Maleńkie miasteczko, gdzie każdy każdego zna, piękne krajobrazy, bezkresne lasy, w których czai się tajemnica i mrożąca krew w żyłach historia, która spędza sen z powiek jego mieszkańców, a do tego muzyka wybitnego kompozytora, która buduje niezwykły klimat - "Miasteczko Twin Peaks" Davida Lyncha zna nie tylko każdy miłośnik nieoczywistego kina, ale także wszyscy ci, którzy oglądali telewizję w latach dziewięćdziesiątych. Na tym kultowym serialu, a tym samym także towarzyszącej mu wspaniałej muzyce autorstwa Angelo Badalamentiego wychowało się kilka pokoleń fanów sztuki. Niezwykłe dźwięki z tego serialu zabrzmiały w piątek wieczorem w Kunszcie Wodnym - siedzibie Instytutu Kultury Miejskiej i było to absolutnie wyjątkowe doświadczenie.
Angelo Badalamenti był kompozytorem o niezwykłej wrażliwości, który jak nikt inny potrafił budować klimat pełen tajemniczości i mroku, a zarazem subtelności. Na stałe współpracował z Davidem Lynchem, którego dzieła rozumiał i odczuwał na poziomie metafizycznym. Ścieżka dźwiękowa do "Miasteczka Twin Peaks" jest tego najlepszym przykładem - wysmakowana muzyka z pogranicza gatunków, o niezwykłej sile przyciągania, zderzająca delikatność, piękno, niepokój i mrok do dziś wywołuje ciarki na plecach, pobudza wyobraźnię i na zmianę rozczula i mrozi krew w żyłach. Mimo upływu lat brzmi niezmiennie zjawiskowo i wyjątkowo. Dlatego nie dziwi zupełnie fakt, że koncert przyciągnął tłum widzów i wyprzedał się do ostatniego miejsca.
Wykonanie tych wybitnych utworów na żywo to ogromne wyzwanie. The Roadhouse Band, powołany specjalnie na tę okazję wywiązał się z zadania znakomicie, przywołując pięknie klimat muzyki i serialu. Perkusista Hubert Zemler zaprosił do swojego zespołu, gitarzystę Bartłomieja Tycińskiego, klawiszowca, pianistę i wibrafonistę Jerzego Rogiewicza, saksofonistę i klarnecistę Tomasza Dudę, basistę Piotra Domagalskiego. oraz wspaniałą wokalistke i flecistkę Magdalenę Gajdzicę. Był to znakomity wybór, bo zespół świetnie się zgrał i pięknie wychwycił atmosferę i emocje zawarte w poszczególnych utworach. Każdy z muzyków świetnie wczuł się w swoją rolę.
W otoczeniu czerwonych i niebieskich świateł wraz z kolejnymi fragmentami ścieżki dźwiękowej powracały wspomnienia serialowych scen, w tym czerwonego pokoju i tańczącego karła, tajemniczej śmierci Laury Palmer, wymienianych między sobą subtelnych spojrzeń Audrey Horne i agenta Dale'a Coopera, posterunku szeryfa Harry'ego Trumana, skradającego się nocą przerażającego Boba, kawiarni i słynnego placka z wiśniami, czy budzących się o zmierzchu sów. A także tych wszystkich ponadczasowych emocji skrytych w osobowościach poszczególnych postaci i muzyce, która tak pięknie je wydobywała i podkreślała.
Publiczność słuchała jak zaczarowana, chłonąc każdy dźwięk. Nagrodziła zespół długą i gorącą, w pełni zasłużoną owacją. To był wyjątkowy koncert w wyjątkowym miejscu, który był zarazem hołdem dla twórczości Badalamentiego, który zmarł niespełna rok temu, a także możliwie najpiękniejszym ukoronowaniem tegorocznej odsłony cyklu Muzyki Kinowej.