Wymykające się gatunkowym szufladom kompozycje, bezkompromisowy taniec i ogłuszający pisk fanek to nieodłączne elementy koncertów Janna. Charyzmatyczny, obdarzony wyjątkową barwą głosu wokalista, który szturmem dociera do coraz szerszej grupy odbiorców na całym świecie wystąpił w pierwszą grudniową niedzielę w pięknej sali toruńskiego CKK Jordanki.
Jego występy poza granicami naszego kraju wyprzedają się w mgnieniu oka. Te w Polsce coraz częściej odbywają się w halach i na największych festiwalach, gromadząc publiczność jeszcze liczniejszą i jeszcze bardziej rozgorączkowaną, entuzjastycznie reagującą, bez reszty zafascynowaną artystą i jego scenicznym wizerunkiem. Nic dziwnego - Jann jest zjawiskowy, nieco tajemniczy, a przede wszystkim bardzo uzdolniony.
Ten młody chłopak na scenie czuje się jak ryba w wodzie. Bez trudu łączy śpiew z tańcem, balansuje na granicy stylów, jest sobą i czerpie radość z każdej minuty występu. Śpiewa kontratenorem - głosem niezwykle rzadkim, unikalnym i pięknie wykorzystuje swoje możliwości w kompozycjach, które uciekają od gatunkowych szuflad. Sięga po pop, rock i elektronikę i łączy je w nieoczywisty sposób. Jann zaskakuje, intryguje, zmienia się, zachwyca.
Artysta zaprezentował się tym razem z nieco mroczniejszej strony. W towarzystwie przyjaciół, gitarzysty i perkusisty, w otoczeniu klimatycznych świateł i dymu stworzył pełen emocji sceniczny spektakl, który wciągał i nie pozwalał oderwać wzroku. Ciekawym zabiegiem była klatka, z której artysta stopniowo uwalniał się. Czy symbolizowała wyzwolenie się z ram stylistycznych, z narzucanych ograniczeń przez otoczenie, środowisko, czy wyjście z niej pokazywało dobitnie to, że aby żyć pełnią życia jedynym słusznym podejściem jest bycie sobą? Interpretacja jak zawsze leży wyłącznie w gestii odbiorcy.
Jann bez wątpienia ma oddaną, wierną publiczność, która za nim podąża. Wiernie wspierała go podczas koncertu w Toruniu, niejednokrotnie wyznając mu bezgraniczne uwielbienie. Wdzięczny artysta nie tylko szczerze podziękował przybyłym, ale tez zbiegł do najwierniejszych fanów w pierwszych rzędach, by z każdym z nich się przywitać i przybić piątki. To bardzo fajny i bardzo ciepły gest.
Zanim jednak zjawił się na scenie wyczekiwany gwiazdor, publiczność rozgrzała Kiwi, która także wystąpiła w trio. Publiczność przyjęła artystkę równie ciepło jak Janna, śpiewając z nią wspólnie kolejne piosenki i energicznie tańcząc do silnie zabarwionych elektroniką kompozycji. Warto było wsłuchać się w szczere i bezkompromisowe teksty jej utworów, pełne refleksji, niepokoju i szczerych przeżyć. Jej występ choć mocno ograniczony czasowo był bardzo energetyczny i zdecydowanie wart uwagi.
Świetnie słuchało się obu koncertów, a podziwianie artystów na scenie było czystą przyjemnością. Sala CKK Jordanki, w której częściej niż koncerty odbywają się spektakle teatralne miło zaskoczyła nie tylko klimatycznym wnętrzem, ale też przestrzennym brzmieniem i bardzo dobrą akustyką. Dzięki temu doświadczenie obu występów stało się pełniejsze. Emocji zdecydowanie nie brakowało, co mam nadzieję widoczne jest w poniższej galerii.