Każdy, kto zdecydował się przyjść na ten koncert mógł doświadczyć naprawdę wyjątkowych chwil.
Szczerość to niewątpliwy klucz do interpretacji przesłania płynącego z dźwięków, które zabrzmiały w sobotę. Kilkadziesiąt osób na widowni i nieduża klubowa sala, w której można stanąć bezpośrednio przy scenie to wręcz idealne warunki, by jej doświadczyć w pełni i patrząc muzykom w oczy chłonąć przekaz płynący ze sceny. Dokładnie tak było od pierwszej do ostatniej minuty obu występów, które miały miejsce w 2 Progach. Okazji do wzruszeń zdecydowanie nie brakowało.
Tuż po dziewiętnastej na scenie pojawił się Joshua Murphy - gitarzysta, wokalista i kompozytor i zabrał zasłuchanych odbiorców w podróż po meandrach wrażliwości i energii, zestawiając delikatność i moc w idealnych proporcjach. Zaprezentował w całości materiał ze swojej ubiegłorocznej EPki "Lowlands" (więcej o niej tu), zachwycając głębokim głosem i tajemniczym mrokiem unoszącym się nad poszczególnymi, bardzo poetyckimi kompozycjami. Emocje zawarte w minimalistycznych dźwiękach bliskie były tym, które charakteryzują twórczość Nicka Cave'a, idola i mentora artysty. W jednym z utworów na scenie towarzyszył mu przyjaciel, który zagrał na klawiszach, z którym współtworzy obecny skład Crime & The City Solution. Publiczność wysłuchała go z uwagą i życzliwością, za co serdecznie podziękował, zapraszając jednocześnie na koncert główny.
A tam działo się jeszcze więcej, przede wszystkim wewnętrznie. Muzyka stopniowo, konsekwentnie rozkładała coraz bardziej na łopatki, historie chwytały za serce, a scena kipiała od emocji. Crime & The City Solution to jeden z tych zespołów, które w trakcie wieloletniej działalności przebyły niebywale długą i wyczerpującą drogę. Zmiany w składzie, zawieszenia i wznowienia działalności, podróże po świecie, ogrom doświadczeń życiowych - wszystko to odcisnęło piętno na muzyce - szczerej i płynącej z serca.
Simon Bonney, założyciel grupy, to artysta kompletny, który ma do opowiedzenia wiele bardzo cennych historii. Charyzmatyczny wokalista podczas nieco ponad godzinnego koncertu zaserwował publiczności emocjonalny rollercoaster. Wraz z przyjaciółmi - fantastyczną skrzypaczką i wokalistką Bronwyn Adams, perkusistą, basistą oraz wspomnianym już wcześniej Joshuą Murphym, który zagrał na gitarze i obsługiwał różne efekty elektroniczne skupił się na klimacie, snując mrożące krew w żyłach historie, patrząc fanom w oczy i śpiewając o tym, co ważne. Do fanów uśmiechali się wszyscy muzycy, dzieląc się z nimi szczerością i wymieniając spojrzenia pełne wrażliwości i porozumienia.
Sedno występu stanowiło przedstawienie najnowszego materiału z albumu
"The Killer", ale nie zabrakło też kilku starszych kompozycji, zahaczających o post punk i rock alternatywny. Choć frekwencja nie dopisała, członkowie zespołu dali z siebie absolutnie wszystko, zalewając zgromadzonych mrokiem i wlewając w serca prawdę, pokazując, że dobra muzyka nie ma żadnych stylistycznych granic, a jedynym słusznym kryterium oceny jest jakość i szczery przekaz. Jak gdyby nigdy nic wyszli na scenę, a po jej opuszczeniu pozostawili publiczność zawieszoną w zachwycie, zastygłą z ogromnym wzruszeniem, próbującą jeszcze długo po koncercie pozbierać się i uporządkować emocje. To był absolutnie przepiękny i poruszający wieczór, który być może już się nie powtórzy. By go doświadczyć warto było pokonać te kilka, kilkadziesiąt, a nawet kilkaset kilometrów.